Film ze wszech miar zdumiewający. Początek jak u mistrza gatunku: najpierw trzęsienie ziemi, a potem...
Ale potem napięcie nie rośnie. Choć przecież nie do uwierzenia jest, że Clooney mógłby zagrać w filmie, w którym nic się nie dzieje. I w którym o nic nie chodzi. A jednak. Do końca czekamy na zdumiewające (albo chociaż JAKIEKOLWIEK) rozwiązanie i... końcówka po prostu powala! Nic się nie działo przez cały film i skończyło się na niczym. Półtorej godziny oczekiwania na finał i... nic. Taki film też trzeba umieć zrobić. Oscar dla reżysera!