Trójka znajomych z pracy zatrzymuje się w nocy w odludnym rejonie miasta, gdzie po
środku sporego parkingu stoi buda z bankomatem. Naciągane? Powiedzmy, że może
niekoniecznie. Naciągane ma dopiero nadejść. Już mają opuszczać budę, kiedy widzą,
że na zewnątrz stoi postawny mężczyzna w kurtce z kapturem. No i od razu panika. No
bo rany, jak to możliwe, żeby stał tam typ? No nie domiary. Na pewno chce ich zabić!
Dzwońmy na policję! Nosz ku*wa! Oczywiście, że chce ich pozabijać, ale tylko dlatego,
że to film. Ale reakcja bohaterów jak dla mnie była absurdalna. Do tego okazuje się, że
wszyscy zostawili telefony w furze, którą, na dodatek, postawili jakieś 20 metrów dalej,
pomimo, iż mieli masę miejsca pod samym bankomatem. WTF?!
Głupot jest potem jeszcze trochę, ale w sumie na szczęście już nie aż tak rażących. No i
dzieją się rzeczy smutne i straszne, które mimo to za bardzo mnie nie smuciły i nie
strszyły. Kilka momentów przynudzało, bo w końcu jak się czeka na prześladowcę
będąc zamkniętym w małym pomieszczeniu to za wiele się nie dzieje. Słuchanie
biadolenia bohaterów nie było zbyt atrakcyjne. Ale mimo to film miał swoje momenty i
można go obejrzeć, dla zabicia czasu, na lekkim kacu.
PS: nie liczcie na to, że poznacie odpowiedzi na nurtujące Was pytania. ale takie jest
życie...