Biedak umiera tak samo jak bogacz, a mędrzec identycznie jak głupiec.
Więc JEŚLI miałbyś po śmierci trafić do piekła na wieczność, to czy chciałbyś, aby ktoś Cię przed nim ostrzegł i powiedział jak go uniknąć?
Rozejrzyj się.
Każdego dnia słychać miliony narzekań na ten świat. Chciwość, samolubstwo, bieda, głód, wojny, morderstwa, choroby - ale to nie jest jeszcze piekło.
Bo nawet teraz są piękne słoneczne dni, gwieździste noce, bezkresne niebo, śpiewy ptaków. Są nawet ludzie wyciągający pomocną dłoń do bezradnych. Jest miłość.
W piekle nie ma miłości. Nie ma piękna, nie ma nadziei. Dlatego czy cenisz swoje życie?
Zobacz. Gdyby ktoś CIEBIE oszukał i okradł, a potem stanął przed Sądem i rzekł na swoją obronę:
"Wysoki Sądzie. Oszukałem i okradłem, ale skąd mogę wiedzieć, jak jest w więzieniu i czy ono istnieje? Przecież nigdy tam nie byłem, więc po co miałbym się martwić? Mam inny światopogląd. Myślę pozytywnie. Jestem niewierzący" - to czy na tej podstawie sprawiedliwy Sędzia powinien wypuścić Twojego napastnika na wolność?
Dobrze wiesz, że nie.
Ponieważ w takich okolicznościach, Twój oprawca trafiłby do więzienia, NIE DLATEGO, że tam nie był lub że nie wierzy w istnienie kary - ALE DLATEGO, że Cię oszukał i okradł. Bo tak jak jego winy są realne - tak i realny będzie wyrok.
Podobnie jest z Tobą.
Jeżeli tylko RAZ w życiu skłamałeś lub coś ukradłeś – to Bóg wymierzy Tobie karę, NIE DLATEGO, że w Niego nie wierzysz lub że się tym nie martwisz - ALE DLATEGO, że w rzeczywistości złamałeś już Prawo. A za przekroczenie Prawa jest sprawiedliwa kara, a nie jej brak. Więc mimo niewiary, w Dniu Sądu, słusznie trafiłbyś do piekła i już nigdy z niego nie wyszedł.
Jednak pewien mężczyzna, widząc Twoje wszystkie błędy i słabości, wszedł do sali sądowej i rzekł z miłości do Ciebie: "Oddaje całe swoje życie, aby zapłacić karę ZA CIEBIE."
Wtedy sędzia mówi TOBIE: "TWOJA kara została spłacona. Stałeś się wolnym człowiekiem, ponieważ ten mężczyzna ZAPŁACIŁ TWOJĄ KARĘ."
Co byś wtedy czuł? Czy powiedziałbyś temu człowiekowi, który oddał za Ciebie swoje życie: "Dziękuję"?
To uczynił DLA CIEBIE Bóg, ponad 2000 lat temu. Posłał swojego bezgrzesznego syna Jezusa Chrystusa, aby spłacił swym życiem TWOJĄ KARĘ. Było to konieczne, ponieważ przez SWOJE GRZECHY złamałeś już Prawo Boże i NIE MÓGŁBYŚ zostać usprawiedliwiony przez jakąkolwiek religię, swoje dobre uczynki lub chodzenie do kościoła.
DLATEGO TYLKO DZIĘKI POŚWIĘCENIU BEZGRZESZNEGO CHRYSTUSA - masz możliwość życia NA ŁASCE Bożej. I aby z niej skorzystać, chcąc żyć na wolności z dala od nadchodzącego piekła - to musisz wpierw WYZNAĆ I PORZUCIĆ swoje grzechy oraz ZAUFAĆ TYLKO Jezusowi, bo On jest Tym, który spłacił swym życiem TWOJĄ KARĘ.
A wtedy Twoje oddzielenie się od nieprawości, nałogów i buntu - nie będzie już wynikać z obowiązku lub z jakiegokolwiek przymusu, lecz jedynie z wdzięczności za to, czego dokonał dla Ciebie Chrystus.
W takim razie, czy masz na tyle odwagi, aby w porę docenić swoje życie i odwdzięczyć się Jezusowi - PRZESTAJĄC GRZESZYĆ? Czy raczej Go odrzucisz lub zastąpisz kimś innym, aby poznać wieczne i surowe konsekwencje WŁASNYCH BŁĘDÓW oraz uporu wobec łaski Bożej?
Nie odpowiedziałeś mi na pytanie do jakiego kościoła, zboru należysz po tym co piszesz to przypuszczam,ze jestes protestantem, zgadza się?
Ja dalej uwazam,ze zaufanie to nie wszystko ,żeby poznac Jezusa to jest może zaczątek ,żeby cokolwiek robic w tym kierunku. Mogę ufac i się temu poddawac i wcale nie być bliżej , bo w moim przypadku była pustka.
To jak walenie glowa w mur , mówisz Oki poddaje się , Jezu ufam Ci , zbaw mnie i nic się nie dzieje, jedna wiekla pustka. Bo może tam nic nie ma , jest tylko odwieczne przekonanie ludzi. I dązenie do czegos czego nie ma.
Na Twoim przykładzie ,żeby dziewczyna powiedziala “Tak” chłopakowi musza się kochac, czyli musi pojawic się miedzy nimi miłosć.
Bo przeciez nie sa ze soba tylko ze względu na zaufanie., nie biora slubu dlatego,ze sobie ufaja tylko,ze się kochaja. Tak?Zaufanie jest jednym z wielu czynnikow dlaczego ten człowiek będzie moim wybranym do konca zycia.
Pojawiaja się małżeństwa oparte na wygodzie, lepszy taki niż żaden, pieniadzach, przyjazni ale chyba nie o tym mówimy.
Ja ufam kilku osobom, w tym sa mężczyźni , ojciec, brat, przyjaciele, czy to znaczy, ze mam im się poddac i być ich własnością? Bo tak sugerujesz. Mam im powierzyc swoje zycie i być ich poddana bo naprawde im ufam i mam w tych ludziach oparcie .
Dlaczego kobieta ma być własnością mężczyzny, męza ? To wredne i przedmiotowe.
A co jeśli jest tak
Dziewczyna spotyka się z chłopakiem , lubia się , fajnie się dogaduja, ufaja sobie, podobaja się sobie ale dziewczyna nie może przekroczyc tego co jest poza przyjaznia, oddana jest temu chłopakowi bo jest dla niej dobry ale nie potrafi go pokochac. Chce ale nie potrafi.
Nie może zgodzic się na TAK bo bylaby hipokrytka stajac na ślubnych kobiercu. Nawet nie chce tego robic bo chce ,żeby ich zycie oparte było na miłości , nie na powinnościach!.
Rozstaja się bo to jest w porzadku .
Po jakimś czasie poznaje innego chłopaka i kocha go calym sercem. I nie odczuwa tej pustki , która była z innym chłopakiem. jest pewna , ufa i kocha.
Jak to się ma do mnie i do oddania Jezusowi, chciałam ale była pustka. Pragnienie i zaufanie nic nie zmienilo.
W tej chwili jest tak,ze czuje się gorzej niż bedac agnostykiem.
Bo w moim swiecie duchowym jest balagan, wczesniejmimo problemów zyciowych był spokoj.
Teraz mam tak,ze psychicznie czuje się gorzej niż wczesniej, bo przeszlam burze mózgów i dlatego,ze powtarzano mi,ze najważniejszy jest Jezus i Zabawienie. Wprawiajac mnie w zaklopopotanie, zawstydzenie i wywierając presję.
Zoo2 napisal w innym temacie,ze" ludzie wierzacy sa zamykani w stereotypach, ciemnogrodu i zaslepienia, człowiek, który nie wierzy w to w co mu kaza Wierzyc jest wyrzucany poza społeczeństwo"
tak ja sie z tym zgadzam, dodam jeszcze,ze jest ogromna presja Zbawienia.
Sluchajac wspólnoty ciagle mi powtarzano musisz Przyjac Jezusa bo musisz być Zbawiona, Celem zycia jest życie w Chrystusie i Zbawienie.
Zbawienie i Zbawienie, a może nie? Może to wlasnie nie jest celem zycia ludzi tylko im się to wklada do głow?. Może tak jak w moim przypadku i wielu innym podobnych nic tam nie ma .
Dlaczego nikt nie patrzy na mnie jako człowieka tylko obiekt , który musi być zbawiony bo to dla mnie jest najlepsze.
Dlaczego do człowieka nie podchodzi się z empatia tylko narzuca mu się jedna droga jako jedyna prawdziwa.
Ja rozumiem takich ludzi jak zoo 2 i disclaimer i rozumiem tez takich jak ty , bo może nie dla wszystkich jest ta sama droga. Bo może tobie się wydaje ,ze tak jest i tam być musi. Rozumiem tych co znajduja ukojenie w buddyzmie, taoizmie, hinduizmie, ateizmie.
Pewne jest jedno śmierć i to jest jedna pewna droga , koniec drogi.
Dlaczego ja mam swoje Zycie czynic mniej szczesliwe i wyzbyte miłości bo nie poznalam Jezusa i nie dostąpiłam Zbawienia,
Dlaczego mnie faszerujecie , zatruwając moja psychikę tym, czy nie lepiej jak każdy dla każdego przyjacielem ? Badzmy szczesliwi na codzien i odnajdujmy się w tym co kochamy nie w tym co musimy kochac .
Ja teraz jestem rozwalona wewnetrznie i psychicznie ,gorzej sie czuje niz kiedys kiedy bylam agnostykiem , wtedy bylam spokojna. I to co piszesz dla mnie jest juz nieprawda.
To ciekawe co piszesz. A w zasadzie to czego Ci brakowało przed 'próbą uwierzenia' i czego oczekiwałaś po ewentualnym dokonaniu się tego? Wiem, że nie wypada pytać o szczegóły życia osobistego, niemniej w odróżnieniu od np. frtwaesdg raczej nie uznaję jednej metody jako receptę dobrą dla wszystkich (tego próbowano w komunizmie i zakończyło się spektakularną porażką ale to tak nawiasem). Jestem ciekaw co by się musiało stać abyś uznała, że udało się - chciałaś odnaleźć szczęście, spokój? No i jeśli nie udało się, to czy próbowałaś innych dróg?
To jest tak jak tracisz grunt pod nogami to zaczynasz szukac pomocy. Niezaleznie czy dotyczy to zycia zawodowego czy osobistego itp, Zauwaz,ze ludzie , którym sie dobrze powodzi i maja szczesliwe zycie nie potrzebuja zmian.
Potrzeba zmiany zycia czyli przewartosciowania jest wtedy jak przechodzisz przez jakies problemy i sobie z tym juz nie radzisz i wtedy kiedy chcesz sie rozwinać. masz w sobie potrzebe uduchowienia.
W moim przypadku bylo jedno i drugie. Potrzeba zmiany.
I teraz tak -najprosciej zwrócic sie w kierunku chrzescijanstwa bo wychowujemy sie w tym duchu.
Nie trzeba szukac informacji o Bogu, Jezusie zeby wiedziec kto to jest.
W moim przypadku bylo tak,ze zaczełam byc uważna bardziej niz wczesniej i jednoczesnie bardziej podatna na wpływ ludzi. Bo jak czegos szukasz i masz pragnienie znalezienia to zaczynasz bywac w miejscach i spotykac roznych ludzi.
Podobnie ma sie z zainteresowaniami, jesli interesuje mnie jazda konna to bywam w miejscu, gdzie mogę na tych koniach jezdzic, czytam o tym itd.
Przygladajac sie ludziom i ich przynaleznosci do chrzescijanstwa , zaczełam ich sluchac i zastanawiac sie : moze to jest to. Tak duzo ludzi wierzy i w piekny sposob opowiada. Nie bylam przekonana ale chcialam spróbowac. Co opisałam wyzej .
Poznajac wspolnote Odnowa w Duchu Świętym to jest tak,ze oni przyjmuja kazdego , kto chce sie nawrócic. Otaczaja cieplym slowem i nie potępiaja. Ale jednoczesnie bardzo mocno ewangelizują, wielu ludziom to pasuje bo jak ktos jest na dnie i nie ma oparcia w rodzinie , nie ma przyjacioł to taka wspolnota staje sie tym wlasnie.
teraz odpowiem czego oczekiwałam po ewentualnym dokonaniu- zmian we mnie , wewnatrz i odczucie tej Jezusowej łaski?. Obecnosci Jezusa w moim zyciu, metamorfozy , miłosci tej wspomnianej Jezusowej. I tego nie doswiadczylam,
mam w sobie ogromne poklady miłosci i chętnie wyrzuce z siebie ale miedzy mna i Jezusem przepływu nie ma.
Tak jak wspomnialam wczesniej , tak jak nie było przeplywu miedzy dziewczyna i chłopakiem, Bo to nie był ten.
Okej, tylko jak rozumiem Twoim celem było rozwiązanie problemów natury zewnętrznej (praca czy życie osobiste - obojętnie) za pomocą przemiany wewnętrznej. Żebym źle nie wytłumaczył - coś w rodzaju odbycia kursu asertywności w celu lepszego radzenia sobie z życiowymi sytuacjami, relacjami z ludźmi itp? Zastanawiam się jak tutaj mniej ulotnie zdefiniować tę 'obecność Jezusa' ale o ile rozumiem to sama też nie umiałabyś tego bliżej dookreślić.
Czasami chyba warto zidentyfikować dobrze przyczyny problemów, właśnie po to aby oszczędzić sobie rozczarowań.
nie wiem jak reszte tekstu wkleic bo mi nie przepuszcza
napisalam na
Gazeta-forum- religia i wiara - Życie-chorobą.Śmierć-lekiem- pierwszy post nazywa sie Nowy temat
jak umiesz wstaw link bo mi nie wpuszcza
Może się uda.
http://forum.gazeta.pl/forum/w,89920,157176253,157176253,nowy_temat.html
Przeczytałem, potem odpiszę.
"teraz wiem,ze drogi sa rozne i nie kazdy w jednej sie odnajdzie. Obecnie mam bałagan ale wiecej spokoju.
Znam ludzi, ktorzy prowadza szczesliwe zycie poza chrzescijanstwem i dlaczego im to szczescie odbierac? Jakim prawem? . "
Nie wiem dokładnie jak działają grupy o których piszesz, chociaż coś tam o nich słyszałem i uważał, że choć wielu zagubionym osobom mogą pomóc - czasem realnie, a czasem pozornie, tłumiąc po prostu ich problemy poprzez mechaniczne dopasowanie się do jednego wzorca zachowania i emocjonalnego sprzężenia zwrotnego z grupą, to jednak nie zawsze to działa. Przecież gdyby "boża łaska" działała w ten sposób na ludzi, to Polska byłaby chyba najszczęśliwszym krajem na świecie, a prawnicy zbankrutowaliby. Tak więc opowiadania frtwaesdgów i innych podobnych można włożyć między bajki.
Oni czasem robią to celowo, a czasami nawet nie zdają sobie sprawy, że przedstawiają wyidealizowany obraz chrześcijaństwa, bo tak ich nauczono - bo w ten sposób pozyskują więcej uczestników. Ale zapomina się przy tym, że jakkolwiek nie rozumiane szczęście, czy spokój ducha nie jest jakimś stanem zastygłym czy osiągalnym po wstąpieniu bądź wystąpieniu z czegoś. Dla wielu osób to ma odmienne znaczenie ale co ważniejsze - to jest po prostu proces, do którego się dąży, często nigdy nie osiągając w pełni. I tutaj wkracza religijny rak, który wiele osób przekonuje, że winą ich niepełnego szczęścia jest brak tego co on oferuje. Z zewnątrz tak wygląda więc wiele osób które temu pozornemu czarowi ulega.
"Nie szukam teraz nic, bo musze sie pozbierac do kupy.
Pytasz co musialo by sie stac ,zeby wiedziec ,ze to to.
To ja z tym przykladem chłopak z dziewczyna.
Spotykasz cudowna i miła brunetkę-nic, nie ma miedzy wami mięty
spotykasz ruda z podobym swiatopogladem-nic, nie ma mięty
spotykasz zwariowana szatynkę i czujesz miedzy wami przypływ, od -do, czujesz miłosc, harmonię i oddanie obopólne.
Moze jest tak,ze mi z Jezusem nie po drodze."
Jak dla mnie to też jest pewien rodzaj iluzji, jaki tworzymy sobie w określonym celu. Możliwe że religia to jest po części odprysk tego mechanizmu. Niemniej po pewnym okresie 'pierwszego wejrzenia' przychodzi inny rodzaj miłości, który stawia inne wyzwania. I czasem się udaje, a jeśli się nie udaje, to ludzie szukają gdzie indziej. Ale nie mówimy sobie wówczas, że nie byliśmy dość dobrzy, za mało chcieliśmy i dlatego się nie udało. Powody bywają bardziej skomplikowane. Dlatego nie ma co słuchać frtwaesdg i podobnych, którzy do skutku będą dusili ludzi wmawiając im, że za mało się starali i to ich wina. Niestety ale takim nieodpowiedzialnym gadaniem można zrobić ludziom krzywdę, szczególnie tym, którzy są zagubieni lub podatni na tego typu wpływy.
pozdrawiam i życzę powodzenia
"Nie odpowiedziałeś mi na pytanie do jakiego kościoła, zboru należysz po tym co piszesz to przypuszczam,ze jestes protestantem, zgadza się? "
Kościół jest jeden i Tworzy Go Jezus Chrystus.
Mam więc rozumieć, że chodzi Tobie o denominację?
"Na Twoim przykładzie ,żeby dziewczyna powiedziala “Tak” chłopakowi musza się kochac, czyli musi pojawic się miedzy nimi miłosć. "
Ładnie to ujęłaś - pokazując to, czym jest zaufanie, którego znaczenia i obecności - szukasz :)
Więc czy w wielu próbach i drogach jakimi stąpasz w życiu - szukasz ostatecznie miłości ?
Co powiesz o Papieżu?
np. to co powiedzial Francieszek ,ze wiara nie kłoci sie z teoria ewolucji ani tez z teoria wielkiego wybuchu.
Wlasnie trzeba sie kochac nie tylko sobie ufac.
Zaufanie musi byc gwarancją milosci?
Ufasz kolezance w pracy to znaczy,ze ja kochasz i oddasz jej swoje zycie?
Ostatecznie milosci? ja milosci to mam nadmiar.
Uważamy niekiedy, że Bóg jest zły i niesprawiedliwy, że zabiera nam radość życia. Posądzamy Go o naszą złą sytuację. O wojny, morderstwa, choroby.
Jednak gdy zadasz sobie najprostsze pytania: "Na którym miejscu w moim życiu stoi Jezus i służba Jemu w zwiastowaniu Dobrej Nowiny? Czyją wolę na co dzień pełnię? Swoją, czy Jezusa? Kto rządzi moim życiem? Kto panuje nad moimi czynami? Które z nich wychwalają Jezusa?" - wówczas w prosty sposób zobaczysz, iż naszym problemem jest samowystarczalność.
To właśnie ona prowadzi nas do śmierci, bólu, chorób, cierpień, które są wynikiem naszego oddalenia się od źródła życia w Jezusie. Spójrz chociażby na naród Izraelski, gdy ten wyszedł z niewoli egipskiej. Oni mogli dojść do ziemii obiecanej w zaledwie parę dni. A mimo to, przez swoją samowystarczalność - szli wygubieni, w bólu, cierpieniu, chorobach - aż 40 lat. I zamiast być wdzięcznymi Bogu za to, co dla nich uczynił - tak oni porzucili Go i czekali na Jego pomoc. To była ich "wiara".
Tak samo jest znami. My oczekujemy od Boga niewiadomo czego, a polegamy ciągle na sobie. Dlatego cierpimy i nie czujemy żadenj relacji z Bogiem. Bo problem ludzkiej samowystarczalności polega na tym, że łatwiej zdradzić, aniżeli zachować wierność.
I tak też ludzie cudzołożni postępują. Wierzą raz w to, potem w co innego. Ciągle szukają nowych doznań. Ich serce jest niestałe w uczuciach. Chcą uchodzić za rozumnych, a przez swą niestałość - przeczą temu, za czym obstają. Wyglądają niby na szczęśliwych żyjąc w poczuciu wolności - a jednak za życia są martwi przez to, co czynią.
Więc czy nie lepiej to zmienić i powrócić z cudzołustwa do źródła miłości nieobłudnej?
Czy zamiast ciągłego polegania na sobie i narzekania - chciałabyś zachować w swym sercu wierność człowiekowi, który dał Ci życie ?
nie piszesz na temat i nie odpowiadasz na pytania
Bo ja nie mówie,ze Bóg jest zly i niesprawiedliwy
nie mówie,ze zabiera mi radość życia
Staram ci powiedziec,ze ja Jezusa mimo otwartosci i zaufania nie doswiadczylam.
Pytasz mnie czy lepiej wrocic do zródła milosci nieobludnej a moja jest obłudna?
Zreszta jak wrócic skoro ci pisze,ze nie doswiadczylam mimo chęci.
pytasz na , którym miejscu stoi Jezus w moim zyciu odpowiadam na żadnym bo go nie doswiadczylam.
Nie narzekam i polegam na wielu osobach , np rodzinie ,. co ty insynuujesz w ogóle.
CHCE ZACHOWAC W SWYM SERCU ALE NIE ZACHOWAM BO TAM SIE NIE UMIESCIŁ.
i NIE DAŁ MI ŻYCIA.
aha bo ty sobie zyczysz,zeby przyjąc nawet jak On sam sie nie zagnieżdzil, bo ty chcesz ,zebym ja wbrew sobie mówila o uwielbieniu Jezusa ,naiwnie wierzyla.
nie , nie, nie
"nie , nie, nie" - mówi w Biblia tylko jedna istota, która sprzeciwia się Jezusowi Chrystusowi.
Nawet w 21 wieku - jego duch jest bardziej realny niż, kiedyś.
On dobrze wie, że ma niewiele czasu na wykonanie swego dzieła.
A podobno - (jak sam się określa) - "nie isnieje", tylko jak na złość - po "owocach" go poznasz.
Nie chodzi tu więc o ciało, lecz o ducha ludzkiego którym włada. Którego zapuszcza w ciemnościach samowystarczalnego intelektu. A potem niszczy bezpowrotnie.
Zniszczył już wiele istnień. Zniszczyć pragnie również i Ciebie.
Cytuję:" ja milosci to mam nadmiar."
A wcześniej napisałaś: "Ja teraz jestem rozwalona wewnetrznie i psychicznie ,gorzej sie czuje niz kiedys kiedy bylam agnostykiem"
Więc owy nadmiar u Ciebie nie istnieje. Jak widzisz - to oszustwo.
Jest to zaś głęboki duchowy realny deficyt, wynikający z braku wejścia w żywą relację z Jezusem.
Takie stany ruiny duchowej nie występują w przypadku kontaktu z prawdziwym Chrystusem.
Bo szczerze ufający chrześcijanie - nie mają z tym problemu, ponieważ nie walczą swoim wysiłkiem, lecz mocą zbawczą Jezusa.
Dlatego są uśmiechnięci, zdrowi i wychwalają Pana, wszędzie gdzie się tylko da.
Czynią tak, ponieważ Go prawdziwie poznali, a On ich prawdziwie uwolnił.
Zobacz, że gdy ciemność wypełnia pomieszczenie Twojego życia - to nie odpędziś jej do póki nie zagości tam światło. Więc tak jak księżyc nigdy nie będzie słońcem, a mimo to jaśnieje dzięki słońcu. Tak i my, nie dzięki sobie, ale dzięki Jezusowi możemy być idealni i czyści przed Bogiem. Bo czy pamiętasz dwóch łotrów, którzy zawiśli na krzyżu razem z Jezusem? (Łk 23:39-43) Czy któryś z nich był świętoszkiem? Czy był aktywnym członkiem kościoła? Czy był ochrzszczony w imię Jezusa? Czy poświęcił się heroicznej pracy misyjnej w Afryce? Czy był papieżem, księdzem lub zakonnicą lub umartwiał się w jakiejkolwiek religii? Czy odmawiał codziennie na klęczkach różaniec do Maryji i świętych, aby zasłużyć na zabawienie? ABSOLUTNIE NIE. A mimo to, Jezus jednemu z nich rzekł: " Zaprawdę, powiadam ci: DZIŚ BĘDZIESZ ZE MNĄ W RAJU" (Łk 23:43) Ile zapłacił syn marnotrawny swemu ojcu? Jeśli mi powiesz, ile zapłacił, to ja Ci powiem ile masz zapłacić swoją religią, uczynkami i umartwianiem się. Lecz wiesz, że on nic nie zapłacił, bo niczego już nie posiadał przez swoje liczne głupoty popełnione w życiu. Był on bankrutem, jak i my jesteśmy. Dlatego życie wieczne jest za darmo TYLKO dzięki dokonaniom Jezusa, a nie Twoim.
Pada więc pytanie, czy przyjmiemy je z ufnością? Bo w zasadzie, możesz Mu TYLKO ZAUFAĆ. A wtedy z tej postawy - wpłyną również i czyny przez które porzucisz grzech oddzielający Cię obecnie do Boga.
Przyjrzyj się swemu życiu. Zobacz jak szatan realnie niszczy i zapuszcza ludzi. Wiąże ich linami. I mówi: "jesteś wolny - teraz wybieraj" Wszystko, aby tylko nie Jezusa.
Więc komu będziesz służyć ?
Temu, kóry uwalnia od grzechu, czy temu który wiąże i pogrąża w grzech odzielający Cię od Boga ?
"nie , nie, nie" - mówi w Biblia tylko jedna istota, która sprzeciwia się Jezusowi Chrystusowi.
Nawet w 21 wieku - jego duch jest bardziej realny niż, kiedyś.
Nie chodzi tu więc o ciało, lecz o ducha ludzkiego którym włada. Którego zapuszcza w ciemnościach samowystarczalnego intelektu. A potem niszczy bezpowrotnie.
Zniszczył już wiele istnień. Zniszczyć pragnie również i Ciebie.
Cytuję:" ja milosci to mam nadmiar."
A wcześniej napisałaś: "Ja teraz jestem rozwalona wewnetrznie i psychicznie ,gorzej sie czuje niz kiedys kiedy bylam agnostykiem"
Więc owy nadmiar u Ciebie nie istnieje.
Jak widzisz - to oszustwo.
Jest to zaś głęboki duchowy realny deficyt, wynikający z braku wejścia w żywą relację z Jezusem.
Takie stany ruiny duchowej nie występują w przypadku kontaktu z prawdziwym Chrystusem.
Bo szczerze ufający chrześcijanie - nie mają z tym problemu, ponieważ nie walczą tu swoim wysiłkiem, lecz mocą zbawczą Jezusa, która czyni ich nowym stworzeniem.
Dlatego są uśmiechnięci, zdrowi i wychwalają Pana, wszędzie gdzie się tylko da.
Czynią tak, ponieważ Go prawdziwie poznali, a On ich prawdziwie uwolnił.
Zobacz, że gdy ciemność wypełnia pomieszczenie Twojego życia - to nie odpędziś jej do póki nie zagości tam światło. Więc tak jak księżyc nigdy nie będzie słońcem, a mimo to jaśnieje dzięki słońcu. Tak i my, nie dzięki sobie, ale dzięki Jezusowi możemy być idealni i czyści przed Bogiem. Bo czy pamiętasz dwóch łotrów, którzy zawiśli na krzyżu razem z Jezusem? (Łk 23:39-43) Czy któryś z nich był świętoszkiem? Czy był aktywnym członkiem kościoła? Czy był ochrzszczony w imię Jezusa? Czy poświęcił się heroicznej pracy misyjnej w Afryce? Czy był papieżem, księdzem lub zakonnicą lub umartwiał się w jakiejkolwiek religii? Czy odmawiał codziennie na klęczkach różaniec do Maryji i świętych, aby zasłużyć na zabawienie? ABSOLUTNIE NIE. A mimo to, Jezus jednemu z nich rzekł: " Zaprawdę, powiadam ci: DZIŚ BĘDZIESZ ZE MNĄ W RAJU" (Łk 23:43) Ile zapłacił syn marnotrawny swemu ojcu? Jeśli mi powiesz, ile zapłacił, to ja Ci powiem ile masz zapłacić swoją religią, uczynkami i umartwianiem się. Lecz wiesz, że on nic nie zapłacił, bo niczego już nie posiadał przez swoje liczne głupoty popełnione w życiu. Był on bankrutem, jak i my jesteśmy. Dlatego życie wieczne jest za darmo TYLKO dzięki dokonaniom Jezusa, a nie Twoim.
Pada więc pytanie, czy przyjmiemy je z ufnością? Bo w zasadzie, możesz Mu TYLKO ZAUFAĆ. A wtedy z tej postawy - wpłyną również i czyny przez które porzucisz grzech oddzielający Cię obecnie do Boga.
Przyjrzyj się swemu życiu. Zobacz jak szatan realnie niszczy i zapuszcza ludzi. Wiąże ich łancuchami. I mówi: "jesteś wolny - teraz wybieraj" Wszystko, oby tylko nie Jezusa.
Więc komu będziesz służyć ?
Temu, który uwalnia od grzechu, czy temu który wiąże i pogrąża w grzech odzielający Cię od Boga ?
"nie , nie, nie" - mówi w Biblia tylko jedna istota, która sprzeciwia się Jezusowi Chrystusowi.
Nawet w 21 wieku - jego duch jest bardziej realny niż, kiedyś.
Nie chodzi tu więc o ciało, lecz o ducha ludzkiego którym włada. Którego zapuszcza w ciemnościach samowystarczalnego intelektu. A potem niszczy bezpowrotnie.
Zniszczył już wiele istnień. Zniszczyć pragnie również i Ciebie.
Cytuję:" ja milosci to mam nadmiar."
A wcześniej napisałaś: "Ja teraz jestem rozwalona wewnetrznie i psychicznie ,gorzej sie czuje niz kiedys kiedy bylam agnostykiem"
Więc owy nadmiar u Ciebie nie istnieje.
Jak widzisz - to oszustwo.
Jest to zaś głęboki duchowy realny deficyt, wynikający z braku wejścia w żywą relację z Jezusem.
Takie stany ruiny duchowej nie występują w przypadku kontaktu z prawdziwym Chrystusem.
Bo szczerze ufający chrześcijanie - nie mają z tym problemu, ponieważ nie walczą tu swoim wysiłkiem, lecz mocą zbawczą Jezusa, która czyni ich nowym stworzeniem.
Dlatego są uśmiechnięci, zdrowi i wychwalają Pana, wszędzie gdzie się tylko da.
Czynią tak, ponieważ Go prawdziwie poznali, a On ich prawdziwie uwolnił.
Zobacz, że gdy ciemność wypełnia pomieszczenie Twojego życia - to nie odpędziś jej do póki nie zagości tam światło. Więc tak jak księżyc nigdy nie będzie słońcem, a mimo to jaśnieje dzięki słońcu. Tak i my, nie dzięki sobie, ale dzięki Jezusowi możemy być idealni i czyści przed Bogiem. Bo czy pamiętasz dwóch łotrów, którzy zawiśli na krzyżu razem z Jezusem? (Łk 23:39-43) Czy któryś z nich był świętoszkiem? Czy był aktywnym członkiem kościoła? Czy był ochrzszczony w imię Jezusa? Czy poświęcił się heroicznej pracy misyjnej w Afryce? Czy był papieżem, księdzem lub zakonnicą lub umartwiał się w jakiejkolwiek religii? Czy odmawiał codziennie na klęczkach różaniec do Maryji i świętych, aby zasłużyć na zabawienie? ABSOLUTNIE NIE. A mimo to, Jezus jednemu z nich rzekł: " Zaprawdę, powiadam ci: DZIŚ BĘDZIESZ ZE MNĄ W RAJU" (Łk 23:43) Ile zapłacił syn marnotrawny swemu ojcu? Jeśli mi powiesz, ile zapłacił, to ja Ci powiem ile masz zapłacić swoją religią, uczynkami i umartwianiem się. Lecz wiesz, że on nic nie zapłacił, bo niczego już nie posiadał przez swoje liczne głupoty popełnione w życiu. Był on bankrutem, jak i my jesteśmy. Dlatego życie wieczne jest za darmo TYLKO dzięki dokonaniom Jezusa, a nie Twoim.
Pada więc pytanie, czy przyjmiemy je z ufnością? Bo w zasadzie, możesz Mu TYLKO ZAUFAĆ. A wtedy z tej postawy - wpłyną również i czyny przez które porzucisz grzech oddzielający Cię obecnie do Boga.
Przyjrzyj się swemu życiu. Zobacz jak szatan realnie niszczy i zapuszcza ludzi. Wiąże ich łancuchami. I mówi: "jesteś wolny - teraz wybieraj" Wszystko, oby tylko nie Jezusa.
Więc komu będziesz służyć ?
Temu, który uwalnia od grzechu, czy temu który wiąże i pogrąża w grzech odzielający Cię od Boga ?
Bo jestem rozwalona wewnetrznie bo Onowa namieszala mi w głowie, wczesniej przed tym mialam problemy innego rodzaju niz brak milosci. Mialam jej wiele , teraz mam jeszcze wiecej,
bo jak jest problem z choroba to ona oznacza brak milosci?
albo jak straci sie prace to tez zwiazane z brakiem milosci?
ktos umrze to tez brak milosci?
wrzucasz wszystko do jednego worka
Ta ruina duchowa wlasnie powstala po desperackim przyjmowaniu Jezusa i ufaniu,kiedy nic sie nie zadzialo i czulam pustkę .
Chrzescijanie sa zdrowi, usmiechnieci i szsczesliwi, wszyscy? skad ty sie urwales co ty za bzdury piszesz
Rozejrzyj sie doookola gleboko wierzacych dotykaja najciezsze choroby, walcza z depresjami, z ułomnosciami , przezywaja zawody milosne, placzą i maja jak kazdy czlowiek doła.
"Przyjrzyj się swemu życiu."
Od kiedy nie mam kontaktu z Odnową w Duchu Świetym i ludzmi twojego pokroju czuje sie lepiej.
zaluje ,ze zaczelam z toba rozmawiac
juz nie chce czytac twojego SEKCIARSKIEGO gadania
Do Jezusa przychodzili wszyscy, którzy mieli się źle.
Do Jezusa nie może przyjść ten, kto ma się dobrze lub ma nieczyste intencje.
Dlatego tak wielu nie może Go przyjąć, kryjąc się pod zakładką "niewiara".
Zaś gdy Chrystus odszedł do Nieba, wówczas przynoszono ludzi do kościoła i tam uzdrawiano.
Dziś już mało, który kościół jest ostoją dla chorych, i miejscem gdzie się faktycznie uzdrawia.
Zastępcą kościoła Jezusa - stała się "Świątynia współczesnej ludzkości" czyli szpital i pieniądz.
Które są bożkami niewiary. Gdyż niewierzacy Jezusowi, mają swoich własnych bożków.
Nie można nie wierzyć w nic.
Martwi mnie to, że tak wielu ludzi (chrześcijan) chodzi do kościoła, a mimo to nie ufa Panu i nie zawierza Jemu swego całego życia. O tym zaś piszemy. Popatrz, że są ludzie w naszych wspólnotach, którzy mimo gorliwej wiary w Boga są ciągle związani przez szatana.
I tak na prawdę da się zauważyć, że praktykują oni samą religię, jej obrządki, ludzkie tradycje, aniżeli żywą relację z Jezusem, która czyni wolnym od grzechów, chorób, upadków i pokus.
Zobacz na potwierdzenie mych słów taką otą sytuację z (Łukasza 13:10-16) - [JEZUS] Nauczał raz w szabat w JEDNEJ Z SYNAGOG.... BYŁA TAM KOBIETA, która od 18 lat miała ducha niemocy; była pochylona i w żaden sposób nie mogła się wyprostować. Gdy Jezus ją zobaczył, przywołał ją i rzekł do niej: "Niewiasto, jesteś wolna od swej niemocy. WŁOŻYŁ NA NIĄ RĘCE, a natychmiast wyprostowała się I CHWALIŁA BOGA. [...]
(16) "którą szatan 18 lat trzymał na uwięzi".
Można zatem być aktywynym członkiem swej wspólnoty i być związanym ciągle przez szatana.
Więc jaki jest sens słuchania o Jezusie, wierzenia w Niego - a nie ufa się Mu ?
Powtórzę: "którą szatan 18 lat trzymał na uwięzi".
mozna wierzyc w cos innego niz Jezus przeciez
przedstawiasz fałszywy obraz chrzescijanstwa i chrzescijanina, który zawsze jest lepszy od innych , ktory zawsze ma uśmiech na ustach, zdrowy , szczesliwy
przypominaja mi sie sekty , mistrz-guru i rozanielone, rozesmiane niewiasty , panowie wyciągajace ręce do wszystkich w miłosci, pod plaszczykiem tego "piękna" kryla sie prawda, jaka, kazdy chyba wie,
twoj obraz jest taki "Bo szczerze ufający chrześcijanie - nie mają z tym problemu, ponieważ nie walczą tu swoim wysiłkiem, lecz mocą zbawczą Jezusa, która czyni ich nowym stworzeniem.
Dlatego są uśmiechnięci, zdrowi i wychwalają Pana, wszędzie gdzie się tylko da.
Czynią tak, ponieważ Go prawdziwie poznali, a On ich prawdziwie uwolnił."
kłamstwo
Moze i sie lepiej czują duchowo , uwolnieni od czego tam...ale szczerosc i moc zbawcza jezusa , prawdziwe poznanie nie itd nie uwalnia ich od chorób i problemów zyciowych. raduja sie i cierpia jak kazdy człowiek.
zaklamane to bo wg ciebie jesli chrzescijanin jest chory to ma mówic ,ze jest zdrowy
jak cierpi bo przezywa zawód miłosny to ma sie usmiechac
jak umiera mu ktos bliski to ma byc wesoly
BO TAKI MA BYC PRAWDZIWY CHRZESCIJANIN
nie zdziwie sie jesli jestes protestantem zielonoświątkowcem, to sektyczna grupa jak dla mnie
katolikiem nie jestes bo omijasz Papieża, którego protestanci nie uwazaja
świadkiem Jehowy tez nie jestes bo wspomniales O Matce Boskiej
pozdrawiam
"Zastępcą kościoła Jezusa - stała się "Świątynia współczesnej ludzkości" czyli szpital i pieniądz.
Które są bożkami niewiary."
WEŹ WYTŁUMACZ MI CZY JA NA PEWNO WŁAŚNIE PRZECZYTAŁEM TO CO PRZECZYTAŁEM.
"Zastępcą kościoła Jezusa - stała się "Świątynia współczesnej ludzkości" czyli szpital i pieniądz.
Które są bożkami niewiary."
Jeszcze raz zacytuję, bo sądzę że warto, żeby wszyscy to przeczytali.
MOŻESZ TO WYTŁUMACZYĆ? Rzeczowo.
"Pytałeś o to, czym są drzwi Twego serca, które nie pozwalają Ci poznać Boga."
Nie doczekałem się odpowiedzi.
"nie mogę, nie chcę, nie muszę."
Dowód nieistnienia. To, że nie daję się zwieść urojeniom nie znaczy że one istnieją. Bzdet.
ARGUMENT KOSMOLOGICZNY
- zjawiska kwantowo-grawitacyjne (a takim było powstanie Wszechświata) nie muszą mieć przyczyny
- Według niektórych modeli inflacyjnych, Wszechświat może być odwieczny.
- według teorii wszechświatów cyklicznych czasoprzestrzeń istniała od zawsze, więc w łańcuchu przyczynowym nie istniała pierwsza przyczyna (Bóg); następstwo połączonych zdarzeń nie musi mieć początku
- postawienie Boga na miejscu pierwszej przyczyny tylko oddala pytanie co było przed powstaniem Wszechświata, nie udzielając sensownej odpowiedzi;
ARGUMENT TELEOLOGICZNY
- porządek mogą tworzyć prawa natury, np. dobór naturalny warunkuje przystosowanie organizmów żywych do środowiska
- istota, która zaprojektowała tak skomplikowany Wszechświat, sama musi być jeszcze bardziej skomplikowana, więc zgodnie z tą zasadą sama musiała zostać zaprojektowana, co tylko oddala pytanie co było przed powstaniem Wszechświata;
DOWÓD ONTOLOGICZNY
- możliwość pomyślenia o czymś nie pociąga za sobą istnienia tego czegoś
- istnienie nie jest predykatem, nie może dlatego zawierać się w samym pojęciu; oznacza występowanie w rzeczywistości i jest wykorzystywane do tworzenia syntetycznych powiązań pojęć. Zdanie, że coś, ponad co nic doskonalszego nie można pomyśleć (coś, co jest najdoskonalsze pod każdym względem) istnieje, jest syntetyczne, a nie analityczne i nie można mu przypisywać koniecznej prawdziwości, natomiast mówienie o istocie najrealniejszej czy najbardziej istniejącej jest puste, gdyż nie ma tu żadnego predykatu
- aby udowodnić istnienie rzeczy najdoskonalszej, trzeba udowodnić nie tylko to, że jest coś takiego, ale też, że to jest ta rzecz, o której się myśli
- dowieść istnienia Boga można tylko na podstawie obserwacji stworzonego przezeń świata oraz z niedoskonałości i niesamoistności stworzeń (syntetyczność sądu), nie zaś z ludzkiej wiedzy o boskiej naturze (analityczność)
ARGUMENT Z CUDU I PODOBNE
- niekoniecznie dowodzą konkretnej wizji Boga (często nie wiadomo, czego w ogóle dowodzą i czy przypisuje się je właściwej osobie); cudowne zdarzenie dowodzi tylko tego, że miało miejsce, tzn. samo siebie, ale tak poza tym podlega najróżniejszym interpretacjom i nic nie jest pewne
- brzytwa Ockhama: w pozytywistycznym opisie świata Bóg będzie reprezentował albo pewną przejawiającą się konieczność (prawidła, przyczynowość), która więc jest uwarunkowana stanem rzeczywistości i podlega badaniu, albo też odpowiednie zdarzenia ("interwencje") będą efektywnie przypadkowe (względem świata)
- brak znaczenia praktycznego: człowiek bez względu na kształt rzeczywistości i zastosowany jej opis pozostaje wolny, by żyć tak, jak mu się podoba. Teoretycznie można sobie wyobrazić sytuację, w której coś/ktoś "gniewa się" na niego i kara, trzymając człowieka pod naciskiem, aby wymusić określone postępowanie, ale przy założeniu braku wolnej woli taka wizja traci sens.
hola hola gosciu obrazileś wszystkich nie chrzescijan
buddysci, hinduisci, islamisci, taoisci, shinto, ateisci ect oni wszyscy maja serce z kamienia i nie maja pojecia o miłosci , nie czuja, nie slysza ... lol :)))
to sa podludzie dla ciebie jak przedmioty traktujesz
Wiesz co, to co pisze ten gość to bełkot na zasadzie copy-paste, on nawet nie stara się dobrać nic na temat. :)
Ciekawe, czy ma jakiś tysiącstronnicowy dokument w Wordzie i tylko sobie losuje stronę i tu wkleja?
Witaj Łucja :) Miło, że napisałaś. Ja mam na imię Jarek.
Oczywiście wszelka chwała należy się nie mi, lecz Panu Jezusowi Chrystusowi, który ponad 6 lat temu zmienił moje życie na Jego chwałę :)
Bez przesady, Jezusów w Hiszpanii całkiem sporo jest, ale o takich biegających po wodzie to jeszcze nie słyszałem.
Wręcz przeciwnie. Istnienie Jezusa jest naukowo potwierdzone. W tamtych czasach i na tamtym terenie takich "Jezusów" było nawet dosyć dużo. Kościół wybrał sobie najbardziej mu odpowiadającego i oto mamy naszego jedynego Chrystusa Zbawiciela.
A "chodzenie po wodzie" to dowód na to, że i przed czasami internetowymi brak polskich znaków diakrytycznych powodowało zamieszanie i nieporozumienia.
Istnienie jako postać literacka, jako pewien koncept, jako zlepek różnych proroków i postaci mitologicznych - jasne, że istniał i istnieje.
Istnienie jako realny człowiek, postać historyczna - brak dowodów pozwalających tak sądzić.
Problem polega na istnieniu takich właśnie, historycznych, dowodów. Nie na to, że dokładnie w tym czasie istniał Jezus i dokładnie to robił, co zostało opisane, tylko, jak wcześniej napisałem, istnieniu w podobnym czasie ludzi, którzy się za Zbawicieli uznawali.
Oczywiście, że tak. Zjawisko "syndromu jerozolimskiego" istniało na długo przed rzekomym Jezusem.
Podobno w koranie jest wspominany Jezus, urodzony z dziewicy, z woli Allaha, ale uznawany nie ze Boga a za proroka.
Jest, pod imieniem Issa. Zresztą w chrześcijaństwie, judaiźmie i islamie jest ten sam bóg Jahwe.
Jezus nie istniał? Dziwne...
Chcesz go zobaczyć?
Zapraszam:
https://www.youtube.com/watch?v=zNMAV_mKtI4
Nie ma za co ;)
Jak widać, można zobaczyć Jezusa. Ale najlepiej tą wizję przyjąć na wiarę, nie polegać na osądzie własnych oczu. Myślę tu o niewiernym Tomaszu... cóż to za człowiek, głupiec bym rzekł - szukać dowodów? Cóż za nielogiczne, nieracjonalne podejście... nie róbmy tych samych błędów!
Coraz więcej racjonalnych dowodów, podpartych realnymi doniesieniami... chyba muszę zweryfikować poglądy ;)
Przemyślałem wszystko co tutaj pięknie napisałeś. Muszę przyznać, że nie mam siły się więcej opierać przed łaską ofiarowaną mi przez Pana. Przyjmuję jego Prawdę i od dzisiaj staję się gorliwym wyznawcą Chrystusa. A za swoje podłe wpisy, które stały się dzięki temu dla mnie czytelnie inspirowanymi podszeptami szatana, przepraszam. Mam nadzieję, że Bóg mi wybaczy.
Jeżeli to co piszesz nie jest z okazji "prima aprilis" :) - to miło Cię powitać wśród żywych i zbawionych przez łaskę Chrystusa.
Jeżeli będziesz chciał, to napisz do mnie czasem na adres e-mail:
"dobranowina@t [kropka] pl"
Do usłyszenia.
Niestety, prima aprilis :D. Nie sądzisz, że cokolwiek tutaj napisałeś i Twoje apodyktyczne podejście do rozmówców może kogokolwiek przekonać? Jeśli już to do czegoś z goła przeciwnego.
On stosuje ciekawą taktykę - stawia proste pytanie: przyjmujesz, czy odrzucasz miłość bożą?
Jeśli przyjmujesz - Hallelujah! Witaj w gronie wiecznie żyjących w białych szatach wybrańców !
Jeśli odrzucisz - no widzisz, nie chcesz poznać boga, to się później po śmierci nie zdziw, jak cię wsadzi do wiecznej ciupy za błędy z niecałej setki lat życia. Ale on cię kocha! Możesz zmienić decyzję i się pokajać - dopóki bije ci pompka, pracują komórki i nie zatrzaśnie się drewniane wieko.
Taktyka jest jedną z genialniejszych jaką widziałem ze strony chrześcijan, gratuluję mu :) Ale oczywiście - do niczego nie prowadzi.