Nastawiłam się na to, że obejrzę jakiś kolejny dobry film. Nigdy się jeszcze chyba tak nie zawiodłam. Bezsensownie uśmiercone postacie, żenujące dialogi, okropna muzyka, żałosne poczucie humoru - bardzo, bardzo amerykański film. Myślę, że to nie jest temat do robienia sobie takich żartów, jakim są "Bękarty wojny". Moment, kiedy Hitler wyszedł z sali kinowej i zapytał jakiegoś żołnierza czy ma gumę do żucia... czuję się naprawdę dotknięta i urażona tym filmem. Tyle ludzi zginęło, w tak okropny sposób... nie po to, że ubijać na tym interes i szerzyć takie zakłamanie! Dlaczego ktoś mógł stworzyć "Listę Schindlera" czy "Pianistę" i wiele wiele innych mniej znanych, naprawdę dobrych filmów, a inny nagrał TO. Czuję się naprawdę urażona "Bękartami wojny". To moje zdanie.
Z kolei mi wstyd, że przeczytałem twój komentarz, bo jest iście żenujący.
Bezsensem jest porównywać Pianistę, do Bękartów. Oba mówią o podobnych rzeczach, ale w całkiem inny sposób. Tarantino bawi się w kino i mi to kompletnie nie przeszkadza, czegoś takiego w filmach szukam. Te ujęcia, te dialogi, te smaczki, ta Mélanie Laurent - wszystko w tym dziele jest dopracowane do końca. Pianista niezbyt mnie zaciekawił, natomiast Bękarty wojny uznaję za najlepszy film, jaki oglądałem. Czuję się urażony.
to jest własnie Tarantino w czystej postaci, nie należy przywiązywać się do żadnej z postaci, to właśnie ścieżka dźwiękowa i sposób prowadzenia dialogów między bohaterami nadają filmowi charakter, ta przesada i "amerykańskość", dzięki którym wiemy, kto jest reżyserem i scenarzystą i albo go kochamy albo nie. trzeba się wczuć w konwencję jego filmów, traktować go lekko. "Pianista" i "Lista Schindlera" to piękne filmy, ale o zupełnie innej tematyce (chociaż niby ta sama wojna).
Wiesz z filmami Tarantino jest tak że nigdy nie należy ich brać na poważnie. Można je porównać w pewnym stopniu do filmów Lynch'a które wymagają od widza wytężenia wyobraźni, dopowiedzenia pewnych kwestii, jednym słowem wymagają myślenia (co dla większości sprawiać trudność). Nie mówię tutaj że są takie same jak filmy ww. pana ale są w pewnym stopniu oryginalne: począwszy na oryginalnej (jak na taki film) fabule a skończywszy na świetnych dialogach i postaciach. Więc jak kolega wyżej napisał, porównanie "Bękartów" do "Pianisty" jest jak najbardziej nie na miejscu (podobnie jak porównanie serialu "MASH" z filmem "Pluton" lub "Full Metal Jacket", niby są z tego samego gatunku ale czymś się znacząco różnią). Poza tym branie tego filmu na poważnie (Żydzi-komandosi-partyzanci w IIWŚ pod przykrywką US Army robiący swastykę na czole? no wybacz :)) mija się z celem, stąd taka ocena jak mniemam. Pozdrawiam i życzę w przyszłości więcej ambitnych i zabawnych (w pewnych momentach) filmów ;)
Tak, beznadziejny film.
Mordowanie ludzi, zadawanie bólu, np. scena na końcu filmu. Beznadziejna muzyka, podkład dźwiękowy.
Generalnie moim zdaniem film dla kiboli, co się fascynują agresją, złem, ewentualnie dla zakompleksionych chłopców/facetów.
Z filmu NIC nie można wynieść, poza zniemaczeniem. Rzadko miewam okazję obejrzeć coś tak bezsensownego. Żeby był to chociaż jakiś kicz, to już byłoby lepiej, ale nawet to nie jest kicz..
To jest moje zdanie, odczucie.
Przemoc nie była w tym dziele Tarantino kluczowa, tak jak Ty to odebrałeś. Taki styl ma ten reżyser i już tego nikt nie zmieni. Wiem że większość ludzi ocenia rzeczy/człowieka po jego wyglądzie, ale nie zawsze się to sprawdza np. groźnie wyglądający facet nie zawsze jest taki jaki nam się wydaję. Tak samo z tym filmem - świetnie opowiedziana historia, postacie, dialogi. Nie lubię wcześniejszych filmów Tarantino (Pulp Fiction i reszty gangsterskiego ścierwa) ale od Grindhouse: Death Proof ten reżyser idzie w dobrą stronę. Więc nie bądźmy tacy delikatni (wojna bez przemocy?) ;) i nie patrzmy przez pryzmat przemocy tylko to co poprzez dialogi i humor reżyser chce nam przekazać/pokazać. Ja przy tym filmie bawiłem się świetnie.
Z resztą "o gustach się nie dyskutuje".
Mógł ci się ten film nie podobać,masz do tego prawo, ale tymi żenującymi dialogami i okropną muzyką to się skompromitowałaś. Dialogi są genialnie rozpisane,błyskotliwe,trzymają w napięciu niesamowicie(za przykład niech posłuży pierwsza scena w filmie),bawią kiedy trzeba. A juz nazywanie muzyki Morricone okropną ociera się o trolling.
"A juz nazywanie muzyki Morricone okropną ociera się o trolling"
Muzyka...
Pink Floyd tworzyli wspaniałą, naprawdę wspaniałą muzykę!... do czasu "The Wall". Wtedy zaczęła się komercja i kazdy następny album, był gorszy.
A więc nie cała muzyka Morricone, musi być dobra...
Tak, ale Morricone nie stworzył oryginalnej muzyki do Bękartów, tylko Tarantino użył jego utworów ze wcześniejszych filmów.
Przesłuchaj te utwory i powiedz mi, czy są słabe ? Poza tym Morricone jako jednym z niewielu kompozytorów który cały czas trzyma poziom.
Ok. Nie interesuje mnie obecnie ta muzyka. Jęśli wsłuchiwałeś się i znasz te utwoty to pewnie masz rację.
Ale chodzi tu o film i o muzykę do niego i w ogóle ścieżkę dźwiękową. Sadzę, że pani SleepingCamel, a napewno mi chodzi o to, że tak jak wszystko w tym filmie jest beznadziejna i nie dopasowana.
Jedyny powód do wstydu, to fakt, że wojna naprawdę miała miejsce.
PS
Widać, że to pierwsze zetknięcie z kinem Tarantino - inaczej nie obiecywałabyś sobie, że w "Bękartach wojny" zobaczysz to co w "Pianiście".