Uwielbiam Finchera i klimat jego filmów. Na ten wybierałam się z obawami, że mogę się rozczarować... Jednak nic takiego się nie stało, wręcz przeciwnie - zapałałam jeszcze większym uczuciem do fincherowskiej twórczości. Można uznać tę historię za banalną, kobieta, która wysadza się prawie w powietrze, podpalając opary gazu, wyrywająca ze ściany kable telefoniczne, by móc skontaktować się ze światem zewnętrznym i biegająca po całym domu, w którym grasują groźni włamywacze w poszukiwaniu insuliny dla córki [swoją drogą motyw cukrzycy jest ostatnio dość popularny w kinie] może wydać się odrobinę przerysowana, ale... Jodie Foster naprawdę potrafiła rewelacyjnie oddać strach i determinację matki walczącej o życie swoje i swojej córki. Naprawdę jestem pod wrażeniem, a do tego ten dźwięk przyspieszonego oddechu rozlegający się po prawie pustej sali kinowej... RE-WE-LA-CJA !!! Już czekam z niecierpliwością na kolejny film Finchera...