Ludzie, why so serious? Książki nie czytałam i nie przeczytam - aż taka szalona nie jestem ;), ale przecież wiadomo było, że to nie będzie ani Nagi Instynkt ani Co się Wydarzyło w Medison County, tylko Harlequin w czystej postaci. I jako Harlequin go oceniłam a nie jakieś mięsiste w oczekiwaniach kino. Przynajmniej nie jest taki smętny, jak Grey. Są sceny ewidentnie do wyrzucenia, np. te z zakupami x 2, ale rozumiem, że one też zaspakajają czyjeś potrzeby :P Zamiast nich można by zainwestować w sceny budowania napięcia emocjonalnego, nie tylko erotycznego, między bohaterami, ale widać autorka książki, która jak rozumiem, pilnowała, by film nie odbiegł od jej wizji, miała inne priorytety :) A Massimo is very, very nice ;) No i pierwsza scena , trochę hardcorowa no ale musi być zły Massimo, żeby mógł zamienić się w dobrego lub choćby lepszego Massimo. Jest też parę scen naprawdę udanych i aktorstwo też całkiem ok a przecież w polskich filmach tak bardzo łatwo znaleźć można dużo gorsze kreacje i realizacje. Za przykład niech posłuży "Wieża. Jasny dzień" z fekaliami (to nie żart), jako jednym z przewodnich motywów. Film tak "skomplikowany", że tylko reżyserka wie, o co jej chodziło...I ma on ocenę 6,6 i wdzięczne recenzje a dla mnie film ten zasługuje jedynie na jedno słowo, które wypowiedział na głos tuż po seansie nieznajomy mi współwidz: "porażka". "Wieża. Jasny dzień" to najgłupszy i najbardziej niesmaczny polski film na jaki się nadziałam ostatnio a jestem bardzo ostrożna z polskimi filmami i np. wszystkie polskie komedie romantyczne omijam od lat szerokim łukiem.
PS odnosząc się jeszcze do zarzutów odnośnie zachowania Laury pod prysznicem,że takie niemrawe. A co miała oczy wybałuszyć, czy jak? :D :D :D