Sporo takich opinii tu już przeczytałem i się zastanawiam - czy jest aż tak źle, że jak mamy film o gangsterze to krew musi się lać co najmniej szklanka na scenę ? Czy scena początkowa lub ta na ulicy pozostawiają jakiekolwiek wątpliwości, o jakim świecie i o jakim człowieku jest film ?
Innymi słowy: idioci czy wilkołaki, ci, którym tak krwi brakuje ?