To jeden z moich ulubionych dramatów opartych na historycznych faktach. Freeman wypada w nim trochę bezpłciowo, ale gra aktorska Hopkinsa, Djimona Hounsou i Postlethwhite'a jest na bardzo wysokim poziomie no i jeszcze ta muzyka. John Williamsa. Coś wspaniałego.
Takie filmy staram się oceniać pod względem wartości intelektualnej, lecz z Amistadem jest inaczej. Historia niewolników chwyciła mnie za serce. Myślę, że znakomitym rozwiązaniem było pominięcie przedstawienia biegu ich życia do pojmania, jak to bywa w większości takich produkcji. Dzięki znakomitemu aktorstwu, zwłaszcza sir Anthonego nie daje się odczuć nadmiernego patosu. Steven Spielberg to jeden z nielicznych reżyserów, które potrafi sprawić, iż sympatyzuję z głównymi bohaterami i kibicuję im w ich poczynaniach. Oczywiście, czym byłby Amistad bez "Dry Your Tears, Africa". John Williams po raz kolejny udowodnił, że można nazywać go lepszym niż Morricone.