Widziałem w życiu wiele słabych filmów, jednak nigdy nie przyszło mi do głowy przesiadywać na forach i wypisywać setki postów w których śmieję się z fanów danego filmu i pisze jak to mi ich żal i jacy to są ciemni.
Avatar wzbudził tak ogromne emocje, że jest na tym forum kilku użytkowników, którzy od tygodni codziennie siedzą i klepią negatywne opinie. O ile mogę zrozumieć, że ktoś zauroczony filmem przesiaduje na forum z nim związanym, to nie jestem w stanie pojąć, że ktoś kogo film znudził poświęca teraz wiele godzin, aby wszystkich o tym informować.
Mam nadzieję, że antyfani nie ominą tego pytania i dzpowiedza poniżej dlaczego to robią?
Czy po obejrzeniu Avatara wylęgło się w Was poczucie misji, aby wszystkich przekonać jaki to szmelc ?
Czy oprócz Avatara są jeszcze inne słabe waszym zdaniem filmy w historii kinematografii i czy na forach poświęconych tym filmom też cały czas je krytykujecie, śmiejecie się z fanów i ich opluwacie ?
Czy ktoś z Was rozmawiał o tym z psychologiem?
bo chiałbym się dowiedzieć dlaczego koleś tak się udziela na tym forum - po to założyłem ten temat
przykro mi ale admini pilnują abym za duzo nie pisał. Grozi mi publiczny lincz lub usunięcie posta. Jestem tu tępiony jak szczur
jeśli tylko potrafić pisać zachowując chociaż pewną kulturę wobec innych użytkowników - to możesz
nie kasuję twoich postów bo jedziesz po filmie - wisi mi to - tylko dlatego, że robisz to w sposób który prowokuje do pyskówek i obrażania innych użytkowników
Czy tematy pisane w ten sposób nie nadają się do kasowania/zamykania?
''1/10 co za szmelc
Taki film to tylko dla smerfów i nikogo więcej.Żałosna fabuła,antychrześcijańskie treści,plastikowe efekty 1/10.No cóz pozstane przy filmach z klasyki gatunku a nie dennego filmu o niebieskich smerfach.''
A czy nie ma jakiegoś ruchu wśród opów na rzecz wprowadzenia jakichś zasad na forum? Chociażby osuwania tematów gwałcących zdrowy rozsądek czy powielających się w nieskończoność?
głupoty się nie wypleni żadnymi zasadami - a ja w zasadzie jestem na "emeryturze", tylko jeden z użytkowników ładnie poprosił by od czasu do czasu tu zajrzeć
no, dawaj, niapisz, krzyrzak69...
tyko rozsądnie to Cię nie wyrzucą... i bez bluzgów...
Krzyrzak69, nie pisz dlaczego nie lubisz Avatara, bo tutaj to jest nie za bardzo na temat. Napisz dlaczego siedzenie na tym forum to Twoje ulubione codzienne zajęcie. Co Cię motywuje do pisania dziesiątków postów codziennie na tematy dotyczące filmu, który nie wzbudził Twojego zachwytu. Rozumiesz pytanie ?
Najśmieszniejsze jest to że wydaje się być nawet inteligentny (na swój sposób) :D
NO to zacznę . Bo nie widzę sprzeciwu.
Faktem jest że oglądałem avatara. Faktem jest że widziałem reklamę avatara chyba w listopadzie. Wtedy w kinie powiedziałem że ten film bedzie kiepski.
Zanim obejrzałem film wszedłem tu na forum. Byłem w szoku bo ocena była prawie 10. A było to przed polską premierą. Zdziwiłem się i bardzo mi się to nie spodobało że film ma ocenę bliską stratosfery a nikt go nie widział.
Dodam że już wtedy głosów było dość sporo więc wątpię ze to były głosy Polonii.
Film jest taki sobie i w zasadzie fabułą podobny do wielu. Jednak ogólne wrażenie robi że jest niepodobny do niczego co widziałem. Co nie znaczy że mi się podoba. Nie lubię tych niebieskich kolorów, wszytko mi się kojarzy z plastikiem i z licznymi grami w które miałem okazje grać.
Jednak to jeszcze nie przekreśla tego filmu.
Wg mnie nie dokonał się żaden przełom bo jesli wszystko będzie wyglądać tak sztucznie to kino na tym nie pojedzie.. Wiec owo 3D wymaga doparacowania.
Zaś najgorszą rzeczą były te głosy uwielbienia w niebogłosy. To przelało czarę goryczy. Żenujące wydawały mi się opowieści że najlepszy film w historii kina. Że rewelacja że każdy chce być avatarem. Ja wszytko rozumiem ale troszkę krytycyzmu stąpajmy po ziemi a nie bujajmy w obłokach. Nakręcono nam bajkę (baśń) która nie jest czymś pośrednim między filmami alaSHREK i filmami alasensacyjnymi. Nie czuję wogólę tej pandory. Nie czuję więzi z bohaterami. Bo to wydaje mi się bardzo naciągane.
Zaś rola Rodriquez ociera niemal o cynizm. Bo to jedyna dobba która się nawróciła i do tego waleczna kobieta która oddała życie za obcą rasę. I do tego wszytko potrafiła. SOrry ale dla mnie zaleciało kiczem .
Tak naprawdę nie wiem z czym zjeśc ten film. Ja bym go zaliczył do produkcji panda kungfu, shrek itp no i dodałbym jeszcze Harry Pottera. Może nie ma we mnie już dziecka i nie czuję tej radości. A może czuję że ktoś chce mnie oszukać za 400M $ i wmówić ze to najlepszy film a oferuję i coś w rodzaju pięknej Blondynki która jest sztuczną lalą bez duszy.
To jest moje inwidiualne odczucie a wszelkie opinie o niesamowitosci filmu działają na mnie jak płachta na byka. Mam wrażenie jakbym tylko ja zobaczył, że ktoś oferuje na coś bardzo komercyjnego , łatwego i przyjemnego. Co w żaden sposób nie przemówi do mojej duszy.
Bo wątpię ze ktoś wychodząc z Avatara zastanawia się czy nie zacząć czasem segregować śmieci. Oszczędzać wodę i prąd. Na pewno nie bo ten film ma po prostu łechtać podniebienia mas.
Mniej wiecej to chciałem powiedzieć, jednocześnie drocząc się z całą rzeszą fanów
Aha, czyli chodzi po prostu, że się chłopak czuje wyalienowany :) 99% osób wyszła z kina zachwycona i wielu z nich do kina wróciło i znaleźli dokładnie to, czego krzyrzak nie znalazł. Czuje się więc osamotniony w bólu, nie wie, czy jako jedyny widzi, że król jest nagi czy też jest ślepy. Sfrustrowany tym wyalienowaniem stał się agresywny w stosunku do ludzi którym film się podobał, bo czuje się w jakiś sposób przez nich skrzywdzony, jakby coś mu zabrali i pozostawili go samego :)
negativ a robilas/es statystyki ze 99% wyszlo zadowolonych z kina? moze z twojego? Jezu kolejny domorosly psycholog na forum sie udziela. Co mi poradzisz jak ci powiem ze po obejrzeniu tego filmu popadlam w gleboko depresje :/
Wódkę. Częstszą masturbację. Warsztaty grupowe jakieś. Ćwiczenia odchudzające i wizytę u stylisty. Częstsze wychodzenie z domu. Jeśli jesteś wierząca rozmowa z przewodnikiem duchowym. Solidny obiad. Zakup lampy do fototerapii. Hodowla domowego zwierzęcia. Na niektórych działa teżtzw. olewka :)
a ja mu muszę przyznać rację, oczywiście na podstawie tego co obserwuje wokół siebie :)
znaczna większość ludzi wokół mnie uważa ten film za świetny i chce iść jeszcze raz :)
zdarzają się jednak "anty fani" wśród moich znajomych i o dziwo zachowują się dokładnie jak opisał krzyrzak69, jak płachta na byka działa na nich słowo Avatar :P
wspomniałem tylko, że chce iść jeszcze raz, nie mówiłem, że jest fajny itd. a oni zaraz jak wściekłe psy, że co ja w nim widzę i, że to chłam ...
odparłem tylko, że mnie zachwycił i olałem resztę wściekłych pytań :P
dlaczego jak coś jest denne to wszyscy się łączą w biadoleniu nad tym, a jak wiekszości się coś podoba to mniejszość atakuje ich i próbuję obrzydzić im to by wszyscy mogli sobie znowu po biadolić jak jest nam źle :(
nie podobał się film, bywa, opisałeś to ... ok, tylko twój punkt widzenia jest jedynym słusznym ? a w życiu ... jak cię boli, że inni są szczęśliwi to sobie tupnij i zrób kwaśną minę :P nie wmówisz im, że to co im się podoba jest chłamem :P
to tak do wszystkich co chcą mi wmówić, że Avatar nie zasługuje w MOICH oczach na 10 :)
OK. To wszystko akurat już wiedziałem napotykając Twoje posty praktycznie w każdym temacie dotyczącym filmu.
Ale odpowiedz mi proszę, czemu treścią Twoich dni stało się wywnętrznianie na temat słabości Avatara ? Czemu w każdym temacie powielasz swoje poglądy wszędzie zostawiając swój ślad.
Jak już pisałem wcześniej rozumiem fanów, którzy będąc pozytywnie zakreceni filmem chłoną wszystko co z nim związane. Ale cieżko mi zrozumieć kogoś komu film się nie podobał, a mimo to ciągle siedzi w tematyce z nim związanej.
bo tylko na forum tego filmu moje poglądy są tak dalekie od pozostałych . No i mam w zakladkach filmweb to czasami zajrzę . I uwierz że tematy o treści że coś jest rewelacyjne są tak samo denerwujące jak te w ktorych ktoś pisze że coś jest gniotem.
A waszą nawiększą głupotą jest odpisywanie na krytykę . Niby to wiecie ale dalej robicie ten sam błąd
na krytykę filmu?
to znaczy on może skrytykować ale ja nie mogę bronić?
jednak się z Tobą zgodzę że "I uwierz że tematy o treści że coś jest rewelacyjne są tak samo denerwujące jak te w ktorych ktoś pisze że coś jest gniotem." bo to prawda. mi się film spodobał, Tobie nie musiał, ja daję 9/10, ty... co chesz. ale chyba się zgodzisz, że wystawianie oceny 1/10 jak się filmu nie widziało jest przynajmniej głupotą...
i uwierz, wiele osób na tym forum, jak np. (wszystkich normalnych raczej nie wymienię, wybaczcie... ale to ci, którzy się udzielają i zapadli mi w pamięć) ja, Negative, StreetSamurai, thengel itp. to ludzie potrafiący myśleć - a przynajmniej próbujący, nie trollują - i sesnownie argumentujący. do tej pory miałem Cię za trolla ale tym dłuższym postem udowodniłeś, że nim nie jesteś i myśleć też potrafisz, i że da się z Tobą normalnie porozmawiać...
"bo tylko na forum tego filmu moje poglądy są tak dalekie od pozostałych . No i mam w zakladkach filmweb to czasami zajrzę . I uwierz że tematy o treści że coś jest rewelacyjne są tak samo denerwujące jak te w ktorych ktoś pisze że coś jest gniotem.
A waszą nawiększą głupotą jest odpisywanie na krytykę . Niby to wiecie ale dalej robicie ten sam błąd"
Czasami zajrzysz?? Te czasami wystepuje dosc czesto :) Nawet ktos wczesniej przewidzial, o ktrej na forum sie pojawisz :D (pomylil sie o 6 min !!) Mnie tez to bardzo ciekawi jak mozna przesiadywac nonstop na forum filmu, ktory rozczarowal, zawiodl itp. itd.......
"bo tylko na forum tego filmu moje poglądy są tak dalekie od pozostałych"
wiesz jest takie powiedzonko, jeśli dwie osoby mówią ci, ze jesteś pijany ... :P
musisz się wybitnie nudzić, nie mieć życia prywatnego itd. skoro na okrągło włazisz na forum filmu który uważasz za dno i usiłujesz udowodnić coś co tylko ty widzisz ...
dziwisz się, że inni cały czas się bronią ? jak co chwile obrzucasz błotem to co im się podobało ? jak tylko napiszą jakaś pochwałę tego czegoś to się zjawiasz by "oświecić" ich, że nie mają racji ... tylko ty wiesz co jest prawdą :) ... ale wiesz, że ziemia nie jest płaska ? i że orbituje wokół słońca a nie odwrotnie ?
twoje zawracanie kijem rzeki bardzo mi coś przypomina :P
To ja się przyłączę do pytania sprocketa73 :)
Wy "krytycy" tego filmu odpowiadacie jakoś tak... płytko.
Piszecie o efektach, o fabule, że się powtarza od... "wieków" :)
Próbowałem się domyślić o co wam tak naprawdę chodzi i coś tam wcześniej napisałem o przekazie, jaki ten film niesie i o możliwych reakcjach psychicznych na niego... a tu dalej powierzchowne bzdety.
A gdyby tam wejść w siebie głęboko :) i się zastanowić nad źródłami, fundamentami swoich reakcji? No wiecie - taka mała auto psychoanaliza :) Chyba warto poznać, zrozumieć siebie?
Mi się film bardzo podobał, bo jestem "nienormalny" :)
Gdzieś tam napisałem nawet coś takiego :)
"Byłem, kilka razy się wzruszyłem, łzy w oczach miałem, a nawet szlochałem...
Ten film powinni zobaczyć tzw. ezoterycy, jak i pozostali :)
Można powiedzieć, że jest oparty na faktach :) Już tłumaczę: byłem kiedyś w nocy sam w lesie i mimo początkowego strachu (ciary na plecach, mnóstwo różnych dźwięków) się otworzyłem. Zacząłem chodzić z zamkniętymi oczami, zacząłem czuć energię drzew, gdy się do nich zbliżałem, wczuwałem się i otwierałem coraz bardziej, aż nagle... trudno to opisać słowami - poczułem energię lasu, przyrody... to "weszło" we mnie, poczułem to w sobie i doznałem niesamowitej ekstazy fizyczno-psychicznej - poczułem to całym sobą - ciałem i jestestwem... to było jakby każda komórka mojego ciała doznała orgazmu i mój umysł, świadomość też - to było cudownie przyjemne, obezwładniające i jednocześnie dodające radosnej energii. Nie wiem jak to inaczej wyrazić, ale jakby ktoś chciał żartobliwe pytania zadać, to odpowiadam od razu, że z seksem to nic wspólnego nie miało (może z tantrą) i wytrysku nie miałem.
Każdy może spróbować otwarcia na energię przyrody, ale trzeba przestać się jej bać i z nią walczyć - trzeba jej bezgranicznie zaufać i się otworzyć - przestać wznosić bariery wokół siebie. Bardzo łatwo właściwie każdy może to zrobić z brzozą - bez skojarzeń proszę :) Stajecie tyłem do pnia i opieracie się o niego plecami i głową - warto wyszukać drzewo stojące wśród innych brzóz i najpierw je obejrzeć, czy nie ma na nim mrówek - może być trudno takie znaleźć :) Więc tak - stoicie sobie tak i o niczym nie myślicie, wczuwacie się w las, zieleń, powietrze... i nagle... to będzie bardzo silne doznanie... coraz silniejsze - długo nie wytrzymacie, bo to bardzo mocne energie. Połączenie aktywuje się w czasie od jednej minuty (jakieś półtorej w moim przypadku) do... nie denerwujcie się i na nic nie liczcie, nie czekajcie - po prostu napawajcie się spokojem i kontaktem z przyrodą, pobytem na łonie przyrody, a samo przyjdzie - nie powiem co, bo chciałbym, aby każdy to sam opisał. Nie będzie to raczej ten "orgazm", tylko czucie pulsującej energii, która będzie was..."
większosć krytyki Avatara wygląda tak:
''Ludzie chodzą na ten przereklamowany film tylko dlatego że został on wystarczająco nagłośniony w mediach, że najdroższy film w historii kina że super efekty itp. Jeśli ktoś się zastanawia czy iść na film do kina, ja bym radził trzymać się z daleka od tego szajsu.''
Rozumiem, ze kogos moze film rozczarowac. W porzadku nie podobal mi sie. Napisze krotko dlaczego i tyle. Ewentualnie podyskutuje rozsadnie. Ale nie rozumiem jak taka osoba moze nonstop siedziec na forum tego"rozczarowania" i pisac ciagle to samo w kolko w kazdym temacie, ktory sie mu "nawinie".
Nie chodzi tez o to ze wyrażają nachalnie swoją opinię ale próbują przekonać innych do swojego zdania, bardzo usilnie i nachalnie.
bo młodych ludzi rzadko ktoś uczy, że można mieć odmienne zdanie i że dyskusja nie polega na wymuszeniu na kimś innym by się z tobą zgodził tylko przede wszystkim na rozmowie i na wymianie poglądów
środowisko w jakim się obracają "wymaga" by się dostosowali - chcesz być w grupie to musisz być taki i siaki, a by poczuć, że mają rację muszą to potwierdzić inni
sprocket73 zgadzam sie z tobą bardzo inteligentna uwaga... Faktycznie ludzie jakos tak sobie na zlosc robia przy okazji wiedza ze robia zle i siebie oklamuja
ja dorzucę moje 3 gorsze z innego tematu:
Dorzucę to co pisałem przy innym temacie:
''Tak samo było z Avatarem, co przewidziałem już po Bękartach Wojny.
Jak przy każdej superprodukcji wciąż i w tym przypadku pojawiają się 3 GŁÓWNE rodzaje komentarzy, przykłady poniżej:
1) ''nigdy tak się nie wynudziałam! 1/10!'', ''ten film to dno'', ''ten film nie ma efektów specjalnych co zapowiadali!, 1 na 10!'', ''dno, nuda, głupi bohater bo mi się nie podobał''.
Taki typ postów to kompletne dno, a nie film, który zazwyczaj krytykują. To nic innego jak obrzydliwy spam utrudniający ''normalnym'' filmwebowiczom pisanie tutaj. Po pierwsze takie posty zaniżają dyskusję, bo zamiast rozmowy na temat materialny filmu mamy jedną wielką kłótnię ''dzieciarni'' (w sensie intelektualno-emocjonalnym a nie wiekowym), która nie potrafi się powstrzymać i musi koniecznie założyć nowy temat zawierający zazwyczaj 1-3 zdania, które krytykuje film bez żadnego uzasadnienia lub uzasadnienie jest denne np. Avatar miał mieć efekty specjalne, a ich nie miał! przecież film był przepełniony efektami, co taki spammer nie jest w stanie zauważyć, bo efekty to nie tylko walka i pościgi. Na efekty specjalne składają się tak samo postacie, krajobrazy, animacje stworków stworzone grafików. Efektem specjalnym jest naturalny sposób poruszania się komputerowego kosmity. Posty tego typu irytują mnie do tego stopnia, gdyż tracę czas zanim znajdę jakiś sensowny post w przebieraniu takiego badziewia. Poziom rozmów spada. Przykładem jest np. skarcenie takiego spammera, żeby się opamiętał wypisując brednie w nowych tematach, ponieważ wtedy agresywnie odpisuje: ''to że mi się film nie podobał nie jestem kretynem!!!!'' i jak z takim kimś dalej prowadzić dialog? Skupia się wtedy wyłącznie na własnej osobie, na tym ze ktoś go skrytykował i rozwija ten temat jeszcze bardziej, twierdząc że ''ma prawo do takiego zdania'' zamiast porozmawiać na temat tego co film wniósł. Nawet gdy kogoś takiego próbuje się wypytać co w filmie mu przeszkadza to sam nie wie co pisać i robi wielki szum, za to że ktoś po nim ''jedzie''.
Kiedy wrócą czasy, gdy można było tu normalnie dyskutować i czytać ciekawe informacje? Kiedyś wchodziłem tutaj czytać posty by się dowiedzieć czy film jest godny uwagi. gdybym robił to teraz nadal to nie obejrzałbym żadnej większej produkcji oprócz mało znanych filmów spoza USA, Brytanii, Kanady i oczywiście Polski. Dlatego oprócz mało znanych, bo na szczęście tam takich spammerów nie ma. Brak reklam uniemożliwia im pójść do kina na niszowe filmy i zakładanie potem tych beznadziejnych tematów. Od kiedy są takie dyskusje nigdy nie czytam postów ''recenzujących'' film póki go nie obejrzę.
Skończcie z tą ''dzieciarnią rozchwianą emocjonalnie''. Niektóre rzeczy lepiej zachować dla siebie niż wprowadzać takie zażenowanie na fajnym serwisie filmowym.
2) ''ten film to dziecinna bajeczka, nie to co filmy Kubricka'', ''Cameron wyszedł z form, daleko mu do Lyncha'', ''gdzie fabuła i gra aktorska? widze same efekty specjalne''.
Taki typ postów piszą ''wielcy i znani krytycy filmweba'', którzy kultywują wieloletnią tradycję tego forum. Krytykując Avatara i inne superprodukcje muszą zawsze gdzieś w długich postach wrzucić tytuł Ojca Chrzestnego, Skazanych..., Lśnienia itp. Jeszcze inni zestawiają to z np. ''Ambitnym kinem europejskim'', ''kontrowersyjnym psychologicznym kinem hiszpańskim'' bądź też ''kambodżańskim i filipińskim kinem nowej fali''. Ci i ci przyjęli te filmy za wytyczne wszystkiego innego co się kręci. Uważający się za znawców kina zapominają nieraz o istnieniu pojęcia gatunku i tego że nie każdy film jest nastawiony na to samo. Jak można np. zestawiać Avatara z Jerry'm Maguire? To tylko przykład ale już taki widziałem gdzieś w temacie. Oba filmy dotyczą czegoś innego, różny typ kina, mają wywołać inne odczucia, przemyślenia, przyjemności i zapewnić całkowicie różny rodzaj rozrywki. Tacy znawcy czepiają się wszystkiego co możliwe, począwszy od gry aktorskiej (która nie w każdym filmie musi być ważna) poprzez przesłanie, morał na jakiś drobnych usterkach (typu ciężarówka w tle) kończąc. Co ma piernik do wiatraka? Często podnoszą też argument że film nie jest pod względem 3d jakimś przełomowym. Co z tego? Ważne są inne rzeczy chociażby to że nie nudził, wciągnął, wywołał emocje na widzu i wielką dawkę przyjemności. Po co do takiej składanki dorzucać jakieś psychologiczne dialogi? Mogłyby popsuć film.
Ta grupa to ludzie zazwyczaj inteligentni jednak nie są dalekowzroczni. Jak się czegoś uczepią to to wciąż wałkują, próbują sprzedać innym, wpłynąć na to by ktoś zmienił zdanie co do filmu, często robiąc to na siłę i mieszając w głowach robiąc mały mętlik.
Tacy pseudo-krytycy (ulubiony cytat: ''nie jeden film obejrzałem w tym gatunku i wiem co mówię'') są nieraz upierdliwi i podobnie jak pierwsza grupa zmieniają dyskusję w spory, lecz przy użyciu bardziej wyrafinowanego słownictwa. Nie rozumieją jednak jednego: każdy człowiek jest inny, inaczej ma ukształtowane odczucia i emocje a co za tym idzie również sposób odbierania filmów, podobnie jak innej sztuki. Ma na to wpływ wieloletnie doświadczenie życiowe jak i uczucia jakich doświadczył człowiek. tak więc na próżno na siłę wpajać komuś własne poglądy, bo jeden nie jest w stanie ich zrozumieć, a jeszcze inny uważać będzie to za błahe.''
Co prawda ja nie jestem haterem, ale pozwól, że sppróbuje Ci powiedzieć, czemu tak się dzieje, na przykładzie własnych uczuć. Avatar to dobry film akcji, z pięknym światem, lubianą przez wielu historią konfliktu (właściwie kilku) i jako taki jest naprawdę udany. Nie zmusiłbym siebie do powiedzenia "Avatar to kiepski film", bo tak nie uważam. To, co mnie drażni, to reakcja widzów. Jeśli ktoś pisze, że Avatar zmienił jego życie i teraz codziennie stara się przytulić co najmniej jedno drzewo (/sarcasm), to mimo wszystko budzi mój gniew. Może to kwestia samoświadomości, może kwestia ilości obejrzanych filmów, może wnętrza emocjonalno-duchowego. Trochę się jednak naoglądałem, widziałem masę filmów z głębokim przesłaniem, gwałcicieli mózgu, które sprawiają, że naprawdę czujesz moc woli autora. Avatar nie jest taki, on jest bardziej jak sugestia. Tymczasem ludzie czują się odmienieni. Pytam więc sam siebie: "czy widzieliśmy inny film?(ze względu na subiektywność wszelkich doznań można powiedzieć, ze tak, ale nie o to mi chodzi teraz :)", "czemu bardziej ten film do nich przemawia? (może właśnie ze względu na lekkość, ale to ze wszech miar nielogiczne; wszak mocniejsza forma winna się równać mocniejszemu odebraniu woli)". "Gdzie jest ten niezwykły przełom, o którym wszyscy mówią, a którego nijak zobaczyć nie mogę?". To moje pytania. Ale na pewno co mądrzejsi haterzy stawiają podobne. Tak naprawdę więc nie chodzi o chęć obrażenia filmu, ale potencjalnie zachwyconego widza, do którego stajemy w opozycji, broniąc subiektywnych wartości kina. Film staje się pośrednikiem na drodze ciosu wymierzonego w "omfgcozanajlepsiejszyfilmever" fanów.
Pozdrawiam!
Oczywiście ludzie przesadzają, ale z drugiej strony nie uważam, żeby jakiekolwiek filmy człowieka zmieniały nawet te najmądrzejsze na świecie. Jeśli film jest dobry to ci coś daje, chwile emocji, nowe doznanie, myśl z która się wcześniej nie zetknąłeś, zachwyt, chwilę refleksji, emocjonalne katharsis, nowe zainteresowania. Można obejrzeć najgłupszy film na świecie i zobaczyć tam jedną 3 sekundową scenę, która sprawi, że będziesz tydzień siedział na necie i poszukiwał informacji na ten temat.
"Gdzie jest ten niezwykły przełom, o którym wszyscy mówią, a którego nijak zobaczyć nie mogę?"
W technologii realizacji filmu, która umożliwia pokazanie rzeczy których wcześniej nie było można
"To, co mnie drażni, to reakcja widzów. Jeśli ktoś pisze, że Avatar zmienił jego życie i teraz codziennie stara się przytulić co najmniej jedno drzewo (/sarcasm), to mimo wszystko budzi mój gniew."
To "budzi twój gniew"? Bo ktoś odebrał jakiś film inaczej niż ty? Kwestia "samoświadomości" czy ilości obejrzanych filmów nie ma tu nic do rzeczy, a wręcz przeciwnie - ów zdrowy rozsądek i filmowe doświadczenie powinno cię już nauczyć obiektywnego spojrzenia. Tymczasem to budzi twój gniew? Poważnie, przeczytaj to sobie na głos, bo coś tu jest poważnie nie tak.
I skąd wniosek, że siła oddziaływania zależy od poziomu skomplikowania oddziałującego medium? Chyba że odwrotnie proporcjonalnie.
ale to jest bardzo ludzkie, że to czego nie rozumiemy lub nie znamy częściej chcemy zniszczyć niż poznać - gdyż wiąże się z tym pewien strach - najpierw strzelaj potem pytaj - coś w tym jest ;)
a gdy czujemy się osamotnieni w swoich przekonaniach to rodzi frustrację, gdyż z jednej strony chcemy być indywidualistami ale z drugie to strasznie nam zależy na akceptacji innych
O niszczeniu ani słowa nie wspomniałem. Strzelać też nie zamierzam :) Samotny nie jestem, mam, na szczęście, masę ludzi, którzy na kino patrzą z odpowiednim dystansem. Może dlatego, że patrzą tylko na kino. Ja jeszcze patrze na widownię. A co jak co, ale ludzie to potrafią mnie zdołować swoją postawą. Mój ukochany przykład to ten wątek z LotRa.
http://www.filmweb.pl/topic/1119666/Nie.html
Rok trwała ta wymiana zdań, a wynik zdumiewający. Jak się patrzy na takie działania, to ręce opadają.
Ten Twój gniew jest równie irracjonalny jak peany pod adresem "Avatara". Podobnie odbieranie filmu przez pryzmat widowni (a raczej jej części).
Tak, to budzi gniew. Jestem ze sobą szczery emocjonalnie, nie mogę pojąć, jakim trzeba być człowiekiem, by padać na kolana przed tym filmem - dla mnie przyczyną tego jest zamknięty umysł na kino, powiedzmy, "trudne" - stąd można trafić do człowieka tylko delikatną sugestią, pokrytą efektownym sosem. Rozumiem, jak to działa, ale nie wyobrażam sobie bycia podmiotem odbierającym Avatara ekstatycznie. A niewiedza może budzić: żal, smutek, bądź gniew. Albo wszystko na raz. Ale patrz, nie taplam się w gównie, nikogo nie obrażam, nie wyzywam od debili i tłuków, jak co poniektórzy. To jest moja akceptacja cudzego zdania. Pojąc nie mogę, ale wiem, że nie muszę - wystarczy mi akceptacja różnicy zdań. Natomiast moja świadomość subiektywizmu niczego tu nie zmienia, w końcu cudze doznanie zawsze będzie niejasne i niewyrażalne. Tak więc nie ma obiektywnego spojrzenia, nie w świecie subiektywnych doświadczeń.
A co do skomplikowania: trochę tu namotałem, już rozjaśniam. Można zrobić dokument prosty i brutalny, przedstawiający fakty nt. jakiegokolwiek zjawiska społecznego. Siła oddziaływania będzie spora, bo bezpośrednia. Można zrobić "Zmierzch Bogów" i w ten sposób wyrazić część filozofii Nietzschego, jak to zrobił Visconti. Wyraz mocny, stopień aluzji wysoki - część widzów w ogóle nie czai. Można też zrobić film akcji, w którym będzie kilka igiełek wbijanych w świadomość. Z racji subiektywizmu - może to tylko dla mnie igiełki, może inni się poczuli, jakby pociąg ich przejechał. Ale też, z racji subiektywizmu, mogę to zakładać - ale pojąć już nie mogę. Moim zaś subiektywnym zdanie jest, że trzeba żyć w jakiejś szklanej bańce, by nie wiedzieć wcześniej o takich praktykach w dziejach ludzkości, jakie Avatar poruszył. Trzeba mieć zero pojęcia odnośnie historii ludzkości, kolonizacji, akcji pacyfikujących, imperialistycznych zapędów różnych krajów w celach pozyskania czego tylko chcą. Dla mnie to po prostu nic nowego. Stąd też i siła oddziaływania niewielka. O czym my tu zresztą rozmawiamy, Audrey Hepburn, ikona kina i klasy, jaką może mieć kobieta - #147. Michelle Rodriguez #42. Kino to kino, widownia to widownia. Kino kocham, widowni nie lubię. Też budzi mój gniew. Rankingi filmwebu pokazują, dlaczego.
Pozdrawiam!
jeśli masz tylko takie problemy to tylko zazdrościć
"Audrey Hepburn, ikona kina i klasy, jaką może mieć kobieta - #147. Michelle Rodriguez #42" i kogo to obchodzi?
to jest lista popularności a nawet gdyby powstała jakaś lista wg zasług dla kina to i tak 99% osób by się z nią nie zgadzało - daj sobie na luz, bo wrzody murowane i zrób własną top listę i rozmawiaj z tymi którzy mają podobne poglady, bo jeśli liczysz że "wychowasz" innych widzów to ja mówię, że ci się to nie uda
Mam masę problemów, ale czasem z nadzieją na to, że znajdzie się ktoś, kto zechce porozmawiać, a nie wygrać konkurs na kowboja roku, wpadam na filmweb. Kogo obchodzi? Cóż, mnie. W jakiś pokrętny sposób martwią mnie gusta publiki - ostatecznie los kina nie jest mi obojętny. Gusta widowni decydują o tym, co oglądamy - na dłuższą metę. To co się sprzedaje i trafia do ludzi wyznacza kierunek kinematografii. Nie chciałbym, żeby ta część kina, która kocham, zginęła.