(...) Upiory Khalfouna goszczą na ekranie trochę rzadziej niż robiły to w roku ’79, ale kiedy już pojawiają się tam, gdzie ich miejsce, straszą dość operatywnie. Choć nowy "Amityville" powstał pod banderą Blumhouse Productions, trafimy tu na mniej jump scare'ów niż można by przypuszczać. W wielu aspektach różnice pomiędzy "Horrorem Amityville" a "Przebudzeniem" bywają bardziej niż zniuansowane i koniec końców reboot (jeśli tak film z Bellą Thorne nazwiemy) okazuje się słabszy niż oryginał, ale i tak warto poświęcić mu półtorej godziny swojego czasu, bo bynajmniej nie jest kiepski.
Pełna recenzja: #hisnameisdeath