Mnie się "Amistad" nie podobał, a to głównie ze względu na brutalnośc pierwszej sceny(malownicza rzeźńa!) i okrutną retrospekcję w środku filmu- przypomniały mi się te okropne rysnuki z "Mansfield Parku".... Nie, ja stanowczo nie lubię, jak się pokazuje niewolników. Za to wybitna kreacja Matthew McConaughey jako amibtnego młodego człowieka i wspaniały Hopkins(nominowany do Oscara) w roli drugoplanowej. Aż musiałam obejrzeć drugi raz tę scenę w sądzie, choć trwała chyba z 15 minut. Czy wiecie, że ten tekst, mający w scenariuszu 7 stron, Hopkins wyrecytował w całości z pamięci za pierwszym razem? Tak, ta scena jest arcydziełem. Ale film mi się nie podobał.