tylko moim zdaniem, niepotrzebne były te aż nazbyt czytelne aluzje co do niektórych wydarzeń i konkretnych osób. To oczywiście napędza widownię, jako zabieg marketingowy, ale z drugiej strony, zamiast solidnego thrillera political-fiction, mamy taką trochę sPISkową teorię dziejów...
Świetna kreacja Stroińskiego - gangstera obytego w świecie, oczytanego, zwracającego uwagę na poprawne posługiwanie się językiem polskim, choć po uwagach pod adresem młodego, że nie mówi się z pełnymi ustami, i że nie mówi się "żeśmy", czekałem też na zwrócenie uwagi, kiedy Staszek mówi: "ale MI nie lata", ale się nie doczekałem...
Trochę tu brak logiki w tym zwracaniu uwagi na poprawne wysławianie się, nawiasem mówiąc, bo jeśli Lulek naprawdę chciał, by jego młody podopieczny nie wyróżniał się z tłumu, to powinien mówić niepoprawnie, tak jak większość Polaków...
No i ten nieszczęsny dźwięk. Jak w wielu polskich produkcjach,
tego co mówią aktorzy trzeba się nieraz mocno domyślać, bo mamroczą coś pod nosem ledwie otwierając usta. Gdzie się podziała aktorska dykcja, gdzie postsynchrony i nowoczesna technika?