Im więcej oglądam filmów tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że dziś aby film się sprzedał musi opierać się na seksie. Niestety rodzime produkcję wiodą w tym prym, bo są tak słabe, że tylko bazowanie na podstawowych, zwierzęcych instynktach może przyciągnąć ludzi do kin. Tym razem jest podobnie. Ani film ani książka na podstawie której został nakręcony nie reprezentuje żadnej wartości. Właściwie wszystko jest oparte na seksie. Nie ma żadnego przesłania, głębszego sensu. Wszystko jest sztuczne, proste i tandetne - w sam raz dla "tłuszczy". Kiedyś miano igrzyska, dziś są igrzyska innego rodzaju. Nie chce nikogo obrażać ale pewnie tak z 80% (czy nawet więcej) społeczeństwa to gamonie więc takim ludziom film może się podobać. Dla tych myślących samodzielnie, mających jakieś zasady i wymagających czegoś więcej niż tylko seksu, już nie.