Film jakiś taki strasznie rwany, to moja pierwsza myśl. Wizje Wayne'a wprowadzały sporo chaosu. Na plus "stara gwardia" aktorów, Irons jako Alfred super to zagrał pewna doza ironii wprowadzona w postać, ekstra. Fishburne jako narwany szef gazety spoko, nawet Costner w małym epizodzie mi się podobał. Eisenberg jako Luthor troche przerysowany ale w granicach akceptacji. Jak dla mnie ten film to mydło i powidło.
Film faktycznie strasznie rwany, zero płynności. Wizje Batmana to najfajniejszy moment filmu dla mnie. Alfred fajny, tak samo Bruce Wayne, mega. Luthor to największa wada tego filmu, spieprzyli postać totalnie...
Nie odczułem dyskomfortu oglądając Eisenberga, ale fakt wyszła karykatura. Mi akurat taki styl gry nie przeszkadzał. Na plus Amy Adams jako Lane fajna, troche seksowna postać.