Od razu mówię że nie jestem autorem tekstu poniżej. Znalazłem go na Onecie, a osoba która go pisała się nie podpisała.
Jest on zarazem zabawny, ale pokazuje chyba wszsystkie powielające się postawy krytyków filmu:
''Krytyka Avatara - pełne drzewko postaw
1. Jestem dzieckiem neo i...
A... ponieważ w moim środowisku panuje moda na niepodążanie za modą, będę krytykował film bo większości się podobał.
A2.... ponieważ w moim środowisku panuje moda na niepodążanie za modą, i wszyscy niepodążający za modą napisali, że film ma kiepską fabułę, ja też tak napiszę. Nie oglądałem go, ale co tam.
B. .. przeczytałem na JoeMonsterze, że fabuła jest z Pocahontas, a Pocahontas jest przecież, marne, nie?
C. ... jestem fanboyem Dystryktu 9/ Gwiezdnych Wojen / czegokolwiek, więc próbuję zacząć flejma.
2. Cierpie na Prawacze Zaburzenie Osobowości (Right-wing Personality Disorder) i...
A. ... uważam film za lewacki/antyamerykański/ekooszołomski więc za to go skrytykuję.
B. ... zdaję sobie sprawę, że PZO to choroba, więc ponieważ uważam film za lewacki/antyamerykański/ekooszołomski skrytykuję go za kiepską fabułę/efekty/cokolwiek, żeby nie zdradzić się ze swoją dolegliwością, przynajmniej w pierwszym poście.
3. Jestem lekko głupawy i...
A... poszedłem na Avatara mimo, że nie lubię science-fiction/ nigdy w życiu nie widziałem kinowego science-fiction/ nigdy w życiu nie widziałem kinowego science-fiction oprócz Blade Runnera i jestem zdziwiony względną prostotą scenariusza, brakiem psychologicznej głębi etc.
B... poszedłem na Avatara sądząc, że idę na film adresowany do górnych 5% intelektualnych ludzkości (do których nie należę, ale chciałbym) i jestem zdziwiony, że trafiłem na film który musiał zarobić miliard dolarów by się zwrócić i w związku z tym jest adresowany do górnych 90%, nie trzeba go oglądać pięć razy by zrozumieć, do poprawnej interpretacji nie wymaga wiedzy ezoterycznej etc...
C... lubiłem kinowe science-fiction jako dziecko, filmy te wydawały mi się wówczas skomplikowane, trudne i piękne, nie oglądałem s-f przez ostatnie x lat i teraz porównując wrażenia z Avatara ze wspomnieniami z dzieciństwa zauważam, że jest raczej prosty. Nie przyszło mi jakoś do głowy, by przypomnieć sobie jak "skomplikowane" i "głębokie" scenariusze NAPRAWDĘ miały filmy takie jak Gwiezdne Wojny, Obcy, Predator, Terminator. Jeszcze bym sobie wspomnienia z dzieciństwa popsuł...
D... przed Avatarem widziałem w życiu trzy filmy i każdy miał zupełnie inny scenariusz, dlatego po każdym kolejnym spodziewam się zupełnie innego scenariusza. Niestety jednym z nich było Pocahontas/Tańczący z Wilkami/Ostatni Samuraj (ale, to ważne, nie dwa z nich), dlatego podobieństwo scenariuszowe Avatara zaskakuje mnie i odrzuca. Nie zdaję sobie sprawy, że na takim poziomie ogólności, na jakim Avatar ma "ten sam scenariusz" co jeden z ww., dokładnie wszystkie komedie romantyczne mają "ten sam scenariusz", połowa horrorów ma "ten sam scenariusz" etc. - no, ale w końcu widziałem trzy filmy.
E.. i mam swój własny prywatny Wszechświat, w którym nakręcono już dziesiątki filmów mogących być zcharakteryzowane jako krzyżówka Pocahontas i Starcrafta, z czego większość była lepsza od Avatara. Nie rozumiem dlaczego reszta ludzkości zachwyca się Avatarem, skoro na tym było nie było niezłym pomyśle oparto tyle lepszych filmów, których jakoś nikt nie chwali. Ani nikt nie widział.
4. Nie jestem głupi, ale...
A... nie lubię przygodowego s-f, więc nie oglądąłem Avatara i nie wypowiadam się na jego temat.
B. ... ten film jakoś mi nie podszedł. Zdarza się. W związku z tym (TO WAŻNE) nie piszę debilnych komentarzy na onecie, nie dorabiam ideologii i nie wymyślam nieistniejących wad.
C... żałuję, że tak świetnie zrealizowany film, z tak dobrze przygotowanym światem etc. nie dostał proporcjonalnie dobrego, a zaledwie przeciętny scenariusz. Mam nadzieję, że dysponując już bazą fanów Cameron pozwoli sobie na większą ekstrawagancję w sequelach, a póki co film odbieram lekko negatywnie, ze względu na zmarnowany potencjał.
Którym krytykantem jesteś?:)''
Nie, po prostu za dużo tekstu jest do przeczytania. Wolą krzyczeć, warczeć, bluzgać, zamiast tyle przeczytać i się ustosunkować ;)
nie w nas jadu, lecz jadu w tych któzy ciągle piszą tamte ssame brednie co są na liscie powyżej, a oprocz tego jest grupa ktorej tam nie ma - taka któa wyzywa fanów, porównuje do ciemnej masy i pisze że ten film jest dla ludzi o niskiej inteligencji.
Powyższy tekst można odnieść do wielu filmów. Można także stworzyć równie długą listę fanbojów Avatara.
ponieważ autor tekstu z onetu jest mega fanbojem awatara, jadącym na fanbojów star wars i dystrykt 9 - filmów o wiele lepszych od awatara
Wg ciebie o wiele lepszych, wg innych są to filmy gorsze :) I ani Ty racji nie masz ani nikt inny, to jest zdanie subiektywne, także dodawaj zawsze "Moim zdaniem" a nie wyrażaj poglądu ogółu :) Osobiście Star Wars podobał mi się bardzo, Dystrykt już o wiele mniej.
Twoja wypowiedź w tym kontekście wcale nie brzmi jak Twoje zdanie. Tak się nie należy wypowiadać. Zupełnie inaczej odbiera się zdanie "ten film mnie nudził" od "ten film jest nudny". JEST to stwierdzenie faktu. A Ty wyrażasz swoją opinię więc to jest zwykły błąd. Tak samo "filmów o wiele lepszych". W dodatku skoro to Twoje zdanie to kogo to obchodzi? Niby co to ma do głównego sensu zdania o tym że ten ktoś obraża fanów innych filmów? Moim zdaniem chciałeś podkreślić właśnie to, że on obraża fanów LEPSZYCH filmów i to dla Ciebie jest faktem a nie Twoją opinią. Myślę, że każdy to widzi a Ty tylko piszesz farmazony, że "każda moja wypowiedź jest odgórnie opatrzona "moim zdaniem"".
napociłeś się, zapętliłeś, a i tak z Twojej wypowiedzi wyszło gówno
idąc Twoim tropem, nikt nie powinien nic pisać na forum, bo kogo to kurwa obchodzi
ps. co mnie obchodzi Twoje zdanie...
Absolutnie nic nie zrozumiałeś z mojej wypowiedzi. Cóż i tak wiem , że się nie przyznasz do tego, że stwierdziłeś "fakt" że to są lepsze filmy po to, żeby pokreślić "jak on śmie obrażać fanów lepszych filmów".
"ps. co mnie obchodzi Twoje zdanie..."
Tego tez widzę nie zrozumiałeś. Nie chodziło mi, że nikogo nie obchodzi Twoje zdanie NA TEMAT, ale co ma to, że dla Ciebie to są lepsze filmy w kontekście wypowiedzi? To tak jak byś napisał "obrażał fanów filmu SW a ja lubię gruszki i mieszkam w mieszkaniu". Stąd twierdzę, że wcale nie wyrażasz swojej opinii tylko usiłujesz nachalnie wmówić, że to są lepsze filmy podając to jako fakt. Sory ale lolop Ci prawdę powiedział a prawda w oczy kole.
oczywiście, że powiedział prawdę, a ja przyznałem mu rację
co nie zmienia faktu, że nie rozumiem Twojej niezdrowej fascynacji moją wypowiedzią
nie napisałem " - a twoja stara robi pałę bezdomnym psom", tylko " -filmów o wiele lepszych od awatara"
wyraziłem swoją opinię, do czego mam prawo. jedyna moja wina jest taka, że nie napisałem "moim zdaniem" - jak zresztą 90% filmwebowiczów
nawracaj wzystkich
Avatar zawdzięcza swój sukces dzięki wspaniałym wizualnym efektom, pięknej wzruszającej opowieści i postaci Neytiri - czyste piękno.
"wolę hardware sf od fantasy"
Jełopie nie potrafisz nawet napisać nazwy gatunku który tak lubisz. sf o podzespołach komputerowych jest najlepsze, gratuluję.
Ja się nie zgadzam z powyższą listą, sam mam PZO i nie przeszkadzało mi to w odbiorze avatara. Z PZO można żyć :)
"Hardware is a general term for the physical artifacts of a technology. It may also mean the physical components of a computer system, in the form of computer hardware.
Hardware historically meant the metal parts and fittings that were used to make wooden products stronger, more functional, longer lasting and easier to fabricate or assemble.[citation needed]
Modern hardware stores typically sell equipment such as keys, locks, hinges, latches, corners, handles, wire, chains, plumbing supplies, tools, utensils, cutlery and machine parts, especially when they are made of metal.
Widzisz w tym cytacie związek z sf bo ja jakoś nie głąbie.
Chyba że masz na myśli rodzaj sf traktujący o podzespołach komputerowych, metalowych narzędziach czy wzmacnianiu drewnianych elementów konstrukcji?
"physical artifacts of a technology"
kurwa głąbie
techniczne sf - takie w którym nacisk położony jest na broń, mechy, statki, ogólnie rzecz ujmując technologię - obejrzyj alien, aliens, dystrykt 9 itp.
cameron położył za mały nacisk na te aspekty, a za duży na basniowy świat
teraz kurwa zrozumiałeś???
Przede wszystkim idioto, istnieje hard sci-fi, a nie hardware sci-fi, i nie polega na skupianiu się na broniach i mechach, tylko na nauce. na maksymalnym przewidywaniu rozwoju nauki lub konsekwencji tego rozwoju i na maksymalnej zgodności z obecną wiedza. I tak np. dystryk 9 czy alien z hard sci-fi nie mają nic wspólnego. Może Odyseja kosmiczna ma, i troszeczkę star trek, ale generalnie hard sci-fi to gatunek wybitnie nie filmowy, bo nie da się na filmie przez 10 minut tłumaczyć widzowi działania reaktora.
Więc proszę cię, nie wypowiadaj się o rzeczach o których nie masz pojęcia, a zwłaszcza o gatunkach których nazw nawet nie znasz.
a czy ja piszę o hard sf cioto? gdziekolwiek?
napisałem, o jaki rodzaj sf mi chodzi, w takim rozumieniu "hardware" jaki podałem jak najbardziej można nim określić takie filmy jak aliens czy dystrykt 9
co za kurwa kretyn, piszę o filmach, a ten mi napierdala terminem "wybitnie nie filmowym"
wypierdalaj trollu
Nie ty piszesz o nieistniejącym gatunku sci-fi, a nawet znasz jego filmowych przedstawicieli, więc chyba nie jest to niefilmowy temat :)
Ale ok, poruszajmy się w tym nowym stworzonym przez ciebie gatunku. W avatarze masz: Skorpiony, Dragona, wachadłowiec, Avatary, ekwipunek marines, mechy, broń marines, koparki, buldożery, statek kosmiczny, a co masz w aliens? Statek kosmiczny i jego przepastne korytarze i kilka sztuk broni? To ci dopiero. A w dystrykcie co masz? Statek kosmiczny, moduł statku kosmicznego, jednego mecha, kilka sztuk broni, i cylinder z paliwem. Nadal blado w konkurencji z avatarem.
ja nie tworzę nowego terminu, tak określam sf jaki lubię
już kiedyś w innym temacie pisałem - gdyby cameron bardziej skupił się na ludziach, ich technologii, broni itp. film byłby na 10/10
niestety on wolał baśniowy świat na'avi, "pterodaktyle" i łuki
A jak ja pisałem cameron bardziej skupiał się na ludziach i sprzęcie, niż filmy które podałeś jako przykład, także w świetle sci-fi które lubisz nie rozumiem co możesz zarzucać avatarowi, patrz post wyżej.
oceniłem awatara na 7/10 z powodu zbyt dużej ilości fantasy
nie to, że mi się nie podobał, ale to co wszystkich zachwyca, mnie nudziło
nie zauroczyła mnie kultura na'avi, nie podnieca mnie neytiri
O, i to jest np. wypowiedź która rozumiem, nie szukanie dziur tam gdzie ich nie ma.
Kmiotku, fani S-F nie muszą dokładnie oficjalną nazwą tytułować gatunek, tylko nazwać go potocznie, i nikt nie będzie miał o to pretensji i de facto, każdy wie o co chodzi. Idź do kina 10 raz oglądać Avatara, a nie piszesz na tematy, wykraczające twoją wiedzę.
obrona avatara - pełne drzewko postaw.
1. jestem dziecko i...
a) ponieważ w moim środowisku panuje podniecanie się nowościami, będę bronił tego filmu, bo niektórym się nie podobał
b) przeczytałem na joemonsterze, że fabuła jak z pocahontas, a że pocahontas nigdy nie widziałem, bo jestem już taki dorosły (16 lat), to będę pisał, że to bzdury i nie ma choćby małego podobieństwa
b1) albo oglądałem pocahontas i wiem, że oba filmy mają dość zbliżoną fabułę, ale uznam, że to działa na korzyść avatara, bo dzięki sztampowej fabule film jest uniwersalną baśnią
c) jestem fanbojem avatara, więc próbuję zacząć flejma z każdym komu się avatar nie podobał
2. cierpię na zaburzenia osobowości i
a) uważam film za głęboki/proekologiczny/antyglobalistyczny, dlatego myślę, że zasługuje na oscara, telekamerę i nobla
b) wiem, że zaburzenia osobowości to choroba, więc nie będę bronił głębokiej fabuły z przesłaniem, tylko strony audiowizualnej, która przecież jest jedynym wyznacznikiem jakości filmu
3. jestem lekko głupawy i..
a) poszedłem na avatara, mimo że wcześniej nie widziałem żadnego filmu s-f i jestem zachwycony oryginalnością scenariusza i głębokim przesłaniem filmu
b) poszedłem na film dedykowany dla 90% widzów, czyli dla motłochu. popcorn mi smakował, a efekty były ZA-JE-BI-STE, dlatego śmiać mi się chce z tych 5% inteligentnych ludzi, którzy myśleli, że reżyser przez 10 lat mógł wymyślić ciekawszą i mniej sztampową fabułę
c) będąc dzieckiem nie oglądałem filmów s-f takich jak gwiezdne wojny, terminator, obcy czy predator. będąc dorosłym też zresztą nie, bo po te filmy są przestarzałe i mają brzydkie efekty. dlatego nie rozumiem jak krytycy mogą pisać, że gwiezdne wojny z lat 70 są lepsze od avatara.. przecież tam użyto jakiś tekturowych stateczków! widziałem kiedyś na youtube! fe!
d) z racji, że w życiu widziałem 3 filmy i każdy z nich był głupkowatą komedią dla nastolatków/głupim filmem sensacyjnym/2012, avatar wydał mi się piękny i głęboki. nigdy wcześniej nie widziałem tak pięknie zrealizowanego filmu, który by łechtał moją duszę i kazał myśleć o kosmitach przez następne 2 miesiące. będę jechał krytyków, którzy lubią tylko dramaty psychologiczne i mają już serce z kamienia. nie umieją zrozumieć prostoty i piękna avatara.
e) nie widziałem żadnego filmu, do których porównuje się avatara. krytycy wymyślają jakieś filmu z kosmosu, o których nigdy nie słyszałem. a jeśli nie słyszałem, to bankowo ONE NIE ISTNIEJĄ I NIKT ICH NIGDY NIE WIDZIAŁ.
4. nie jestem głupi, ale..
a) nie lubię przygodowego s-f, więc nie oglądałem avatara i nie wypowiadam się na jego temat
b) ten film mi się bardzo spodobał. zdarza się. w związku z tym (TO WAŻNE) nie piszę debilnych komentarzy na filmwebie, nie dorabiam ideologii i nie wymyślam nieistniejących zalet.
c) żałuję, że tak świetnie zrealizowany film, z tak dobrze przygotowanym światem etc. nie dostał proporcjonalnie dobrych widzów, tylko dwa obozy podzielone na obrońców i krytyków, z których ci drudzy nie potrafią docenić piękna ów filmu. mam nadzieję, że cameron, dysponując milionami dolarów pozwoli sobie na jeszcze więcej efektów w sequelach, tak żeby krytycy nie mieli się do czego przyczepić. a póki co, film odbieram mocno pozytywnie i daję mu 10/10
i typ ode mnie:
d) bardzo podobał mi się avatar. doceniam jego rozmach i audiowizualną realizację. nigdy nie widziałem lepszych efektów specjalnych. ale po seansie spojrzałem na film chłodnym i w miarę OBIEKTYWNYM okiem. dostrzegłem, że film ten był świetną rozrywką, ale nie posiadał porywającej historii, gdyż cameron nie pokusił się o bardziej skomplikowany scenariusz, pewnie ze względu na target produkcji. z racji, że widziałem już trochę filmów, mogę śmiało stwierdzić, że film scenariuszowo nie jest idealny. gra aktorska też nie jest najwyższych lotów. no ale sprawna realizacja i miażdżące efekty, a także wartka akcja, sprawiają, ze film ten mogę ocenić na 7. i myślę, że to dobra i sprawiedliwa ocena, ani nie krzywdząca tego filmu, ani nie gloryfikująca go. no bo żeby dostać 1, trzeba zrobić prawdziwe gówno. ale żeby dostać 10, trzeba wyjść poza schemat i zrobić coś świeżego, a nie tylko kopiować uniwersalne baśnie, nieważne jak dobrze się to zrobi.
ja jestem tym ostatnim typem, a z zajadłych krytyków, jak i z zajadłych obrońców śmiać mi się chce. jesteście żałośni. wracajcie na onet. cześć!
"gdyż cameron nie pokusił się o bardziej skomplikowany scenariusz, pewnie ze względu na target produkcji."
Widziałeś film? Jesteś jego targetem.
doczytaj do końca. widziałem, film spodobał mi się. tyle, że ja oprócz widocznych zalet, zauważam także widoczne wady.
a cameron nastawił się na widza niewymagającego i to był jego target. ja o jego targecie nic nie wiedziałem, idąc do kina. myślałem, że będzie to dzieło ciekawsze. nie było.
Cały problem "Avatara" polega na tym, że jego fabuła rzeczywiście jest kiepskawa:) Ale, że kasę zarobił, to globa zgarnął;)
A ja dalej będę drążył to samo. Jeśli ktoś uważa, że Avatar ma kiepską fabułę, to samo może powiedzieć o Gwiezdnych Wojnach i Władcy Pierścieni. Oba to nabijacze kasy, ten pierwszy jest o walce dobra ze złem a ten drugi o małym gościu który idzie wrzucić pierścień do wulkanu. Patosu tam tyle samo co i w Avatarze. Więc pytam, skąd taka różnica poglądów ?
(Podkreślam, że podziwiam Tolkiena nie Jacksona.)
gwiezdne wojny jako cała saga mają więcej plusów, np.
- lepsza muzyka
- lepsza gra aktorska (chociażby liam niesson, czy ford)
- ciekawszy scenariusz (sporo zwrotów akcji, wyraźniejsze nakreślenie postaci, dylematy ów postaci)
jeśli porównywać tylko nową nadzieję i avatara, to fakt, że oba te filmy mają zbliżoną i prostą fabułą. w takim wypadku, trzeba zauważyć, że nowa nadzieja ma ponad 30 lat, a więc to ona wygrywa w tym starciu. przed nią nie było zbyt wielu filmów traktujących o kosmosie i wojnach w tymże.
władca pierścieni:
już pomijając większą różnorodność przedstawionego świata, czy ciekawsze postaci, należy pamiętać, że jackson był tutaj tylko ODTWÓRCĄ tolkienowskiego śródziemia. pisząc, że władca pierścieni jest taki prosty jak avatar, przyrównujesz dzieło tolkiena do scenariusza avatara. a to chyba nie do końca sprawiedliwe.
poza tym, podobnie jak w przypadku nowej nadziei. książka została napisana w latach 50 (z tego co pamiętam). gdyby avatar był wzorowany na książce, którą ktoś napisał pół wieku temu, powiedziałbym, że to pięknie zekranizowana baśń s-f. ale że pomysł na scenariusz narodził się w przeciągu ostatnich 10 lat, kiedy cameron miał świadomość istnienia wielu dzieł tego typu, jest to dla mnie historia ciut oklepana, jak na dzisiejsze czasy. i może nadaje się do dobrego filmu rozrywkowego, ale na pewno nie nadaje się do określenia avatara mianem arcydzieła.
Lepsza muzyka - zgadzam się.
Lepsza gra aktorska? Z której strony? Na grę aktorów w pierwszej trylogii trzeba patrzeć przez palce, na grę aktórw w nowej trylogii patrzy się przez pryzmat zmarnowanego potencjału. Liam Neeson to pokazał co potrafi np. w rob roju, w star warsach lepiej by było gdyby zagrali mniej znani aktorzy, przynajmniej widziało by się postać, a nie biednego liama neesona wciśniętego w banalną postać qui gona.
Co do fabuły powtórzę po raz kolejny. Tolkien Lucas i Cameron, korzystali w swoich historiach z uniwersalnego mitu. Książka tolkiena może powstała 50 lat temu, ale w stosunku do tego co było 100 czy 200 czy 500 lat temu jest nadal wtórna. Chcesz szukać źródeł, szukaj u homera, u bardów itd.
"- ciekawszy scenariusz (sporo zwrotów akcji, wyraźniejsze nakreślenie postaci, dylematy ów postaci)"
To czy ciekawszy to jest indywidualna kwestia, jednego bardziej jara walka rebeli z galaktycznym imperium, innego najazd ludzi na navi. Zwroty akcji w star wars są na tym samym poziomie co w Avatarze. W obu filmach masz odsiecze kawalerii w ostatniej chwili itd, w Star Wars jest dodatkowo wątek telenowelowy, brook jest synem ridża, a luk dartha vadera. Zdaje się, że kwestia Luk i'm your father to obecnie synonim taniego zwrotu akcji. Co to znaczy wyraźniej nakreślone postacie? Tzn, jeszcze bardziej jednoznaczne i proste? I jaki niby dylematy w Star Wars? Kto tam miał dylematy? Co ty za bajki opowiadasz?
tolkien i lucas stworzyli bardziej rozbudowane światy.
cameron stworzył jeden księżyc i prymitywny lud podobny do indian, kochających przyrodę. lucas stworzył sieć planet, razem z ich zwyczajami, wierzeniami, sporami i gatunkami, etc. no ale tutaj mogę dać szansę cameronowi, bo powiedział, że nakręci jeszcze 2 części. może pokaże trochę więcej uniwersum.
tolkien był już arcymistrzem jeśli chodzi o budowę nowego świata. i jasne, że korzystał z mitów (np. celtyckich), ale i tak odwalił kawał dobrej roboty. nad całą mitologią pracował większość swojego życia. cameron pewnie z miesiąc.
lepiej nakreślone postaci w gwiezdnych wojnach rozumiem jako bardziej LUDZKIE. bo zarówno anakin, jak i luke, obi wan, czy nawet yoda przechodzili jakieś przemiany duchowe. mieli jakieś dylematy moralne, nie wiedząc czy być po ciemnej czy po jasnej stronie mocy, nie wiedząc co jest dobre, a co złe. a avatarze tylko główny bohater ma jakiekolwiek dylematy. chociaż i tak niewielkie. cała reszta jest albo ok, albo do dupy.
jeśli chodzi o zwroty akcji, to problem avatara polega na tym, że ICH NIE MA. zwrot akcji ma na celu zaskoczenie widza. ja się nie czułem ani razu zaskoczony. no bo jeśli nie spodziewałeś się, że jake będzie z niebieską lalą, albo że przyroda zwycięży, bo te ich mastodonty się zjednoczą z kosmitami, to naprawdę musiałeś mieć wyłączone myślenie w trakcie seansu.
"cameron stworzył jeden księżyc i prymitywny lud podobny do indian, kochających przyrodę. lucas stworzył sieć planet, razem z ich zwyczajami, wierzeniami, sporami i gatunkami, etc. no ale tutaj mogę dać szansę cameronowi, bo powiedział, że nakręci jeszcze 2 części. może pokaże trochę więcej uniwersum."
Ale po co więcej, więcej nie znaczy lepiej. Cameron stworzył pandorę z tak szczegółowością o jakiej lucas nigdy nie marzył. Ja nie wiem w czym ty masz problem. Lucas poszedł na ciągłe przenoszenie miesca akcji, bum tam bum siam, i pojedynak na rzece lawy (tandeta). Lucas poszedł w ilość, wymyślił kupę światów, i kupę śmiesznych kosmitów, cameron poszedł w dokładność. Poza tym historia chyba wymaga tego, żeby akcja działa się na jednej planecie. To nie galaktyka dawno dawno temu, a silników FTL nie kupuję się na pustyni na bazarze. Zresztą Pandora swoimi krajobrazami spokojnie obdzieliłaby z 15 planet star wars.
"lepiej nakreślone postaci w gwiezdnych wojnach rozumiem jako bardziej LUDZKIE. bo zarówno anakin, jak i luke, obi wan, czy nawet yoda przechodzili jakieś przemiany duchowe. mieli jakieś dylematy moralne, nie wiedząc czy być po ciemnej czy po jasnej stronie mocy, nie wiedząc co jest dobre, a co złe. a avatarze tylko główny bohater ma jakiekolwiek dylematy. chociaż i tak niewielkie. cała reszta jest albo ok, albo do dupy."
Nie bądź śmieszny, jedyna przemiana to anakina w dartha vadera, a ktorstwo christensena to jest już żal, dowodem wielka kariera jaką zrobił po roli w star wars. Jeśli dla ciebie yoda czy ktokolwiek w star wars miał dylematy to chyba inne filmy oglądaliśmy. To że vader sprzedawał lukowi gadkę o potędze mocy, a luk się bił z myślami 10 sekund to nie sa dylematy moralne. Dylemat moralny, to jest np. Avatarze w konflickie ludzie - złorze - navi i zdradzie jakea.
"jeśli chodzi o zwroty akcji, to problem avatara polega na tym, że ICH NIE MA. zwrot akcji ma na celu zaskoczenie widza. ja się nie czułem ani razu zaskoczony. no bo jeśli nie spodziewałeś się, że jake będzie z niebieską lalą, albo że przyroda zwycięży, bo te ich mastodonty się zjednoczą z kosmitami, to naprawdę musiałeś mieć wyłączone myślenie w trakcie seansu."
Nie zaskoczyła cię aktywna pomoc przyrody, a zaskoczył cię powrót hana solo? No to gratuluję włączonego myślenia. Chyba, że podziałeś się zwrotów akcji i, że quaritch powie, jake, i'm your father, no to przepraszam.
"Nie zaskoczyła cię aktywna pomoc przyrody, a zaskoczył cię powrót hana solo? No to gratuluję włączonego myślenia. Chyba, że podziałeś się zwrotów akcji i, że quaritch powie, jake, i'm your father, no to przepraszam."
czy ja napisałem, że zaskoczył mnie powrót hana solo? nie widzę.
ale zaskoczył mnie fakt, że luke jest synem vadera, kiedy oglądałem ten film po raz pierwszy. i zaskoczył mnie fakt, że leia to jego siostra.
dylematy miało wielu bohaterów gwiezdnych wojen:
anakin - rzecz wiadoma.
luke - czy walczyć z rebelią, czy przejść na ciemną stronę mocy i stanąć u boku ojca.
han solo - pomagać rebelii czy mieć ją w dupie
obi wan - być lojalnym wobec anakina, czy sprzedawać go radzie. a potem, czy pomagać lukowi, czy olać i mieszkać w jaskini.
yoda - walczyć z wrogiem, którego nie da się pokonać, czy zaszyć się na bagnach. no i czy uczyć młodego luka, czy oszczędzić mu tego.
a to tylko kilka postaci pierwszoplanowych. a nawet c3po miał dylemat, czy trzymać się z r2d2, czy nie. czyli nawet roboty miały bardziej ludzkie uczucia, niż podzieleni na dobro i zło bohaterowie avatara. (nie licząc głównego bohatera, który jednak miał ciężki orzech do zgryzienia).
"ale zaskoczył mnie fakt, że luke jest synem vadera, kiedy oglądałem ten film po raz pierwszy. i zaskoczył mnie fakt, że leia to jego siostra."
Sorry ziom ale to cię zaskoczyło chyba 6 lat po premierze nowej nadziei, w finałowym odcinku trylogii powrocie jedi. Jeśli takie zwroty akcji są dla ciebie tak niesamowite, to naprawdę, polecam Dynastię albo coś w ten deseń.
"anakin - rzecz wiadoma.
luke - czy walczyć z rebelią, czy przejść na ciemną stronę mocy i stanąć u boku ojca.
han solo - pomagać rebelii czy mieć ją w dupie
obi wan - być lojalnym wobec anakina, czy sprzedawać go radzie. a potem, czy pomagać lukowi, czy olać i mieszkać w jaskini.
yoda - walczyć z wrogiem, którego nie da się pokonać, czy zaszyć się na bagnach. no i czy uczyć młodego luka, czy oszczędzić mu tego."
Zajebiste dylematy z których wszystkie sprowadzają się do: olać sprawę czy coś zrobić? Dylemat moralny to jest wtedy kiedy mamy doczynienia z sytuacją trudną z moralnego punktu widzenia, gdzie nie ma prostego rozwiązania. W million dollar beaby masz dylemat moralny, w avatarze masz dylemat moralny: czy można kosztem jednej cywilizacji ratować inną, czy lojalność wobec grupy jest mniej ważna, niż moralność. W star wars nie ma w ogóle dylematu, bo od początku do końca wiadomo co jest dobre a co złe i jak powinien postąpić bohater.
"a to tylko kilka postaci pierwszoplanowych. a nawet c3po miał dylemat, czy trzymać się z r2d2, czy nie. czyli nawet roboty miały bardziej ludzkie uczucia, niż podzieleni na dobro i zło bohaterowie avatara. (nie licząc głównego bohatera, który jednak miał ciężki orzech do zgryzienia)."
Taaa zajebisty były dylematy w star wars, iście kino moralnego niepokoju, roboty były tak ludzkie, że się zastanawiały czy ratować świat czy uciekać. Nie no to avatara wciąga nosem, cały konflikt między poznaniem, badaniami, a destrukcyjną eksploatacją, cały konflikt między poznaniem i zrozumieniem navi a zniszczeniem ich, wymięka wobec rosterek C3PO :)
a teraz mi wskaż miejsce, gdzie napisałem, że którykolwiek bohater gwiezdnych wojen miał dylemat moralny.
bo ja nie widzę. kolejny raz kłania się nieumiejętność czytania ze zrozumieniem. napisałem, że mieli DYLEMATY, niekoniecznie moralne (chociaż anakin miał i takie). i nie mówię, że gwiezdne wojny to dzieło wybitne i głębokie. ale postaci są tam zarysowane lepiej niż w avatarze. i tylko to chciałem zauważyć.
a avatarze jest przedstawiony problem. dosyć poważny. i Ty to zauważasz i ja to zauważam. ale w filmie wygląda to tak, jakby tego problemu nie zauważali główni bohaterowie. jedni są tam za kasą, inni za przyrodą. nikt się nie zastanawia nawet przez chwilę, że może robimy coś źle.
i w avatarze nie ma żadnej mowy o tym, że ziemia zginie jeśli nie pozbierają kamyków na pandorze. ludźmi kieruje tylko chęć zbicia fortuny. nie wiem skąd wytrzasnąłeś motyw, że nasza cywilizacja atakuje pandorę, żeby uratować siebie. niczego takiego w avatarze nie było.
a i jeszcze ps. luke dowiaduje się, że vader jest jego ojcem w "imperium kontraatakuje", a nie w "powrocie jedi". i ja mówiłem o całej trylogii, a nie tylko o nowej nadziei. w nowej nadziei nie zaskoczyło mnie raczej nic i uważam ten film za równie banalny jak avatar. ale cała saga to już inna sprawa.
"a teraz mi wskaż miejsce, gdzie napisałem, że którykolwiek bohater gwiezdnych wojen miał dylemat moralny."
Heh, no wybacz, widzisz, nadinterpretuję twoje zdanie, bo jeśli odebrać je tak jak chcesz, to już w ogóle dramat. Z takim podejściem to możesz zrobićdylemat ze wszystkiego. Dylemat ma neytiri czy zabić jakea, czy sgo uczyć, dylemat ma tsu tey czy go zabić czy pozwolić się panopszyć, dylemat mają wodzowie naytiri, czy go zabić, czy nauczyać, dylemat ma korporacja, czy PR czy kamienia, dylemat ma dyrektor, czy użyć siły czy nie, dylemat ma pani doktor, czy się słuchać quaritcha czy nie, dylemat ma reszta naukowców, czy słuchać się korporacji czy sięsprzeciwić i ryzykowaś życiem, dylemat ma trudy, czy strzelać w domowe drzewo czy się wypisać. Takich dylematów to jest 4500 w każdym scenariuszu, wiec sorry ale to niepoważne.
"a avatarze jest przedstawiony problem. dosyć poważny. i Ty to zauważasz i ja to zauważam. ale w filmie wygląda to tak, jakby tego problemu nie zauważali główni bohaterowie. jedni są tam za kasą, inni za przyrodą. nikt się nie zastanawia nawet przez chwilę, że może robimy coś źle."
Zastanawiali się dokładnie tyle ile trzeba, a gwiezdnych wojnach luk też nie debatował, czy zniszczenie gwiazdy śmierci nie doprowadzi do śmierci tysięcy niewinnych robotników i cywili, w avatarze postacie zostały postawione przed wyborem, jedni zdecydowali atakować navi, a drudzy bronić navi, przez cały czas przewijały się próby załatwienia sprawy negocjacjami czy przekonania dyrektorka i quaritcha, że pandora to nie tylko kamienie w jej wnętrzyu.
"i w avatarze nie ma żadnej mowy o tym, że ziemia zginie jeśli nie pozbierają kamyków na pandorze. ludźmi kieruje tylko chęć zbicia fortuny. nie wiem skąd wytrzasnąłeś motyw, że nasza cywilizacja atakuje pandorę, żeby uratować siebie. niczego takiego w avatarze nie było."
To fakt, w filmie te motywy zostały wycięte i wiadomo o tym z różnych wywiadów itp. Ten element prawdopodobnie zostanie zawarty w wersji reżyserskiej i film na pewno wiele dzięki temu zyska.
"a i jeszcze ps. luke dowiaduje się, że vader jest jego ojcem w "imperium kontraatakuje", a nie w "powrocie jedi". i ja mówiłem o całej trylogii, a nie tylko o nowej nadziei. w nowej nadziei nie zaskoczyło mnie raczej nic i uważam ten film za równie banalny jak avatar. ale cała saga to już inna sprawa."
To może się wstrzymaj z ocenami całej trylogii aż się cała trylogia pojawi.
matko boska. mi nie chodzi o sam dylemat, tylko o fakt, że w avatarze NIE WIDAĆ, żeby ktoś miał dylematy. żeby była choćby jedna scena gdzie szefowie ów korporacji zastanawiają się czy użyć siły. NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO. widzimy tylko, że jedni robią pif-paf, a drudzy są szlachetni. nie ma scen sugerujących, że ktokolwiek się nad czymkolwiek waha. no może oprócz jake'a. jego dylematy pokazują chociażby sceny z videoblogiem. ale to tylko on. jest wyjątkiem w tym filmie.
jakbyś oglądał gwiezdne wojny to wiedziałbyś, że luke przez pół powrotu jedi siedzi z imperatorem i zastanawia się czy być zły czy dobry.
i wybacz, ale ja o żadnych wywiadach na temat ukrytych motywów ziemian nie czytałem. co nie zmienia faktu, że oceniam film, a nie to co powiedział reżyser w wywiadzie. w filmie tego nie ma, więc dla mnie sprawa jest zamknięta. jak będzie w wersji reżyserskiej, to obejrzę i się wypowiem. może wtedy dam wyższą ocenę, a może nie.
i dlaczego mam się wstrzymać z oceną filmu, dopóki nie pojawi się cała trylogia? gwiezdne wojny oceniam jako całość, bo to jedna spójna historia. avatar też jest jedną spójną historią. ma początek, ma finał. jak cameron nakręci następne części to również i je obejrzę i ocenię. a potem ocenię pewnie jako trylogię. póki co nie ma żadnych sequelów, więc oceniam to co jest. a to co jest, nie zadowala mnie w stopniu wystarczającym.
"Ale po co więcej, więcej nie znaczy lepiej."
Minimalnie mało znaczy źle:P
"i pojedynak na rzece lawy (tandeta)."
Tandetnych motywów w Avatarze na pęczki..
Tyle mogę się czepić:P Co do reszty masz racje, ale w tych dwóch miejscach wg mnie jednak ustępuje SW
O sorry jeśli chodzi o mastodony to ja się tego nie spodziewałem, nie spodziewałem się że ktoś wpadnie na tak idiotyczny żałosny sztampowy pomysł
Gwiezdne Wojny
-muzyka - znam tylko motyw przewodni, raz próbowałem słuchać i wg mnie nie nadaje się do słuchania
-lepsza gra aktorska ? Harrison Ford tylko i do złudzenia przypomina zachowaniem indiana jonesa - czy tam na odwrót
Oczywiście biorąc pod uwagę uniwersum SW jest dużo bogatsze, ale wg mnie niekoniecznie lepsze, sama charakteryzacja obcych ras jest dla mnie śmieszna, podobnie jak rozumienie dźwięków wydawanych przez Chewbacce. Poza tym gdyby nie Harrison Ford film w ogóle nie wywierałby chyab na mnie pozytywnych emocji, postacie jak Vader nie są modelowym przykładem czarnego charakteru - nie wywierał on na mnie żadnych uczuć z tym związanych. No i to już trochę lat - filmów, książek, komiksów i gier...
Władca Pierścieni
Zacznijmy od tego, że świat został wykreowany przez osobnika zwanego Tolkien. Druga sprawa jak już się ktoś zabiera za takie dzieła jak Władca Pierścieni to mógłby sobie darować radykalnych zmian w scenariuszu. Kto czytał ten wie, że zostało wprowadzonych sporo postaci w Dwóch Wieżach - zupełnie niepotrzebnych.
Masz rację, Władcy nie porównam do Avatara - ale tego książkowego, ten filmowy został miejscami bardzo skopany, wystarczy poczytać, że fani WP są średnio zadowoleni. Największym atutem trylogii filmowej jest walka w Hełmowym Jarze.
I na koniec to co mnie najbardziej denerwuje - perspektywa czasu, przecież to nie wina Camerona, kiedy był w stanie/wpadł na pomysł kręcenia filmu, dlaczego czas ma zabijać naprawdę przyzwoitą produkcję ? Żyjemy w czasach filmowego bagna, takie filmy jak Avatar powinniśmy pamiętać bo może ich w końcu zabraknąć na rzeczy remakeów remaków prequelów i komedii romantycznych.
Boli mnie to, że są ludzie którzy sprowadzają Avatara do Uwe Bolla i innych. Jedno jest pewne, Avatar już teraz przeszedł do kanonu kina SF i chyba nic tego nie zmieni.
nie słyszałeś muzyki z gwiezdnych wojen? wybacz, ale to oznacza, że nie widziałeś też filmu. no chyba, że oglądasz filmy bez dźwięku.
porównywanie chociażby marszu imperialnego do tych plumkań w avatarze jest niedorzeczne.
postacie takie jak vader nie są modelowym przykładem czarnego charakteru? no nie są. bo modelowe przykłady to sztampowy i zły do granic możliwości quiritch (czy jak on tam się nazywał). darth vader był rozdartą postacią, wręcz tragiczną (biorąc pod uwagę całą sagę). zresztą, on od 30 lat jest synonimem zła. a ten pułkownik czy inny porucznik? raczej nie będzie taki kultowy.
władcę pierścieni przeczytałem. znam tą trylogię i wiem, że jackson dokonał wielu zmian. książka zawsze wygra w pojedynku z filmem, bo to książki rozwijają wyobraźnię. ale jackson nie zmienił dzieła tolkiena aż tak diametralnie, by mówić o innej historii. opowieść dalej jest o tym samym, o czym był papierowy władca.
a czas działa na niekorzyść każdego twórcy. bo zgodnie z dziennikarską zasadą "wszystko już było", trzeba ciągle szukać nowych rozwiązań. 30 lat temu gwiezdne wojny zostały uznane za coś nowatorskiego. dzisiaj każdy uznałby je za sztampę. i wielu uznaje. avatar jest sztampowy już na dzień dobry. wyróżniają go tylko efekty specjalne. a to za mało by przejść do kanonu.
ja nie porównuje avatara do uwe bolla. jak już wcześniej pisałem, oceniłem go na 6-7. i myślę, że film ten przejdzie do historii kinematografii. ale nie jako uniwersalna baśń, tylko jako najlepiej zarabiający blockbuster z najlepszymi, jak na dzisiejsze czasy, efektami. za 10 lat pojawi się film z lepszymi efektami i zmiecie avatara z powierzchni. bo efekty specjalne się starzeją, scenariusz nigdy.