Widziałem w życiu wiele słabych filmów, jednak nigdy nie przyszło mi do głowy przesiadywać na forach i wypisywać setki postów w których śmieję się z fanów danego filmu i pisze jak to mi ich żal i jacy to są ciemni.
Avatar wzbudził tak ogromne emocje, że jest na tym forum kilku użytkowników, którzy od tygodni codziennie siedzą i klepią negatywne opinie. O ile mogę zrozumieć, że ktoś zauroczony filmem przesiaduje na forum z nim związanym, to nie jestem w stanie pojąć, że ktoś kogo film znudził poświęca teraz wiele godzin, aby wszystkich o tym informować.
Mam nadzieję, że antyfani nie ominą tego pytania i dzpowiedza poniżej dlaczego to robią?
Czy po obejrzeniu Avatara wylęgło się w Was poczucie misji, aby wszystkich przekonać jaki to szmelc ?
Czy oprócz Avatara są jeszcze inne słabe waszym zdaniem filmy w historii kinematografii i czy na forach poświęconych tym filmom też cały czas je krytykujecie, śmiejecie się z fanów i ich opluwacie ?
Czy ktoś z Was rozmawiał o tym z psychologiem?
"Ale nie dopisywałbym mu głębokiej ideologii."
To jest chyba oczywista oczywistość, że się posłużę klasykiem :) Nawet bez obejrzenia filmu jest to do przewidzenia - wszak to znak markowy hollywoodzkich megaprodukcji.
kiedy właśnie wystarczy przewinąć kilka stron z tematami wątków pod Avatarem, by dostrzec te wszystkie orgazmiczne "ochy" i "achy", i tłumaczenia głębi, doświadczania jakiegoś wypełnienia przepowiedni (chciałem podać linka do wątku, ale jednak nie jestem świnia, odpuszczę sobie. I tamtej osobie). Aż ciężko pozostać cieniem, człowiek sam się włącza do rozmowy.
Ale to jest praawidłowość pojawiająca się wraz z każdą superprodukcją. Spolaryzowane opinie bez głębszego sensu to normalka (niestety powszechny dostęp do internetu sprawia, że wobec zalewu nierozsądnych opinii ludzie mający coś do powiedzenia rezygnują z takiej formy dyskusji bądź udzielają się incydentalnie). Wziąłeś pod lupę jakąś część fanów i zastanawiasz się nad uzasadnieniem ich działalności. To Twoje początki z internetem?
A dlaczego nie zastanawiają Cię bzdurne opinie o negatywnym charakterze? Pełno tu opinii o tym jak słabym filmem jest "Avatar" często bez głębszego uzasadnienia bądź z tak idiotycznym, że ręce opadają.
Prawidłowość prawidłowością, ale jakby mnie ktoś pytał, to dawno takiego szumu wokół filmu nie było. Wziąłem tą część komentujących, do której mi bliżej. Bo jak ktoś widzi coś na wyrost, to trochę lepiej mimo wszystko, niż gdyby ślepym był całkowicie. Z tymi, którzy jadą po całości nie chce mieć nic wspólnego, więc do nich nawet nie piszę. Ich argumenty - to poprawne słowo? - są zbyt często w żaden sposób nieprzymierzalne do czegokolwiek. Oni mnie nie interesują jako tacy, co zaś mnie zainteresowało, to Ci, których wziąłem pod lupę, że aż sobie z Ciebie zacytuję. Nie wiem gdzie się tu przejawia bycie nowicjuszem, ale nie jesteś pierwszym łbem na ileśtam punktów, który próbuje jakoś zanalizować moje poczynania i wtrynić do jednej z tych szuflad, które tworzymy do katalogowania ludzi. Ani tu, ani tu. Ani fan, ani hater. Bardzo mi tu wygodnie pośrodku. Kolejny film (przy czym to że jest kolejny nie oznacza, że jest w jakiś sposób identyczny z poprzednimi). Ale zjawisko socjologiczne wokół niego to doskonała droga do poznania Drugiego.
Nie cierpię Hypu, ostatnio porównywalny był przy okazji dark knight, i jak dla mnie niezasłużony, zmarnowany potencjał. Avatar zasłużył na wszystko.
Wierz mi, nie zamierzam Cię w żaden sposób szufladkować.
Szum był do przewidzenia - marketing to jednak nie jest puste słowo, a świat filmu maintreamowego żył "Avatarem" od długiego już czasu. Hype'u na ogromną skale należało sie spodziewać. Pytanie tylko na jak dużą, bo jak obserwuję, to jeszcze nie koniec :)
...zamiast spróbować razem ze mną dojść do fenomenu... w większości przypadków się nie da, trudno opisać jak ktoś czuje i logicznie wyjaśnić komuś kto tego nie czuje - czasami trzeba się z tym po prostu pogodzić :)
niby tak, z drugiej jednak strony można próbować coś wyrazić. A już sama ta próba może mi pomóc zrozumieć, dlaczego właśnie Avatar, dlaczego tak właśnie zadziałał. Nie lubię się godzić z czymś, czego nie rozumiem, to mi pachnie wiarą w coś, czego nijak nie mogę doświadczyć. A taka wiara jest po prostu nie dla mnie. Za bardzo jestem nieufny :)
widzisz takie forum słabo temu służy, szczególnie że emocje jeszcze gorące i trolle lub inni idioci odporni są na każde tłumaczenie - a trochę to trawa za nim sie ustali kto kim jest i czy warto gadać
gdy oglądałem Star Trek czy Gwiezdne wojny stwierdzałem, że to nie jest to co mi sie kojarzy z kosmosem i obcymi, było za czyste, udziwnione nie realne, te filmy mi się nie podobały
i gdy zobaczyłem Alien to ogromnie się ucieszyłem, że są ludzie którzy mają podobną wyobraźnię do mojej - okazało się że bardziej kocham mrok niż kolory
na Avatara poszedłem przede wszytkim dlatego, że II część obcego to mój ukochany film science fiction - Cameron ściągnął mnie do kina, nastawienie miałem raczej na minus niż obojętne, gdyż kolorowe ufoludki mnie nie nęciły.
Po raz kolejny Cameron okazał się człowiekiem z podobną wyobraźnią, wychowałem się na Przygodach Tomka Wilmowskiego i Winnetu, zrezygnowałem z lepszego wozu by ponad miesiąc spędzić w Ameryce Południowej i to w jej surowszych stronach, Chile - pustynia Atakama, Boliwia - laguny i salary - dlatego widok Na'vi zbliżonych kulturowo do Indian, Masajów, Aborygenów czy jeszcze innych plemion, które potrafią lub potrafiły żyć w harmonii z naturą mnie nie rozczarował, a wręcz przeciwnie.
Prostota fabuły pasowała do tego świata i do jej bohaterów i jedyne co mogę zarzucić Cameronowi to to, że Na'vi byli tak kokieteryjnie "ładni", ale czymś musiał kupić widzów, mamy to w genach, że duże oczy (proporcje jak u dziecka) powodują pozytywne nastawienie do takiej osoby.
nieufność trochę zelżała?
Zelżała jak najbardziej.
Wiem, o co Ci chodzi, mniej więcej, chyba. Magia Avatara jest potężna, poruszyły mnie te same rzeczy. Ale u mnie - może to zaleta, może wada - poruszenie rzadko kiedy jest brzemienne w oczarowanie totalne. Choć na znieczulicę nie cierpię, nie objął mnie ten film w pełni. Ostatnio byłem tak oczarowany pomysłem przy "The Fountain". Tam gdzieś, w przebłyskach, miałem podobne zafascynowanie.
Jak tak trochę tutaj między wami posiedzieć, to można pojąć, co was urzekło, nawet mimo tego, że mnie nie wzięło tak mocno. Wszystko sprowadza się chyba do siły tęsknoty, każdy tęskni mocniej za czymś innym. Ja tęsknię za zgoła inną rzeczą, w innych filmach tęsknotę zaspokajam. Ale już mi bliżej, niż dalej, do zrozumienia. Ponieważ cały czas mam w głowie głosik, który podpowiada, że nie wszyscy tak zdrowo patrzą na Avatara, jak Ty. Że gdzieś tam są pozerzy, albo ślepcy społeczni, których nijak nie poważam. I o ile Ciebie mam szansę zrozumieć, to ich dalej nie bardzo...
wielu widzów to pewnie takie istoty, które wchodząc do rezerwatu zachwycają się wszystkim co widzą a wychodzą z zerwanymi kwiatkami i gałązkami - bo ładne i zostawiają po sobie śmieci
pewnych rzeczy trzeba się nauczyć, a takie "atomówki" czy laka barbi nie są wstanie tego zrobić
jeszcze jedna ciekawostka, moja siostra posiada dużą zdolność czytania emocji z twarzy, nawet tych "pozornie" drewnianych i szalenie podobały się jej Na'vi właśnie pod tym względem, że ich twarze tak naturalnie wyrażały emocje
Piszę zarówno negatywne jak i pozytywne opnie dotyczące filmów i nie widzę w tym nic złego. Moim zdaniem założeniem forum jest dyskusja nad wadami i zaletami filmu (mają prawo wypowiadać się zarówno fani jak i antyfani). Trochę nudno by było jakby na każdym forum udzielali się tylko fani filmu:P Jak oceniam źle to zawszę podaję argumenty i nigdy nie krytykuję fanów, bo każdy ma prawo mieć swoje zdanie:>Myślę że pisanie złej opinii nie ma żadnego związku z "poczuciem misji", ja po prostu jestem ciekawa czy ktoś myśli podobnie jak ja:P A Avatar mi się nie podobał i chętnie wyrażę opinie o tym filmie na forum
Gdyby tylko ludzie potrafili podawać sensowne argumenty to każda krytyka jest mile widziana. Jakby ktoś nie zauważył napisałem kilka krytycznych postów o avatarze, nie spotkało się to z pospolitym ruszeniem fanów filmu, więc można przyjąć, że były w miarę dla nich sensowne. Niestety przeważnie krytyka filmu sprowadza się do tekstów w stylu: bleeeee, co to za niebieskie luuuuudkiiii, film jest do duuuuupy, albo: jak wy możecie oglądać to góóóóóównooooo, lepiej oglądać kurosawę.
ja ci odpowiem.
Tak uważam że film to szmelc jakich nie mało, z kiepską fabułą i może "dobrymi" efektami.
"Czy po obejrzeniu Avatara wylęgło się w Was poczucie misji, aby wszystkich przekonać jaki to szmelc ? "
Każdy pisze swą opinie, by inni mogli ją przeczytać i stwierdzić czy mają wydawać kase na bilet. Ja nie polecam tym, ktorzy tak jak ja nie przepadają za gatunkiem Sci-Fi (a np. Matrixa bardzo lubią [ja też] i myśla że to będzie podobne [ja nie])
"Czy oprócz Avatara są jeszcze inne słabe waszym zdaniem filmy w historii kinematografii i czy na forach poświęconych tym filmom też cały czas je krytykujecie, śmiejecie się z fanów i ich opluwacie ? "
Wiadomo że jest jeszcze wiele chłam amerykańskich, szczególnie 2 i 3 części każdych kolejnych filmów. Zakładam że wyjdzie avatar 2, bo to teraz modne zarabiać na tytule i to też będzie chłam.
Fanów nie krytykuje, nie opluwam, nie obrażam, pisze tu po to, żeby wyrazić swoją opinie. Możliwe że kogoś nią zniechęcę lub zachęcę do obejrzenia filmu.
"Czy ktoś z Was rozmawiał o tym z psychologiem?"
Powiedz czy powinienem? bo nie rozmawiałem z nim jeszcze o powyższych sprawach.
Filmom ogólnie 1 punkta nie daje, bo żaden film na to nie zasługuje.
Możecie wejść na mojego bloga i poczytać jak co oceniam.
Staram się nie zaniżać ocen filmom, które mają mało widzów.
Ten ma baaardzo wiele wiec pozwoliłem dać zasługujące ode mnie 4/10
Ponieważ negatywnie się zawiodłem, oczekując naprawdę czegoś niesamowitego, innego.
"Powiedz czy powinienem? bo nie rozmawiałem z nim [psychologiem] jeszcze o powyższych sprawach"
Mam złą wiadomość. Zachęciłem psychologa, aby poczytał ten wątek... psycholog przebił się przez pierwszą stronę, ale na drugiej wymiękł, zrobił kwaśną minę i stwierdził, że poziom dyskusji jest za niski i woli iść poczytać książkę, bo z ludzmi z problemami gada w pracy, a w domu chce odpocząć.
Co ciekawe psycholog był na Avatarze 2x w kinie i bardzo mu się podobało :)
to prawda ja też próbowałem przebrnać przez 2 strony postów i wymiękłem . Przeczytałem je tylko po łebkach.
przesłanie = szanuj zieleń.
To jestem ciekaw kto z was wiernych fanów odmienił swoje życie i zaczął dbać o przyrodę !!
niewielu, ale jeśli 1 człowiek się zmienił tzn. że film się przydał.
ale co to ma do tematu?
Takich filmów jak Avatar nie ogląda się dla fabuły, chociaż tą w porównaniu z wieloma innymi filmami akurat ma niezłą. Film boski, i żadna opinia "profesjonalnego krytyka filmowego" tego nie zmieni. Szanuję wasze zdanie, a więc i wy uszanujcie moje. Rzecz gustu, a gusta każdy ma inne.
Odesłano mnie tutaj z innego tematu, więc kopiuję posta:
Nie wiem czy bezpośrednio antyfanów się zaliczam, ale na pewno bardzo krytycznie wypowiadałem się na temat Avatara. Co mi się nie podobało? Po pierwsze cały szum w okół filmu, PR zrobiło swoje. Zasada była prosta - zrobić jak największy szum, ludzie sami przyjdą. I tak też się stało, jakby na każdym kroku nie afiszowali się, jakie to super/mega dzieło sztuki w świecie S-F zrobią to bym może mógł ścierpieć jakoś. Co do filmu, to kompletnie nie kupiłem tego świata, śmiech mnie ogarniał wewnętrzny jak tylko widziałem niektóre sceny, można było fabułę wprzód na jakieś 20-30 min przewidzieć. Również brak charyzmatycznej postaci, z którą w jakikolwiek sposób mógłbym się zidentyfikować. Z Samem jest ten sam kłopot, co nie tak dawno z Bale'm, do każdej superprodukcji go obsadzają, przez co robi się taki nijaki w swoich kreacjach, tym samym myśląc, że już zupełnie nie będzie musiał nic robić - błąd panie Worthington. Kolejny zarzut poniekąd łączy się z całym szumem wokół filmu.
Avatar powinien być wzorowym modelem naszych czasów spod znaku komercjalizacji. Fabuła spłycona do minimum, jest jedynie pretekstem do tego, by na ekranie działy się fajerwerki i feeria barw pandorskiej dziczy. Fani mnie zjadą i zaraz napiszą:
- "Ale jak to? Przesłanie jest takie głębokie, EKOLOGICZNE... bla bla bla "
Otóż nie jest, jedynym sensem stworzenia tego filmu było nabicia sakwy pana Cameroona, którego ceniłem jako jednego z najlepszych w swoim fachu, no aż do czasu projekcji Avatara.
Naprawde zachwycacie się fabuła proekologiczną? Tak bardzo wasze życie film odmienił? To ja podam wam inny tytuł, równie monumentalny jeśli chodzi o wykonanie, prawdziwym, nieudawanym klimacie i dosadnym przesłaniem - Mononoke Hime - Czyli księżniczka Mononoke. Pozwolę jeszcze sobie przetoczyć tą produkcję japońskiej animacji, gdyż ma z Avatarem wiele wspólnego, jednak o ironio, jest o niebo lepszym filmem od omawianego superhiciora.
W przeciwieńśtwie do Avatara, tam świat nie jest czarno-biały, nie ma złych i dobrych ludzi, daje nam to anime refleksje, co ja zobaczyłem w awatarze, sieczkę i to średnio udaną pod względem logiki, o efektach, reżyserii, nic póki co nie pisałem zostawię sobie to na koniec.
Z grubsza, to są główne rzeczy, które moim zdaniem dyskwalifikują Avatara z grona najlepszych filmów w historii (przetoczę po przecinkach, dla tych co nie chce im się całości czytać i dodam tylko co najwyżej nowe ogólniki):
Na minus:
- Mdłe postacie.
- Plastikowa wyobraźnia Cameroona.
- Brak prawdziwego klimatu
- Na wskroś przewidywalny.
- Muzyka - Ja osobiście nie odczułem, wychwalanej tutaj muzyki, może była, ale nie odegrała w filmie większego znaczenia.
Film ratuje oprawa wizualna - napakowana efektami jest do szpiku kości, która przyznam wciągnęła mnie, nie nudziłem się podczas projekcji, a zważywszy brak fabuły to jest coś, mimo świadomości, że ten film nic sobą nie reprezentuje, to czułem się jak przy odjazdowej gierce wideo.
O ile jak widać potrafię docenić dobre i złe strony filmu, tak nie mogę przeżyć jednego - bezmózgiej masy pseudofanów/fanek z niebieskimi avatarami w awatarach - swoisty paradoks. Ile razy przejrzę jakiś temat, który jest krytyczny w stosunku do Avatara, to zjawi się jakiś oszołom, który na siłę będzie próbował przekonać kogoś innego, że ten film jest arcydziełem, BO ON TAK MÓWI, i zapewne to samo słyszał w mediach. od swoich kolegów, lub po prostu, lubi bez mózgowe papki rodem z JuEsEj.
Jestem szczerym antyfanem tej całej masy dzieciarni, która została wyprana z jakichkolwiek uczuć wyższych, głosząca, że podoba im się niebieska postać komputerowa, ot przedstawię teraz małą dygresję: będąc u znajomego (typowego nolife'a) kumpla graliśmy w Residenta 5, ślinił się do niej jak jeż do szczotki, a po pokazaniu koleżanek, z która mógłby się umówić na NK, nie reagował zbytnio ochoczo. Myślę, że to oddaje sedno problemu.
Avatara obiektywnie oceniając oceniłem na 7, ze względu na reżyserię, zdjęcia i efekty specjalne. W tej kategorii jest niezrównany.
Na koniec pragnę dodać, że Avatar jest arcydziełem, ustanowił nowe standardy, ale jedynie w komercjalizacji kinematografii, a co zatym idzie, coraz sprawniejszym wypaczaniu ludzi z samodzielnej inteligencji.
Mdłe postacie ?
No prosze Cie, postac Neytiri zostala przedstawiona cudownie. I nie mowie to jako jakis maniakalny fan. Jej mimika twarzy, ruchy, krzyk, placz. i ty to nazywasz mdłym ?
Platikowa wyobraznia ?
nie bede komentowal
Brak prawdziwego klimatu ?
Masa osob co byla w kinie chce isc jeszcze raz wlasne przez ten "brak klimatu".
Przewidywalny.
Tu sie zgodze.
Muzyka
Jeden z lepszych OST jakie dane mi bylo sluchac, a sluchalem ich wiele.
Dobrze, ze nie dales mu 1/10, tylko wedle wlasnych przemyslen 7.
mdłe postacie a kto poza najtyri , pólkownikiem i jackiem i tą profesor ma jakikolwiek charakter. W zasadzie film wokoł nich się kręci wiec nie powinienem głupio pytać .
a teraz was rozłoszczę !! Nikt z was nie nadawałby się do tej pandory i sterowania Avatara!
Jesteście za słabi, nikt z was nie ma tak genialnego mózgu jak Jake i nie wielu z was może się pochwalić tym że był komandosem!!
Mimika - ładna praca grafików komputerowych.
Plastikowa wyobraźnia - tak plastikowa, bo kto będzie próbował sobie wyobrazić scene dzikusów z łukami, na pterodaktylach rozwalającą nowoczesną armię? Infantylne i bez pomysłu.
Brak prawdziwego klimatu - Tak jak już pisałem, chodzą do kina, bo chyba nie mają co z pieniędzmi robić. Ciekawe czy Ci którzy chodzą po 4-5 razy na Avatara poszli do uczciwej pracy zarobić na seans, byliby skorzy do tak częstego chodzenia, no ale dziecko ma kaprys, rodzic da i komercjalizacja się kręci.
Co do muzyki - Proszę, podaj mi jeden, jakikolwiek soundtrack z youtuba, który zapada w pamięci.
Co do mimiki, to kazdy najmniejszy ruch twarzy aktorow byl odwzorowany na Na'vi, przypatrz sie:
http://www.youtube.com/watch?v=pWY3w67Pltc
A moze mial dac Na'vi Cameron RPG ? Albo miecze swietlne ?
Co do klimatu to juz nic pisac nie bede, jest tu klika tematow co odpowiedza na twoje niejasnosci :P
Muzyka:
http://www.youtube.com/watch?v=adARz2ca8ws&feature=channel
http://www.youtube.com/watch?v=gBc7jvaM0Cs&feature=channel
sa jeszcze inne, ale musialbym jeszcze raz przesluchac
Ok zwracam częściowo honor. o Zoe, nie powiem, że nie miała ciekawej mimiki twarzy, co do Sama, cóż zdanie podtrzymuję. Jednak musisz przyznac, że grafika nie odzwieciedla dokładnie tego, co było na planie filmowym. I nie mówię tu o furgoczących uszach Navi, tylko twarz wynderowana komputerowo, nie odda kunsztu aktorskiego, dlatego pod efekt specjalny to zaliczam. Poza mimiką Neytiri, ich motywacje, brak charyzmy sprawia, że obstawiam przy swoim - są to mdłe charakteryzacje, wszystkie bez wyjątku. Największy kicz to avatar "riplej" po prostu parodia to była, by i ją tam na silę wcisnąć. Ale z Cameroonem znają się kupę lat, posadka i niemała gaża zawsze się przyda.
Co do muzyki, niestety jak już wspominałem nie zapada w pamięci, ot poprawnie wykonana, ale nic więcej, żadnej ikry, żadnych uczuć we mnie nie budzi. Choć pierwsza partykuła przez pierwszą minutę dawała mi szczątkową nadzieję, że się mylę, jednak nie. A co do motywu wojennego - ginie gdzieś w tłumie całkowicie. Melodia jest tak samo barwna jak i cały ten świat przedstawiony - słodziutki, w złym tego słowa znaczeniu.
Nie, film miałby sens, jakby ludzie wybili Navi, wtedy zupełnie inaczej wyglądałaby ta dyskusja. Zupełne zaskoczenie, najpierw ich drzewo zostaje wycięte, połowa plemienia wybita, a później łączą się i wyżynają swoich oprawców? Sorry, ale za stary jestem na te bajki. Gdyby tak miałoby wyglądać, to dziś biali żyliby w rezerwatach, albo bylibyśmy kolonią Nigerii.
OK. Rozumiem Cię, to Twoje subiektywne odczucie. Pozwól że napiszę swoje odczucia w związku z Twoim tekstem.
''Co do filmu, to kompletnie nie kupiłem tego świata, śmiech mnie ogarniał wewnętrzny jak tylko widziałem niektóre sceny, można było fabułę wprzód na jakieś 20-30 min przewidzieć.''
Nie kupiłeś, nie spodobał Ci się, jednak dla mnie zupełnie odwrotnie. Ten świat miał klimat, którego nie czułem na widowiskowym filmie w kinie prawie 2 lata.
Fabuła była prosta, ale taka od początku miała być. Dało się przewidzieć ogólny zarys - zyska zaufanie wroga, zakocha się, będzie miał dylemat czy dobrze robi, zdradzi, będzie bitwa itp. jednak nie było wiadomo tego co się wydarzy za chwilę bądź innych wątków poza głównym. Tyle ile można było przewidzieć wiadomo było już z trailera.
''Z Samem jest ten sam kłopot, co nie tak dawno z Bale'm, do każdej superprodukcji go obsadzają, przez co robi się taki nijaki w swoich kreacjach''
Nie widzę tego na minus. Zawsze jest zajawka na pewnych aktorów przed Bale'm np. Johny Depp, Tom Cruise. Za rok przyjdzie kolej na kogoś innego. Gdy Bale pojawiał się tak czesto w filmach obejrzałem z nim naprawdę parę przyzwoitych kreacji.
''Avatar powinien być wzorowym modelem naszych czasów spod znaku komercjalizacji. Fabuła spłycona do minimum, jest jedynie pretekstem do tego, by na ekranie działy się fajerwerki i feeria barw pandorskiej dziczy.''
Fabuła jest taka a nie inna bo to kino rozrywkowe. Wg mnie się mylisz, filmami by działały fajerwerki były 2012, Transformers, G.I.Joe itp. Tam fabuły były jeszcze prostsze, zero zaskoczenia, a schemat jak w produkcjach telewizyjnych o niskim budżecie. Cameron chciał zrobić kino rozrywkowe wgniatające widza w fotel. Avatar nie powinien być filmem spod znaku komercjalizacji, bo jest to niemożliwe z paru względów. Musiałby ten film wyglądać całkowicie inaczej tzn. mieć inną fabułę, bohaterów, miejsce zdarzeń itp. Szczerze mówiąc to byłeś naiwny widząc trailer, zapowiedzi, wiedząc gdzie będzie się działa akcja. Po tym jak w połowie listopada zobaczyłem pierwszy raz trailer na 2012 nie przeszło mi nawet przez myśl że ma to być coś o czym piszesz. Było jak wół pokazane że będzie to wielkie widowisko z masą efektów specjalnych zapewniające czystą rozrywkę. Było tylko jedno pytanie: czy zostanie przedstawione estetycznie (jak Władca Pierścieni) czy niechlujnie (jak wspominane 2012). Niczego więcej nie można było się spodziewać.
''Przesłanie jest takie głębokie, EKOLOGICZNE... bla bla bla "
Otóż nie jest, jedynym sensem stworzenia tego filmu było nabicia sakwy pana Cameroona, którego ceniłem jako jednego z najlepszych w swoim fachu, no aż do czasu projekcji Avatara.''
Przesłań jest trochę więcej bo wg mnie bardziej widoczne od tego ekologicznego jest antywojenne i antykolonialne. Racja, wiadomo przecież było że reżyser tego formatu wypuści film dla olbrzymich dochodów. Czy Spielberg, Jackson i inni mu porównywalni po swoich produkcjach zaczęli kręcić niszowe bądź adresowane do wąskich grup filmy? Nie przypominam sobie. A jak było z Titanicem? Dokładnie tak samo, film równie dochodowy i reklamowany a był bez żadnego przesłania, z jeszcze prostszą przewidywalną historią miłosną niż w Avatarze. Było wiadomo że bohaterowie się zakochają a potem katastrofa. Mimo to film odniósł sukces właśnie dlatego że każdy szedł do kina. Dla mnie była to zwykła historia miłosna oprawiona w film katastroficzny, która zrobiła na mnie średnie wrażenie mimo że cała klasa się nim jarała. Obejrzałem raz i mi wystarczyło do dziś. Też bohaterowie byli czarno-biali, biedny dobry chłopak i bogata dobra dziewczyna. Czy ceniłeś go po Titanicu a teraz nie? Wg mnie Titanic nie ma nic czego nie miałby Avatar.
''Naprawde zachwycacie się fabuła proekologiczną? Tak bardzo wasze życie film odmienił? ''
Nie chodzi o fabułę, lecz nastrój i klimat jaki ten film wniósł w kinie. Jak już pisałem to film czysto rozrywkowy i zapewnia ją na najwyższym poziomie - wciąga, interesuje, zachwyca na tyle, że przez 2,5 h można nie odrywać oczu od ekranu i się mocno wczuć. Nie odmienił życia, nie sprawił ze jest lepsze, ale dostarczył radości w weekendowy wieczór, szczególnie teraz kiedy jest zimno, ciemno i szlag człowieka trafia kiedy po pracy musi stać w korkach a potem co godzinę odśnieżać podwórko. Przyjemnie otworzyć zimną colę i zrelaksować się przed filmem. :)
''- Mdłe postacie.
- Plastikowa wyobraźnia Cameroona.
- Brak prawdziwego klimatu
- Na wskroś przewidywalny.
- Muzyka - Ja osobiście nie odczułem, wychwalanej tutaj muzyki, może była, ale nie odegrała w filmie większego znaczenia. ''
Rozumiem, że to Twoje indywidualne minusy i nie bierzesz ich w kategorii ogólnej. :) Moje indywidualne odczucia o tym są inne:
Postacie Neytiri i pułkownik są bardzo wyraziste.
Klimat jest i to wspaniały, po obejrzeniu nasuwa się zdanie: śliczny film. Przewidywalny, ale to było wiadomo po obejrzeniu trailera. Nie nastawiałem się na fabułę z wieloma zawiłymi wątkami. Muzykę odczułem, ale to kwestia gustu bo nieważne jak wielkim znawcą muzyki się jest to upodobania są różne. Gdyby muzyka w filmie była np. techno, to jakkolwiek dobra wg znawców tego gatunku do mnie by nie przemówiła, bo nie jest to mój gust. Akurat typ muzyki z Avatara lubię i ucho ją wyraźnie czuło co budowało wiele scen.
''Film ratuje oprawa wizualna - napakowana efektami jest do szpiku kości, która przyznam wciągnęła mnie, nie nudziłem się podczas projekcji, a zważywszy brak fabuły to jest coś, mimo świadomości, że ten film nic sobą nie reprezentuje, to czułem się jak przy odjazdowej gierce wideo.''
To samo czułem na Transformers. Czułem właśnie jakbym oglądał niezłe intro do gry. Chwilowy zachwyt efektami i nic więcej, bo fabuła tam była prosta a niektóre wątki bez wyczucia. Z kolei w Avatarze doceniłem znacznie więcej niż na tamtym filmie. Ogólnie to filmów efekciarskich, które mnie zachwyciły i czułem że to coś więcej niż paczka fajerwerków jest mniej niż palców u jednej ręki.
''nie mogę przeżyć jednego - bezmózgiej masy pseudofanów/fanek z niebieskimi avatarami w awatarach - swoisty paradoks. Ile razy przejrzę jakiś temat, który jest krytyczny w stosunku do Avatara, to zjawi się jakiś oszołom, który na siłę będzie próbował przekonać kogoś innego, że ten film jest arcydziełem, BO ON TAK MÓWI, i zapewne to samo słyszał w mediach. od swoich kolegów, lub po prostu, lubi bez mózgowe papki rodem z JuEsEj.''
Trzeba się przyzwyczaić. To samo było po premierze trylogii Władcy Pierścieni. Takie są prawa marketingu. Fanów będzie przybywać póki film jest w kinach, a potem sprzedaż różnych gadżetów itp.
Zauważ że tak samo jak dużo fanów jest wielu antyfanów, którzy na siłę przekonują że film to gniot, BO ON TAK MÓWI. W tematach gdzie ktoś potępia Avatara pojawia się grupa fanów broniąca go, a w tematach gdzie ktoś wychwala Avatara pojawia się grupa trolli wyśmiewająca go, a potem dochodzi do wzajemnych kłótni, obrażania i bluzgania na siebie.
Mnie bardziej irytuje ta druga grupa, bo wielu z nich z nudy zaczyna temat od 1/10, pisze arogancko, używa odpowiednich epitetów licząc na zaczepkę.
''Na koniec pragnę dodać, że Avatar jest arcydziełem, ustanowił nowe standardy, ale jedynie w komercjalizacji kinematografii, a co zatym idzie, coraz sprawniejszym wypaczaniu ludzi z samodzielnej inteligencji.''
Ja bym takim arcydziełem nazwał 2012 bo film był mocniej przereklamowany. Wszędzie widziałem plakaty i jakieś śmieszne nalepki na 5 miesięcy przed filmem. O Avatarze usłyszałem pierwszy raz w połowie listopada, ponad miesiąc przed premierą.
Avatar jest arcydziełem jeśli chodzi o efekty specjalne, postacie wygenerowane komputerowo, animacje i 3d. Nie przypominam sobie bym pod tym względem oglądał lepszy film. Zgadzam się z zapowiedziami, bo zapowiadano wyłącznie przełom w efektach specjalnych i 3d, nikt nie zapowiadał przełomu w fabule lub scenariuszu. Więc w czym problem? Jest tak jak miało być. :)
Z tą inteligencją przesadzasz. Wiele osób, szczególnie tych starszych którym film się spodobał było świadome. Przed obejrzeniem filmu obejrzałem tylko trailer i przeczytałem jedną zapowiedź, żeby się zorientować czego film dotyczy. Poszedłem do kina i byłem zaskoczony filmem, zrobił na mnie olbrzymie wrażenie. Dawno tak dobrego filmu nie widziałem w kinie. Ostatnim filmem, który mnie nie rozczarował był Dark Knight, a przed nim coś na pierwszym roku studiów, czyli ładnych parę lat temu. Zważywszy na to że jestem 2-3 razy w kinie na miesiąc moje jakże miłe zaskoczenie Avatarem było w pełni świadome.
Są 2 główne powody rozczarowań:
1) oglądanie zbyt dużej ilości trailerów, zapowiedzi, czytanie proroczych recenzji przed filmem, bo jeszcze przed filmem mamy już dość dużą opinię na temat filmu, który zazwyczaj okazuje się czymś innym niż oczekiwaliśmy - to co czytaliśmy wcześniej było równie subiektywne. Posłużę się cytatem z filmu: ''Trudno napełnić naczynie, które jest już pełne'';
2) niewiedza na temat filmu. Zazwyczaj idąc na film znany jedynie z tytułu, bo partner/ka kupił/a nam bilet też prawdopodobne że się rozczarujemy, bo to tak samo jakbym z repertuaru wylosował sobie z zamkniętymi oczami film na który pójdę.
Po prostu, aby się nie rozczarować trzeba wyłącznie obejrzeć trailer i krótką zapowiedź co za film, reżyser, obsada. Należy nie napełniać mózgu jakimikolwiek opiniami przed premierą.
Podziwiam, że chce ci się mu odpisywać, przecież te pierdoły które wypisuje nie mają żadnego sensu. To takie: a matriks to jest chujowy bo wszystko takie zielone jakieś i sterylne w tym filmie, a ja lubię różowe i welurowe, a ten neo to jakiś straszny białas jest, w ogóle sztywno chodził, a carrie anne moss ma krzywego nosa. I nie podobała mi sie końcówka, że on pokonał agenta, film byłby fajny jakby głowa neo została rozbita o krawężnik. No i jeszcze ta straszna reklama, komercja i pierdolenie o niemcach.
No właśnie, też tego nie umiem pojąć. Ale srał pies na to, że sobie siedzą
i wygłaszają, jak to im się strasznie Avatar nie podoba - widocznie, jak
sam to ująłeś, taką mają misję. Ale totalnie nie pojmuję, jak można obrażać
fanów za to, że im się film podoba? Każdy ma swój gust i jednym film się
podoba, innym nie, ale żeby zaraz traktować tych "po drugiej stronie
barykady" jak nieprzyjaciół, wrogów? Nigdy nie pojmę takiego zachowania. To
oczywiście działa w obie strony - nie rozumiem także fanów filmu, którzy
opluwają jego przeciwników i z TAKIMI fanami filmu się nie utożsamiam.
Właśnie nie! Bardzo zdziwiłem się, że ten film ma tak mało antyfanów. Z jednej strony to szkoda bo mało osób do dyskusji,bo tylko ochy i achy jeżeli chodzi o AVATAR-a/ A ci co piszą o filmie CAMERONA na - to jakieś popierdółki i podludzie, chyba z mózgami aligatora.
Przecież to takie POLSKIE coś co dobre to zbesztać, ale tutaj miło się zawiodłem o antyfanów. Chyba nawet antyfanom się podobało na PANDORZE:)
se,ya
OMG, człowieku, przecież on to powiedział ironicznie :P. I widać, kto tu
jest mózg (czy raczej "musk"). :P
Za niecałe 3 godziny idę do kina obejrzeć ten film i z ciekawości chciałam
zobaczyć komentarze widzów. Wciągnął mnie ten wątek tutaj, już chyba z 15
minut czytam posty i muszę pogratulować ukucia terminu 'trolla'- nie znałam
wcześniej, choć oczywiście samo zjawisko niestety jest mi nieobce.
Zgadzam się zupełnie z tym, że taka 'negatywna' misja jest mało zrozumiała.
Co innego spędzać czas na czymś pozytywnym, ale jeśli ktoś znajduje
przyjemność w krytykowaniu, i to najczęściej wulgarnym i słabo
umotywowanym, to rzeczywiście może dziwić i prowokować do pytań o osobiste
życie takiego człowieka.
Cała ta dyskusja nieźle mnie nakręciła, nie mogę się doczekać filmu! Może
sama będę tak rozczarowana, że stanę się trollem :>
Nie umarła, żyje i ma się dobrze ;)
Film mi się bardzo podobał,a raczej trudno zaliczyć mnie do grona pędzących
za trendem fanów, bo mnie najzwyczajniej 'trąd' ten ominął ;)
Uważam, że ten film jest po prostu piękny. I temu pięknu nie szkodzą nawet
mniej trafne elementy, jak moim zdaniem po amerykańsku przesadzona postać
pułkownika. Może ja jestem mało domyślna, ale mnie fabuła kilkakrotnie
zaskoczyła, w trakcie oglądania wcale nie wiedziałam, co się za chwilę
stanie ;) Mogłabym napisać jeszcze dużo, ale powiem tylko: dla mnie film
9/10, bo jednak choć taki kolorowy, to trochę zbyt czarno-biały ;)
I na pewno wybiorę się na niego drugi raz!