poza tym nie jest już tak bardzo bezkompromisowy, jak wcześniejsze osiągnięcia Finchera i robi się pod koniec sentymentalny oraz, co gorsza, nielogiczny. No i niektóre ujęcia niezbyt potrzebne - te wędrówki kamery wewnątrz przewodów i wentylacji tylko psują nastrój filmu. Znakomity węgierski operator, stały współpracownik Finchera - Darius Khondji - zrezygnaował ze współpracy przy filmie właśnie z powodu takich "efekciarskich" zabiegów.
Generalnie, uznaję "Azyl" za najsłabszy obraz Finchera, daleko odbiegający od jego konsekwentnych i bezkompromisowych wizji, jakie zaprezentował nam w "Fight club" czy przede wszystkim w "Siedem". Gdybym miał wystawić ocenę, dałbym mu słabą 3.