PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=701669}

Amy

2015
7,5 46 tys. ocen
7,5 10 1 46046
7,4 41 krytyków
Amy
powrót do forum filmu Amy

Płacz i złość

użytkownik usunięty

Świeżo po seansie. Płakałam na i po filmie. Jest mi strasznie smutno jaki los spotkał Amy, jak jej talent w jednej sekundzie znikł ze świata. Dziwne są dla mnie wypowiedzi,że to ona zgotowała sobie ten los...ewidentnie można stwierdzić po wypowiedziach jej chłopaka i ojca,że oboje z nich nie byli warci Amy. Ojciec chciał się tylko wzbogacić na córce,a chłopak (zgodzę się z wypowiedzią z filmu) był jak pasożyt. A Amy była w nim po prostu zakochana,to takie ludzkie w końcu. Nie sądzę,że to jej wina,że ona się sama w to wpakowała. Przecież miłości nie wybierzesz sam. Wstrząsnęło mną też zachowanie mediów w stosunku do niej. Nie zrozumiałe jest dla mnie jak można się śmiać z czyjegoś uzależnienia. Nigdy nie spotkałam się z tym w codziennym życiu. Widzę,że hipokryzja się szerzy coraz bardziej.
Nigdy nie śledziłam losów Amy,ale słuchałam jej muzyki. Nie wiedziałam,że za nią kryję się taka tragedia i cierpienie. Szkoda mi jej tak samo jak szkoda mi Heath Ledgera. Teraz tylko mogę o nich pamiętać i powtarzać ludziom,żeby nie oceniali pochopnie. Dla mnie Amy była niezwykle utalentowana i przede wszystkim wrażliwa. Prawdziwi artyści muszą być wrażliwi,większości z nich właśnie przez tą cechę się nie udaje. Tak jak Amy.
Teraz tylko została nam jej muzyka.I powinniśmy oceniać Amy nie poprzez jej życie czy zachowanie,ale właśnie przez muzykę. Bo dla niej to ona była najważniejsza.

Ćpanie jest dla słabych ludzi mowa o uzależnieniu. Wiedziała jakie niosą ze sobą konsekwencje. Wszystko dla ludzi ale z umiarem i tak, paliłem zioło i piłem lean ale z umiarem, na imprezach. Wiedziała, jak bardzo się wyniszcza a nic nie zrobiła. Miała pieniądze, masę pieniędzy, więcej pewnie niż ja zarobie w życiu i nic z tym nie zrobiła. Nie będę szanował takich ludzi, którzy popełniają samobójstwo albo ćpają z powodu cierpienia a szczególnie miłości. Miłość to w naszych czasach bzdura, kiedyś ludzie żyli ze sobą całe życie dzisiaj po dwa lata. Miłość nie wybiera ale i nie jest zdolna do takich czynów no chyba, że ma się coś z głową. Życie idzie dalej nie ważne jak mocno dostaniesz w dupę to po prostu musisz iść dalej. Ona nie miała tej siły w sobie, szkoda bo głos miała fajny ;)

ocenił(a) film na 8
MontanaGuwop

To, ze niektorzy ludzie zyja ze soba po dwa lata nie oznacza, ze wszyscy tak robia. Ludzie malo sie zmieniaja, tylko nam sie wydaje, ze czasy coraz gorsze. Nie rozumiem jak mozna powiedziec, ze w dzisiejszych czasach milosc nie istnieje, gdy wokol niej lub jej pozorow kreci sie wiekszosc tekstow kultury.

ocenił(a) film na 10
MontanaGuwop

"Love is a real drug, isn't it?" Ona nie była uzależniona od marihuany, umiała ją palić. Dopiero Blake zapoznał ją z twardymi narkotykami, które uzależniają zarówno "silnych" jak i "słabych". A zakochała się w nim tak bardzo, że chciała być z nim jednością - czuć to, co on, a więc w efekcie brać to, co on. Nie było ucieczki, bo nie umiała przestać go kochać, a typ był skończonym ch*jem i widząc, jaka jest bezbronna wobec tego uczucia, nie odstawił narkotyków, tylko kontynuował egoistyczne sterowanie nią. Kiedy Amy odstawiła Blake'a, zdołała odstawić również narkotyki, jednak lukę wypełniła alkoholem. Alkohol był jej "odwalcie się ode mnie". Niemniej jednak, wszystko byłoby inaczej, gdyby nie bulimia. Strasznie mi jej żal, w tym filmie widać jak na dłoni, kto i jak bardzo ją skrzywdził w dzieciństwie (oczekujesz bycia "silną" od dziecka?), depresja i antydepresanty już w wieku 9-14 lat, bulimia którą oboje rodzice olali, to wszystko wyniszczyło jej organizm. Gdyby nie to, jestem pewna, że poradziłaby sobie również z nałogiem alkoholowym. Amy dorastała psychicznie, niestety za późno na jej wyniszczone ciało.

Bardzo nie lubię tego typu facetów, którzy noszą się jak niebywale doświadczeni, ogorzali weterani życia, "czego to ja nie wiem, phi", z którymi po dwóch zdaniach rozmowy okazuje się, że w rzeczywistości wiedzą o życiu bardzo mało.

Polecam posłuchać: Amy Winehouse-North Sea Jazz Festival '04 na yt.
Spoczywaj w pokoju Amy :(

ocenił(a) film na 8

Uderzające jest to, że za równo jej ojciec jak i były facet pojawiają się przy niej w momencie, kiedy staje się gwiazdą. Na początku filmu jakoś nie ma ojca, Blake też pojawia się i znika, ale kiedy za Amy zaczynają gonić paparazzi, nagle obaj stają przy niej, stają się jej "podporą", zaczynają układać jej życie, bynajmniej nie tak, żeby była szczęśliwa - przecież wtedy mogliby okazać się niepotrzebni... Straszne typy. Żal mi Amy, chciała tylko, żeby ktoś się nią zaopiekował, pomógł udźwignąć ogromną kasę, za którą przecież idzie ogromna odpowiedzialność. Kiedy zarabiasz tyle pieniędzy, mnóstwo ludzi zarabia na tobie, twierdząc, że w ciebie "inwestuje" - wszyscy dziwiący się i zazdroszczący powinni zauważyć, że była zmuszana do występów, kiedy cały świat się z niej śmiał, kiedy powinna była uporać się z chorobą - nie mogła, bo wysyłano ją w trasy, gdzie kiedy pojawiała się na scenie tłumy ludzi okazywały swoje niezadowolenie - weź spróbuj pokonać uzależnienie kiedy z jednej strony cię wygwizdują i wyśmiewają, a z drugiej wypychają cię na scenę, bo przecież "zainwestowali" w ciebie. Naprawdę nie miała łatwo.

kreskach

Zgadzam się z autorką założonego tematu na forum. Ale dodam, że w cale nie musimy jej oceniać. Teraz wszystko opiniujemy. Media kształtują nasz światopogląd. Każdy chce być Wszechmocny w krytyce:-). Wyciągnijmy wnioski dla siebie z filmu i będzie ok. Takt i szacunek- tyle. No i nie da się dyskutować na poziomie światopoglądu. Większość ludzi ma już ukształtowany własny "porządek świata". Tylko nadwrażliwiec zrozumie okaleczoną duszę innego nadwrażliwca. Świetny film- Amy jest tak ekspresyjna, sceniczna, że z trudem przekonywałam siebie, że to nie kobieta grająca kogoś, a ona sama.

Film ciekawy, fajnie że zrobiony w formie dokumentu. Najgorsze było patrzeć jak z młodej silnej kobiety (widać było po pierwszych wywiadach, że ma w głowie poukładane) zamieniła się w takie "coś" i miałam wrażenie, że jej ojciec na końcu nie płakał za dzieckiem ze smutku i żalu tylko dlatego, że telewizja i ludzie stali obok.