Takie filmy jak "Tajemnice Los Angeles", "Dzień próby", "Cop Land", czy "Policja" różnią się od siebie, ale i wiele je łączy. Są to dobre kryminały/dramaty sensacyjne, pokazujące korupcję w naszym świecie.
"American Gangster" w zasadzie jest o tym samym, ale to tytułowy gangster jest postacią centralną, to o nim jest film, mimo, iż reżyser poświęcił tyle samo miejsca zarówno jemu, jak i nieprzekupnemu gliniarzowi. Czy film stanie się klasyką, nie wiem. Ważne, że został przedstawiony w sposób sugestywny, dobrze nakręcony, bez jakichś tam zbędnych scen, które by psuły całość. To film na faktach, trzeba dodać. I zarówno Frank Lucas jak i Richie Roberts są postaciami realnymi, żyją do dziś. Washington i Crowe dobrze nakreślili swoich bohaterów, więc historia przedstawia się wiarygodnie, kibicujemy im, więc nie są nam obojętni.
Ridley Scott to dobry rzemieślnik, potrafiący wykrzesać z historii coś niecoś. Miał parę arcydzieł, filmów dobrych i ewidentnie kiepskich. Tan jest jednym z jego lepszych, to muszę przyznać, choć nie szczególnie cenię kunszt reżyserski tego pana.
"American Gangster" jest filmem dobrym, stawia kilka dobrych pytań, nie nuży, nie jest tanim moralizatorem, nie ma w nim herosów, tylko prawdziwi ludzie i nasz brudny świat, gdzie korupcja i handel narkotykami są dużym problemem.
Bogactwo i tak zwana sława ma swoje zalety i wady. Co wybierzesz?
Mieć powodzenie i wrogów.
Lub też nie mieć powodzenia i mieć przyjaciół.
Takiego wyboru musimy dokonać.
Jak w życiu.