Ale niektóre sceny były aż za bardzo przesadzone - na przykład końcowa rozróba śmigłowca kontra dwa samoloty F-16, które były prowadzone chyba przez jakichś amatorów. Jeden stracił skrzydło i się katapultował, drugi pudłował rakietami.... Zwykły policjant, który dotychczas latał helikopterem patrolowym zdołał rozwalić dwa F-16. Ech, nie będę tego już bardziej komentował. A jeszcze bardziej głupsza była scena jak ten jeden z agentów podkręcił śrubkę i Murphy utracił przez to kontrolę nad śmigłowcem. Spadli na jakąś budę i jeszcze przeżyli! Przesadzone na maxa.
Film jest niezły, choć kilka scen naprawdę irytuje. Ja jednak wolę obejrzeć "Airwolfa", który choć też jest mocno przesadzony to jest jakoś tak nagrany bardziej na luzie i z przymrużeniem oka, natomiast "Błękitny grom" ma akcję jakby działa się w rzeczywistości. Film oceniam na 6/10. Plus za bardzo fajny i klimatyczny kawałek na napisach końcowych. Poza tym Roy Scheider jak zawsze w dość charakterystycznej i dobrej roli.
Nieścisłości jest bez liku,ale film ma dobry rytm i w swoim czasie robił wrażenie.Niezły jest Malcolm McDowell(który nie pilnowany może przeszarżować)7/10 ukłony,esforty
Trochę późno, ale pozwolę sobie zaprotestować :) Po pierwsze nie wiem czy to aż tak głupie sceny... Pomijając oczywiście, że to tylko film i to już dość stary, przede wszystkim główny bohater to weteran z Wietnamu i bardzo doświadczony pilot, a nie jakiś zwykły policjant. Co to pudłowania rakiet, były to zwykłe rakiety na podczerwień, poleciały więc na to co bardziej gorące, zresztą te pudła to nie przypadek. Dzisiejsze rakiety pewnie by się tak nie nabrały na sztuczki głównego bohatera, ale w tamtym czasie - kto wie.
Jak pokazała praktyka, w razie awarii śmigłowca można mieć nawet spore szanse na przeżycie, bo przez swój potężny wirnik nie musi spadać jak kamień. Zresztą piloci na symulatorach dziś standardowo ćwiczą jak się zachowywać podczas awarii śmigła ogonowego.