Film po raz kolejny porusza ciekawy problem, który miał być głównym wątkiem filmu, a został potraktowany bardzo pobieżnie.
Pytanie o to, czy roboty mogą mieć świadomość oraz czy mogą być uważane za osoby poruszane są przez pisarzy SF od dziesiątków lat, nie jednokrotnie budując w okół tematu całe sagi powieści. W tym filmie tego nie ma.
Oglądając ten film spodziewałem się postapokaliptycznego świata gdzie roboty ściśle kontrolowane przez ludzi marzą o wyzwoleniu oraz uznaniu ich osobami.
Wyszedł z tego film drogi, gdzie introwertyczny bohater chodzi od miejsca do miejsca, nic nie dopowiada do końca, mikomu nic nie tłumaczy i tylko wpada w coraz to większe kłopoty. Potem już jest tylko gorzej.
Film jest trochę nudny, ale dobrze się ogląda, choć bardzo brakuje większej interakcji po między bohaterami.
Dużym plusem jest jakość scenografii, rekwizytów oraz efektów specjalnych które zostały wykonane bardzo dobrze. Wszechobecne śmieci, zdezelowana zaawansowana technologia i brud kojarzą się trochę z produkcjami pokroju Dystrykt 9.
Cieszę się, że powstają filmy niezależne poruszające taką tematykę, jak Automata czy The Machine. Szkoda tylko, że autorzy ich nie czytają więcej Stanisława Lema, Philipa K. Dicka czy Isaaca Asimova.
Dobrze, że Hollywood nie zabrało się za ten temat, bo przez cały film były by tylko pościgi, wybuchy i strzelanie.
Fani amerykańskich produkcji pewnie będą zawiedzeni tym filmem, w którym roboty praktycznie nie walczą z ludźmi. Tworzą tylko robota owada, takie robo-dziecko, zwierzątko, który może się na człowieka rzucić.
Sporo w tym filmie z Blade Runnera i Dystryktu 9, jeśli chodzi o kostiumy i scenografię.
6/10 to zasłużona ocena.