do tej pory, zanim obejrzałam 'casablankę' uważałam, że ten film jest.. no, jest. nie za dobrze, ale tragicznie tez nie. a teraz widzę, że twórcom nawet nie chciało się swojego scenariusza wymyślać i ściągnęli z casablanki.
tak, to pewnie był 'hołd w stronę 'filmu wszech czasów'', no ale bez przesady... nie miałam zbyt wielkiej przyjemności z oglądania casablanki przez ten film :/ - wiedziałam co się wydarzy dalej, bo nawet dialogi były te same w niektórych momentach, więc nie spodziewałam się innego rozwinięcia akcji.
głowni bohaterowie mają tak samo na imię - rick, scena np. tu z szafa grajacą tam jest z pianinem (w tej scenie dialogi są po prostu identyczne!), wątek miłosci głównych bohaterów - retrospekcje są nawet podobne.
nie wiem, co reżyser chciał osiągnąć przez to, dla mnie to trochę żenujące. gdyby jeszcze panowie malloy podali, że ściągnęli sobie fabułe z casablaki, ale gdzież.
rozumiem, że to dość ciekawy pomysł, ale naprawdę kompletnie psuje radość z oglądania casablanki.
zmieniam za to note tego filmu z 6/10 na 3/10.
wr.