Czy tylko z notesem w kinie wyliczać kolejne nielogiczności, tak jakby fantastyczna historia o nieistniejącej planecie musiała być logiczna wedle ziemskich zasad? Dlaczego zawsze musicie szukać tylko dziur w całym, a nie potrafić docenić tego, co robi wrażenie pod kątem czystej artystycznej roboty?
A ci "krytycy" to już w ogóle jak dla mnie są bandą smutnych ludzi pogubionych pomiędzy tysiącami obejrzanych filmów a własnym światopoglądem...
Hm, chyba wolałbym już prehistoryczne dramaty, ewentualnie kino katastroficzne epoki kredy...
Avatar 2 poza aspektem wizualnym nie posiada żadnej fabuły, a raczej fabułę na poziomie dziecka z przedszkola i tyle można o nim powiedzieć.
Bajka dla dzieci i nic więcej. Szkoda było mojego czasu i pieniędzy.
Avatar i wszystkie jego części jest już i nadal będzie w historii kina jako jeden z najwybitniejszych filmów. Może Ci się to nie podobać, ale cóż - jesteś w mniejszości. Proponuję żreć mniej popcornu i odłożyć go na trzecią godzinę seansu.
Avatar 1 na pewno jest już w historii kina, dzięki pięknemu, jak na tamte czasy, CGI, które nadal dobrze się trzyma i doskonałemu wykorzystaniu, raczkującego jeszcze, 3D.
Avatar 2, poza ponowie pięknym CGI, nie wnosi nic rewolucyjnego do kina. Dlatego, żeby zapisać się w historii kina, musiałby, albo pobić kasowo część pierwszą, albo doznać totalnej klapy finansowej.
Pozwól, że swoją opinię oprę o zdanie fachowców w swojej dziedzinie. Bo to Ci fachowcy nominują filmy, których wykonanie w swojej dziedzinie jest wg nich ekstremalnie trudne. Zmienisz opinię jeżeli ten Avatar dostanie co najmniej kilka nominacji do najbardziej cenionych nagród?
A ten film jest już w historii kina.
Choćby za zdjęcia na- i podwodne przeplatane ze sobą są ekstremalnie trudne, szczególnie w połączeniu z motion capture. A tym bardziej z dynamiką jaka jest przedstawiona i która wymaga dwukrotnego podniesienia fps, żeby nie zmarnować ciężko wypracowanej sceny ze świetnymi obrazami.
Poza tym za sam fakt kontynuacji Avatara.
Poza tym za zawstydzenie ludzi tym co tak naprawdę dzieje się na naszej własnej planecie, czyli na przykład morderstwami istot tylko za to, że jakaś część ich ciała jest dla ludzi bardzo cenna (w jedynce było to unobtanium, tutaj jest to płyn dający nieśmiertelność). W filmie jest tak dużo odniesień do naszej rzeczywistości, że spełnia on co najmniej kilka ról jednocześnie.
Oczywiście dla wielu ludzi będzie to "film etnograficzny", "strzelanka z CGI", "film wojenny" itp. Ale jak wiadomo średnie IQ w krajach wysokorozwiniętych dość szybko spada z każdym kolejnym pokoleniem. Może to właśnie jest lenistwo intelektualne?
Odniesienie do rzeczywistości na tym poziomie, o którym piszesz jest w każdym filmie Marvela albo DC. Film pomimo pięknych ujęć jest strasznie nudny i infantylny. Joker to jest przykład filmu, w którym zostają poruszone problemy społeczne w wybitny sposób, skłaniający widza do refleksji. A filmów takich jak Avatar dwa były już setki.
Najbardziej kasowy - nie znaczy wybitny. Póki co nie figuruje na żadnej istotnej liście "najwybitniejszych".
Rozumiem, że pierwsza część Avatara była wybitna i zapisze się w historii kina ze względu na innowacyjne rozwiązania. Ale czym druga część zasługuje na miano filmu historycznego?
I oczywiście zbiegło się stado które zna się na wszystkim, od kina, przez inżynierię na biologi kończąc. Przejrzałem sobie profile i większość ich ocen pozytywnych to stare filmy, trochę z początku XXI wieku, a wszystkie nowe filmy są dla nich średnie, bez niczego do zaoferowania. Bo utknęli mentalnie w PRL i dalej nie rozumieją tego ze świat się zmienia, idzie do przodu i dostrzega inne problemy i szuka innych rozwiązań, nie koniecznie będących szyfrem enigmy który trzeba złamać.
Fakt Avatar 2 ma dalej mierna fabułę ale czy wy naprawdę oczekujecie od filmu sf który jest de facto filmem przyrodniczym fabuły… błagam Cameronowi nigdy na tym nie zależało, on od początku pracy nad tym powtarzał ze chce aby to było piękne widowisk i spełnia swoje założenia na 200%. Cameron tworzy swój własny świat, który funkcjonuje, jest realistyczny, tworzy symfonię dźwięków, barw, ruchu, stworzeń i krajobrazów, tworząc niesamowita harmonię jakiej w kinie nie było. Cameron na nowo definiuje kino, dokręcił śrubę, i ten świat jest jeszcze bardziej esencjonalny niż był w 2009 roku.
Popieram Cię w 100 %-ach, dziś jest moda na wieczne narzekanie, zrzędzenie i na siłę szukanie dziury w całym, mam wrażenie, że takim "krytykom" filmowym nic się już nigdy nie spodoba co będzie nowego na ekranach kin, a dlaczego ?? no bo to filmy nowe i nie mają prawa być dobre...są też tacy, którzy jeszcze nie obejrzeli a już wiedzą, że film będzie gniotem, dnem itp. i do tego twierdzą, że takie filmy są dla prostaków czy debili (tak czytałem w innym poście dot. Avatara 2), czyli np. tacy jak ja czy Ty są debilami czy prostakami według tych osób, przykre to trochę....pozdrawiam:-)
Zgadzam się. Dlatego dałem 10 bo magia kina, której nie było, dlatego 10 to też magia. Takie sztuczki.
Dokładnie, beka z ludzi szukających artyzmu w kinie rozrywkowym. Avatara dobrze sie ogląda i nie obraża inteligencji widza jak to robi marvel. Mi tyle wystarczy.
Moim zdaniem, ludzie już w ogóle nie potrafią się cieszyć kinem, szukają tylko dziury w całym, wad i potknięć - każdy film i serial jest teraz "gwałtem na Kosmosie", "gwałtem na ludzkości", "tragedią narodową", "zbrodnią wojenną", itp. Do tego nie wolno mieć własnego zdania, tylko trzeba podążać za tłumem i chwalić to co on i hejtować to co on, głównie jednak hejtować - jeśli zgodnie chwalisz i hejtujesz, masz plusy i kciuki w górę, jeśli nie, masz minusy, kciuki w dół, nie masz gustu, mózgu i nie jesteś 'prawdziwym fanem' danej franczyzy.
Mnie najbardziej interesuje wątek Kiri - może być bardzo rozwojowy. Kwestie telenowelowe jak to, kto się okazuje czyim ojcem i dlaczego czasem można to mieć gdzieś, też są tutaj rozwojowe. Żeby jeszcze nie było, że główny antagonista nawróci się jak trochę utknie na planecie, której nie rozumie. Ale ciekawe też, że po każdej stronie są zarówno jasne jak i ciemniejsze charaktery.
Tak! Potrafię bawić się magią kina. Nie potrzebuję do tego infantylnych obrazków.
"największa nielogiczność" jest taka, że produkcja i montaż tego dzieła trwały 12 lat ;) i są dalsze części w tym samym stylu
Nie jestem przyjacielu. Szczęśliwego nowego roku i wszystkiego dobrego dla Ciebie. Buziaki. Karaluchy pod poduchy. Śpij smacznie.
Fantastyka naukowa to nie czytanka dla dzieci o Kubusiu Puchatku, kolego. I co to za "ziemskie zasady", o których mowa? Prosiłbym o wypunktowanie.
Już Ci mówię dlaczego. Nie jestem żadnym krytykiem ani zbawcą kina, przychodzę do kina aby się dobrze bawić, ale obejrzeć też coś z sensem, a gdzie jest sens w tej fabule? Nie ma, a ładny film dostaliśmy w 2009 roku i wtedy się bronił wyglądem, obrazem, człowiek liczył że w dwójce razem z obrazem scenariusz nadąży no ale niestety się pomylił. Wcale mi nie chodzi o jakiś brak logiki tylko zwyczajnie fabuła tutaj leży.
Taa pewnie...
1. Cameron postawił lagę na to, że ludzie będą w stanie naprawić swoją własną planetę, więc planują najazd bo rzekomo nie mają innego wyjścia. A tu piękny gotowy świat wyglądający jak raj. Odniesienie do naszej rzeczywistości.
2. Zapłodnienie Avatara Grace przez Eywę. W życiu nie przyszłaby mi do głowy taka myśl, żeby w taki sposób przetrwało dziedzictwo zarówno genetyczne jak i mentalne. Logiczne wydaje się tutaj dzieworództwo, czyli jej naturalny genetyczny klon z odnowionymi komórkami macierzystymi (reset licznika śmierci).
3. Zwolnienie się z funkcji Toruk Makto próbując nie eskalować wojny. Kolejne odniesienie do naszej rzeczywistości.
4. Ustawienie fauny Pandory przeciwko ludzkim najeźdźcom już na stałe. Zgodnie z fabułą powieści Planeta Śmierci Harrego Harrisona.
5. 2,5-letni syn Quaritcha wychowany na Pandorze (widocznie przeleciał jakąś pannę przed atakiem w pierwszej części, i co więcej - ona musiała odlecieć bo inaczej zostałaby z własnym dzieckiem) - no pewnie, nie było żadnego zaskoczenia - to przecież popularny myk fabularny w filmach mainstreamu.
6. Wymiana syna za syna - nawet literalnie wypowiedziane. Kolejny typowy myk fabularny. I to że syn nie podąża za nowo poznanym ojcem, skoro miał już okazję go poznać. :D
Jak widać z głowy mogłem wymienić kilka pozycji, przez które fabuła jest w tym filmie co najmniej niebanalna.
Tak więc sorry. Moim zdaniem nie masz racji.
O nie, rodacy nie potrafią bawić się w kinie, bo nie podzielają Twoją opinię o przeciętnym filmie sci-fi XD
Może dlatego, że jak film jest reklamowany przez samego reżysera jako epokowe dzieło, film nowatorski, który musiał powstawać latami, a okazuje się, że jedynie pod względem wizualnym jest faktycznie rewolucyjny, ale fabuła jest prosta jak budowa cepa, to czemu mielibyśmy nie narzekać?
Jeżeli krytyka jest konstruktywna, wytykająca faktyczne błędy, nieścisłości itd., to dla kogoś normalnego, to powinny być motywacją do poprawy. Co, obawiam się, w przypadku Camerona i jego ego, nie będzie miało miejsca.
Tak, fantastyczna opowieść o nieistniejącej planecie powinna być logiczna według ziemskich zasad - nie zasad fizyki, ale zasad logicznego postępowania - ponieważ jest to opowieść napisana przez LUDZI dla LUDZI, w kinie nie siedzą istoty z obcych planet. Nikt nie czepia się latających skał albo stworzeń wodnych pozwalających osobom oddychać pod wodą - to jest fantastyczne i akceptowalne.
Za to uzasadnione jest czepianie się nielogicznego głównego wątku, który z tragicznego konfliktu ludzie - Na'vi z pierwszej części, został przekształcony w pościg złego za dobrym, jak w filmie akcji o superbohaterach i supervillainach. Mieli tyle lat, że mogli tę fabułę naprawdę zrobić lepiej, tak żeby w tym kinie przeżyć szok, jak po wyjściu z Avatara 1, gdzie o filmie myślało się jeszcze przez tydzień. Jednak skupili się głównie na obrazie - super, ale to nie jest wystarczające i od takiego reżysera wymaga się jednak czegoś więcej.
Każdy może oceniać tak jak tego sobie zażyczy. Jeden oceni 10/10 bo mu się spodobały drzewa zrobione w CGI a drugi oceni 1/10 bo film za długi. Taka prawda, ocenianie tego jak ktoś ocenił mija się z celem bo zaczyna się dyskusja na temat samych ocen, a nie filmu. Od siebie dodam, że nigdy nie byłem fanem Avatara (byłem na premierze pierwszego filmu, obejrzałem i gdzieś w czeluściach pamięci zatonął jak Titanic). Więc szczerze powiedziawszy na ten film szedłem kompletnie nieprzygotowany, z wiedzą, że są tam "niebieskie ludziki". Odczucia z filmu bardzo mieszane. Od strony technicznej nie ma do czego się przyczepić, obraz robił wrażenie i wciskał w fotel. Gdy były sceny pod wodą można się było poczuć, że również jest się w tej błękitnej wodzie. Również podobał mi się motyw rodziny jak i symbiozy z naturą. Jednak największy problem mam z fabułą oraz jak zostało to wszystko przedstawione. Uważam, że fabuła jest rozciągnięta do granic możliwości. Również żaden soundtrack nie zagościł u mnie na dłużej w uchu. Ogólnie mówiąc film jest dobry, ale po wyjściu z kina najbardziej to co zapamiętałem, to że ładnie wyglądał.
Tu nie chodzi o krytycyzm. Ale za same "widoki" film nie zasługuje na wysoką ocenę. Nie zaprzeczam, że wizualnie film jest na bardzo wysokim poziomie, ale gdzieś w połowie filmu zacząłem się męczyć fabułą. Nie wymagam, żeby była jakaś porywająca czy coś, ale niech będzie przynajmniej taka, żeby dało się to swobodnie oglądać.
Tak to już jest, jak idą do kina, a nie na film, A potem jeszcze obraza że nic z filmu nie zrozumieli. :D
Nasi rodacy to w niczym nie potrafia- nie dziw sie:D tylko krytyka. W ludziach brak optymizmu to szukaja zaczepki zamiast w sobie to w innych:)
Może coś w tym jest. Patrzę na zwolnienie Czesława Michniewicza i myślę sobie: o co tu chodzi? Facet osiągnął najlepszy wynik na MŚ od 40 lat i postawił się Francji (mistrzowi świata i drużynie, która, jak się okazało, dotarła w Katarze aż do finału), a w nagrodę zdradzili go wszyscy (piłkarze, PZPN i kibice) i wywalono go na zbity pysk. Hłasko miał rację mówiąc, że "w tym kraju jak się kogoś nie lubi to zawsze można z niego zrobić pijaka albo pedała" (wtedy jeszcze to drugie określenie było raczej pejoratywne).
Właśnie wróciłem z kina Film Mega nie pojmuje jak można dać ocenę poniżej 7 ale no spoko są ludzie i ludzia ;p
Bo gatunek sci-fi nie zakłada alogiczności, to po pierwsze. Po drugie, Pandora i przedstawienia wydarzeń na niej są bezpośrednią alegorią autentycznych wydarzeń - czasy kolonizacji, dojeżdżanie ludów miejscowych (autochtoni też są humanoidami), niszczenie przyrody etc.
Jeden z najbardziej nielogicznych filmów jakie oglądałem. Fabuła na siłę wymyślona wyłącznie dla zysku. Stracone pieniądze na bilety. Jedynce nawet do pięt nie dorasta. Nie chce spoilerować, ale błędów logicznych jest dużo.
Zgadzam się z autorem. Mam wrażenie że dzisiaj filmy sci-fi zaczęło oglądać mnóstwo ludzi którzy sci-fi z założenia nienawidzą i nie akceptują nic co nie jest realne i wychodzi poza ich klapki na oczach, z krytykami filmowymi na czele. Niech wracają do swoich romansideł i telenowel zamiast psuć opinie filmom których nie rozumieją. Avatar to wybitne widowisko!