Według mnie poznanie całej historii z perspektywy Wrońskiego jest interesujące, chociaż oczywiście przez to film zostaje okrojony z wątku brata Anny i Lewina. Rola Wrońskiego jest według mnie naprawdę bardzo dobra, aktor wyróżnia się zarówno grą, jak i prezencją. Natomiast według mnie reszta historii jest położona. Nie byłam w stanie polubić Anny w tej ekranizacji - tutaj mamy prawie jednowymiarową postać zarozumiałej, wyuzdanej, rozhisteryzowanej egoistki. Słaby rys psychologiczny. Miłość do syna jest bardzo słabo zarysowana, podobnie jak wrażliwość, czy wyrzuty sumienia. Nie byłam w stanie jej współczuć. Aktorka wygląda wprawdzie ładnie na zdjęciach, ale w filmie w ogóle mi się nie podobała (o wiele lepiej pod względem urody i gry prezentowała się np. Keira Knightley czy Vittoria Puccini, nie wspominając już o Vivien Leigh czy Grecie Garbo). Karenin dobrze zarysowany jako charakter, ale sam aktor jest dla mnie po prostu przerażający. Warto obejrzeć dla samego Wrońskiego i to raczej jako ciekawostkę. Są lepsze ekranizacje.