Oczekiwania były ogromne, więc nie zdziwię się jeżeli duża część osób będzie zawiedziona ,ale dla mnie Ridley i ekipa spełnili zadanie.
Przede wszystkim należą się brawa dla reżysera za świetne oddanie realiów i klimatu epoki. Lata 70-te to także złota epoka kina i jeżeli szukacie klimatu "Francuskiego Łącznika" czy "Serpico" nie zawiedziecie się.
Aktorstwo pierwsza klasa i tu należą sie brawa Denzelowi i Russelowi za ukazanie ich bohaterów w troche szerszym wymiarze niż znanym ze zwykłych filmów gangsterskich. Frank Lucas w wykonaniu Denzela to przede wszystkim kochający rodzinę biznesmen, opanowany i cichy, choć kiedy trzeba bezwzględny i potrafiący przywalić. Richie Roberts w wykonaniu Russela to z kolei roztrzepany, uczciwy glina, który uczciwość w pracy przedkłada na uczciwość w życiu rodzinnym. Totalna antyteza Lucasa. Warto poczekać do końca filmu na pojedynek aktorski Washington - Crowe. Dla mnie remis.
Ale....obaj aktorzy dali troche za mało głębi emocjonalnej swoim postaciom i tu widać ,że najbardziej wyjątkowe kreacje stworzyli aktorzy drugoplanowi - Chiwetel Ejiofor w roli brata Lucasa i legendarna Ruby Dee jako jego matka.
American Gangster to film przepełniony wspaniałym aktorstwem, mrocznym klimatem i zwartą akcją. Mam nadzieję ,ze Oskary to docenią.
A do tych którzy zaraz na mnie wskoczą ,za to ,że oglądam pirackie filmy - nie mam ochoty czekać do stycznia, więc pocałujcie mnie w d.... A do kina i tak pewnie pójdę.