te trzy słowa atakują mnie, gdy myślę o projekcie (boć to nie "cały" film, raczej wariant snu show biznesowego) Bill Murray - Sofia Coppola. Opowieść prosta, co jest jej - przynajmniej dla mnie - zaletą. Sen - nie sen, sen we śnie....? Koniec końców chodzi o to, by - mimo zimy stulecia... więcej
W mojej nic nie znaczącej ocenie miało być trochę ambitnie, trochę dla każdego, trochę miło, trochę gorzko więc wyszło trochę dla każdego i trochę dla nikogo. Nieudana próba wskrzeszenia big band’ów i FrankS.
Szkoda bo papiery na granie były.