o, a ten, a znacie ten, co straszy, mami i tumani, o diplodoku, orientmenie, entomologii motylkowskiej, profesorku nerwosolku, szlurpie, burpie i praktycznym panie, a także: twistującym słoniu twisti i dybiącym w brzuchu wieloryba czubku nosa eskimosa, eciu peciu i wszechświecie, wynalazku i komecie, ciotce fru bęc i zagładzie, i tak dalej, i tak dalej..
(spokojnie, to tylko awaria - jak powiedział pilot pewnego samolotu nad pewnym rosyjskim miastem w dwa tysiące dziesiątym roku - już zbliżamy się do końca, do bani z takim wpisem, przepraszamy, zaraz ogłosimy remanent)
o, albo ten, znacie ten - to doprawdy kiepska sprawa i zapomnieć nie wypada - o bąbelku i kudłaczku w pustyni i w paszczy - dwóch największych koneserach wody sodowej epoki późnego peerelu z tą jednakże różnicą, iż pierwszy lubił wodę plus sodę, drugi wprost przeciwnie..
co, nie znacie? a, to posłuchajcie: pan tadeusz, ostatni najazd na komiksiarskiej nice najbardziej prawdopodobnie zbzikowanego raczej czegoś, co powstało z niczego niż niczego - uwiedzionego następnie dziesięcioma tysiącami światów i w następstwie własnych rojeń i urojeń swych zebranych i wylanych uwięzionego w sieci własnej ciekawości, kolorowej materii i absolutnie poschizowanej zabawy - od czasu tej pierwszej kosmicznej eksplozji, która miała miejsca jakieś czterysta dziewięćdziesiąt osiem tysięcy miliardów kwadransów temu!
słowem, w oczekiwaniu na Pana Tadeusza - coś długo go nie ma, ale już jest trailer, którego polecam - zadowalam się namiastkami, ale za to jakimi! znakomity dokument.. no, może nie aż tak, ostatecznie można było z tego na pewno wyciągnąć więcej, niemniej taki, w którym aż chciałoby się pozostać na dłużej i równie wspaniały, a cudownie w rejony własnej istotności swojej wycofany człowiek.. przy okazji - one of my personal hero na polu rodzimej i nie tylko branży komiksowej, chociaż niewiele tu o komiksie - na szczęście, po te odsyłam na allegro albo do anteny krzyku - ale sporo wspomnianych istotności - głównie w partiach wykorzystujących sakramentalne aspekty chodzenia - chodzę, więc jestem! - na potrzeby optyki własnej - widzę, więc jestem! - dwie kropelki atramentu, oceany bytu.