Scenariusz jest genialny, tyle wątków, zanik chronologii wydarzeń, reżyseria, a w mniejszym
stopniu gra aktorska świadczą o klasie tego filmu. O ile Pulp fiction arcydziełem nie jest, to
Bękarty wojny, jak najbardziej. Wojna to tylko pretekst do przedstawienia szaleńczej historii,
całkowicie absurdalnej. Tylko Kłętin w taki sposób naśmiewa się z historii. Dyszka!
E tam... Pulp Fiction to właśnie zabawa chronologią, fabułą i narracją, a Bękarty Wojny - linearna bajka spod taśmy Tarantino, jakich produkuje ostatnio na skrzynki. Wojenny pornol ze strzelankami zamiast seksu. Absurdalna historia i owszem, jak że hipopotam zgubił PESEL i właśnie dlatego ludzie suszą pranie na balkonach. Tylko czy to już świadczy o arcydziele?