Właśnie przeczytałem ciekawy artykuł na gazeta.pl o kondycji Hollywood.
Dla czego wspomina-ten film potwierdza go w 100%.
Jest ogólnie nijaki.Do pięt nie dorasta dawnym opowieścią "gangsterskim" jak Kasyno,Chłopcy z ferajny a nawet Donny Brasco...
Szkoda ponieważ myślałem że ten gatunek filmowy troszkę się odrodzi.
Nawet Denzel Washington poniżej oczekiwań(Russell Crowe nigdy nie był moim ulubieńcem)-miernie w porównaniu z jego oscarową rolą za Dzień próby(niezbyt dobry film ale rola nieprzeciętna i styl gry pasował by tutaj jak ulał)Mógł sam pociągnąć ten film ale cóż chyba słabszy "dzień" tego dobrego aktora.
Film pełen fajerwerków ale tak na prawdę nic nie wnosi nowego ani zaskakującego.
Może poza ciekawymi nawiązaniami z materiałów archiwalnych pokazujących Amerykę z innej strony-tej prawdziwej.
Kilka nawiązań do filmu z klasyki gatunku ale tak jak by na siłę i bez większego sensu.Staranie się przemycić coś "większego" poprzez słaby film skierowany do odbiorcy masowego nie mógł skończyć się niczym innym.
Soundtrack odzwierciedla w 100% film-jest nijaki(jedynie co się rzuca w ucho to kawałek który rozpoczyna Jackie Brown)
Ogólnie wielka szkoda bo zapowiadał się ciekawy film-6/10.
To jeden z najwspanialszych filmów jaki powstał w historii kinematografii. Stoi z podniesionym czołem w tym samym szeregu co Scarface czy Godfather...Rewelacyjna reżyseria, Ridley Scott to jeden z niewielu pionierów kreujacych obrazy, wybitne i niezapomniane. Świetny scenariusz napisany przez Steven Zaillian'a, z orginalnymi dialogami w napięciu prowadzi nas przez cały film. Zarówno Denzela Washington jak i Russell Crowe rewelacyjnie wykreowali postacie Frank'a Lucas'a i detektywa Richie'go Roberts'a. Owszem mogę zgodzić się z tym iż zarówno Denzel jak i Russell nie pokazują kolosalnego skoku jakosći od swoich "oskarowych" ról, ale w American Gangster pokazuja 100% TOP swój kunszt, profesjonalizm i talent. Scena w której Frank Lucas zostaje aresztowany to arcydzieło aktorstwa zarówno ze strony Denzela jak i Russela.To najlepsi aktorzy swojego pokolenia, pokazujący w tym filmie kunszt i pełen profesjonalizm...Dodatkowo klimat filmu podkręcaja swietna muzyka oraz zdjęcia Harris'a Savides'a niesamowicie oddające realia lat 70-tych NYC. American Gangster to film wibitny, który bedzie wzorem dla innych chcących nakręcic historie z wilekim rozmachem.Godny następca Ojca Chrzestnego.
American gangster nijaki ??? Nie jest to może "Godfather" Coppoli, pod kilkoma względiami odstaje od klasyki i wręcz geniuszu najlepszego filmu ganagsterskiego, ale nie zgodziłbym sie ze zdnaiem, z enie dorasta do pięt "Kasyno" ,czy "Donny Brasco" O ile pierwszy film Scorsesa, mogę smiało uznać za udany i pokazujący machinę do robienia pieniędzy o tyle drugi to opowieść w sumie o nieudacznikach, za duzo jest tam dziwnych wręcz nienaturlanych dla wyrafinowanych "mafiosów" zachowań, ale oba te filmy sklasyfikował bym niżej niż "American gangster". Dlaczego ?
Otóź powodów jets kilka:
- Scott nie ocenia bohaterów, nadaje im ludzkie cechy, ale nie zapomina o tym kim tak naprawdę są. Frank jest zimny, precyzyjny i pochłoniety Tym co robi, nie ma dla niego miejsca na odstępstwa od reguł które on sam wyznaczył. Chce cos zmienić i sam utwierdza siebie w tym przekonaniu, że jego cel jest dobry choć wcale taki nie jest, żyje w świecie wykreowanym przez ludzi takich jak on i bedąc kontynuatorem dzieła poprzedników nic nie próbuje zminieć. Z drugiej strony jest człowiekiem, który posiada wartosci i je ceni, ale również nie rozczula się nad Światem i sobą pozostajac pewnym siebie i nie zachwainym emocjonalnie czlowiekiem. Poda mi się ze robi wszytsko co powinien, ale równiez nie jest przy tym wszechwiedzący i zawsze podejmuje trafne decyzje.
Natomiast Richie, to policjant, który dzięki zasadom był w stanie skutecznie "walczyć" w Świecie korupcji. Zreszta te zasady były juz niejako wymuszone przez środowisko i całkiem naturalne, dzieki czemu nie mam wątpliwości co do bohaterai faktu czy czasem postac nie jest przerysowanym dobrym policjantem, który zawsze pzrestrzega prawa i walczym ze złym gangsterem.
Co do samej gry aktorów, to o ile Russell Crowe nie specjalnie sie wyróżniał, to gra Denzela mnie nie rozczarowało , perfekcyjnie oddał charakter swojego bohatera, który byl pozbawiony zewnętrzych emocji, będąc jednocześnie przy tym czlowiekiem , a nie maszyną a takie przerysowania zbyt czesto występuja w kinie gangsterskim i bardzo potrafia poirytować. Uważam ze denze nie mógł grąc tak jak w "Dniu próby", tamta postac była zupełnie inna. frank to nie "ulicznik" jeżdżący w podrasowanym samochodzie okradający tych których ma zwalczać. To nie postac której wszysyc mają sie bać, bo jest przestawicielem prawa itd. itp. Frank chce żeby ludzie go szanowali, a zabijanie traktuje jako element uboczny i wymuoszony dla swojej działalości.
Scott to perfekcjonista , wiec od strony technicznej nie można sie do niczego przyczepić.
Rozczarowało mnie jedynie końcowy monolog Franka jaki to on jest nieszczesliwy przez nieuczciwych gliniarzy, brzmi to lekko ironicznie i nienaturalnie, nie mówie konkretnie o tresci , bo rozumiem Franka, ale forma w jakiej wymiawia te słowa która ma niby wzruszyć i zrobić z niego ofiare juz jest nieco cyniczna. Dla mnie arcydzieło włąsnie ze wzgledu na suchy klimat filmu , bez zbednego oceniania bohaterów...