PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=687215}

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości

Batman v Superman: Dawn of Justice
2016
5,8 130 tys. ocen
5,8 10 1 129780
4,4 44 krytyków
Batman v Superman: Świt sprawiedliwości
powrót do forum filmu Batman v Superman: Świt sprawiedliwości

DCEU Vs MCU post mortem

użytkownik usunięty

Ktoś pamięta jeszcze, że taka rywalizacja w ogóle miała miejsce? I niektórzy zaślepieni fani jednego obozu uparcie twierdzili wbrew logice, że ich strona wygrywa pod każdym względem? Nie jestem tutaj żeby kopać leżącego (czyli DC i WB) ani się nabijać. Chciałbym powiedzieć jak wyglądała ta rywalizacja z mojej perspektywy bo śledziłem ją w zasadzie od początku i jakie są moim zdaniem przyczyny porażki DCEU. I o ile wynik rywalizacji mnie nie zaskoczył to łatwość z jaką Marvel zniszczył rywala jest wprost niewiarygodna.

Nim przejdziemy do sedna może najpierw parę słów o momencie w którym piszę. Październik 2019. Premiera Avengers Endgame była jakieś pół roku temu. Zleciało. Po drodze był jeszcze Spiderman far frome home i Shazam u konkurencji.

Pamiętacie jak MCU zaczynało? Obejrzałem Iron Mana bez większych nadziei i pozytywnie mnie zaskoczył - głównie dzięki charyzmie Roberta Downeya Juniora - gdyby ktokolwiek inny wcielił się w tą rolę historia mogłaby potoczyć się inaczej a do MCU w ogóle by nie doszło bo to nie scenariusz i efekty zbudowały podwaliny tego universum a On. Część druga uchodzi za jeden ze słabszych filmów w universum, ale ja bawiłem się dobrze. Sam Rockwell i Mickey Rourke sprawili, że ten troszkę nudnawy i nijaki film dostarczył mnóstwo frajdy. Kapitan Ameryka i Thor nie wypadli aż tak dobrze na tle Starka, ale każdy film zarobił na tyle by Marvel zrozumiał, że warto zaryzykować z Avengers. A było to ryzyko ogromne. Ludzie chyba dalej nie rozumieją, że jeden czy dwa słabsze filmy z jakimś bohaterem normalnie zaszkodziłyby tylko jemu. W momencie gdy MCU nabrało kształtu każde potknięcie mogło wyrządzić nieodwracalne szkody w projekcie budowanym od lat i planowanym na kolejne lata. Musieli osiągać sukces za każdym razem. To nie było proste, ale się udało. Pamiętacie czasy kiedy Avengers wydawali się filmem epickim, niesamowitym... A po Infinity War i Endgame nagle wydaje się taki malutki i skromny. Nie ważne jak świetne robili filmy, jak wielu wprowadzali bohaterów do tego universum, jak pozytywne recenzje zbierali i jak dużo kasy zarabiali - do samego końca pokazywali, że nieważne jak byli wielcy mogą być jeszcze więksi! Jestem szczęśliwy, że mogłem śledzić ich drogę od 0 do statusu najbardziej kasowego cyklu w dziejach (już parę lat temu) i najbardziej kasowego filmu w dziejach na zwieńczenie ich projektu po 10 latach i 20 wcześniejszych filmach. Sukces Marvela jest wprost niewiarygodny, czy wrogom tego projektu się to podoba czy nie - takie są fakty. I nie jest to sukces niezasłużony. Włożyli w niego mnóstwo czasu, wysiłku i serca. Wszystko było przemyślane i dopięte na ostatni guzik - zawsze szli według planu a nie pod wpływem impulsów i zmian w modzie jak pewien ich konkurent. Potrafili w Infinity War zmieścić ze 20 ważnych postaci w kompetentny sposób by film był napakowany akcją a mimo to przy takiej armii bohaterów jasny i przejrzysty. To co zrobiono w Infinity War i Endgame z liczbą postaci jakie przewinęły się przez ekran... ręce same składają się do braw.


Jak w tym wszystkim wypadło DCEU? Oni do pracy przystąpili bazując na marce jaką ich ekranizacją wyrobił Dark Knight, w dodatku mieli prawa do wszystkich swoich postaci. Marvel zaczynał od 0 z bohaterami drugiej kategorii bo najważniejsi (choćby X-men i Spiderman) byli w rękach innych podmiotów. To dlatego zaczęli od Thora Ironmana i Kapa i dlatego później musieli robić filmy o gadających drzewach i szopach. A mimo to wszystko czego dotknęli zmieniali w złoto. DCEU zaczęło z opóźnieniem, ale tak jak mówiłem przynajmniej miał w rękach najważniejsze postacie musiał tylko wykorzystać je do stworzenia na ich podstawie kompetentnych filmów i spójnego universum wzorując się na rywalu. Jak poszło? Katastrofalnie. I nie wynika to z tego, że krytycy faworyzowali nieuczciwie konkurenta a ludzie dali się im ogłupić. Marvel pracował cierpliwie i z zaangażowaniem, Avengers weszło na ekrany 4 lata po premierze Iron Mana między jednym a drugim było kilka innych filmów przedstawiających świat i jego najważniejszych bohaterów. Avengers było finałem pierwszej ery universum. Co zrobił WB? Postanowił skopiować pomysł na universum od marvela, ale z Ligi sprawiedliwych zrobić bardziej wstęp niż finał żeby kasa szybciej zaczęła płynąć. I to podejście "na szybko i byle jak bo głupi ludzie i tak pójdą do kina" odpowiada za wynik rywalizacji.

Ale po kolei o Marvelu napisałem już dużo teraz spróbuję przyjrzeć się DCEU krok po kroku aż do momentu kiedy zostało rozgromione (długo to nie potrwa)

2013 - Man of Steel. Oddanie Supermana w łapy Sznajdera żeby zrobił z tego ponure widowisko a'la dark knight (bo oczywiście Dark Knight zarobił więc ponure i silące się na udawanie realności ekranizacje komiksów muszą być udane). To był problem. Jasne są ludzie którym takie podejście do tej postaci się podobało. Ale większość fanów Supermana nieszczególnie była zadowolona. Ale choć uważam, że taka wizja Supermana była chybiona to chyba nie ona była decydującym problemem - najważniejsza sprawa to, że ten film był zwyczajnie efekciarski i momentami szokujący, ale ani dobry ani fascynujący. Nie stworzył skutecznych podwalin pod universum...

W związku z tym dobrym pomysłem który mógł uratować to universum byłoby zrobienie kilku mniejszych filmów o pojedynczych bohaterach (w planach był MoS2) by oswoić widzów ze światem i postaciami przed wielkim epickim starciem na którego przygotowanie byłoby więcej czasu. Jednakże...

2016 - BVS. Avengers pokazało WB jak wiele można zarobić na crossoverze kilku bohaterów. W dodatku mało znanych w porównaniu z tymi do których WB miało dostęp. Uznali więc, że nie muszą niczego budować ani się starać bo ludzie i tak kupią bilety na ligę sprawiedliwych która miała przyjść za rok, ale najpierw chcieli rozbić bank BVS które zastąpiło gdzieś po drodze MoS2. O problemach tego filmu mógłbym pisać godzinę a i tak nie poruszyć wszystkich. Po pierwsze znowu postawiono na wartość wynikającą z szoku pojedynkiem 2 najbardziej znanych herosów w historii a nie na stworzenie podwalin świata w którym toczy się akcja i nie na stworzeniu dobrego filmu. Najlepsze, że spędzili 2/3 filmu by przedstawić źródła konfliktu między tymi bohaterami i zrobili to tak beznadziejnie, że chyba gorzej już się nie dało. Potem tytułowe starcie naszych herosów z kultową już Marthą (to może być najgłupsza scena w historii kina...) trwało ile? 10 minut jakoś? I o to był ten cały hype? Żenada. Zrobili film o tytule BVS ale uznali, że bohater nie powinien być przeciwnikiem dla bohatera więc z tyłka dodali Doomsdaya. Przeciwnika który mógłby być Thanosem (a przynajmniej Lokim/Ultronem) dla Ligi sprawiedliwości. Wciśnięto go na chama do filmu w którym kompletnie nie miał racji bytu. Tym samym udowodniono, że twórcy tego filmu i tego universum nie mają mózgów.

Osobnym aspektem tego filmu jest śmierć supermana. Kompletnie pozbawiona efektu na widzach. Moment który powinien być najbardziej epickim w historii kina, a jest momentem który pewnie za parę lat nikt nie będzie pamiętał. Po pierwsze zabijanie supermana w filmie który był wstępem do ligi sprawiedliwych w której było wiadomo, że wróci było totalnie bez sensu. To powinna być śmierć na miarę śmierci Toniego w Endgame. Choćbym oglądał tą scenę 100 razy (a mogę zbliżyć się do tego wyniku bo lubię oglądać po wielokroć filmy które bardzo lubię) i tak uronię łezkę. Nawet gdyby Superman miał wrócić po śmierci Doomsdaya to i tak szło zrobić to lepiej (przede wsztstkim poczekać i nie robić tego w tym filmie). Wiedzieliśmy, że spiderman wróci a i tak wzruszała nas jego śmierć w infinity war. Superman umierając powinien robić przynajmniej takie wrażenie. Nie zrobił wrażenia żadnego bo po 1 wszyscy wiedzieli, że to nie śmierć tylko zw, a po drugie nawet gdyby umarł na stałe w tamtym momencie niespecjalnie był lubiany więc pewnie i tak niewielu by się przejęło. Tak czy inaczej to chyba najbardziej pokazuje jak żenujące było DCEU choć zaczęło od tak mocnego w teorii wejścia. Zabili swojego największego herosa i nikogo to nie obeszło:|

Też 2016 - Suicide Squat. To mogli być tutejsi guardians of the galaxy. Ale film choć mega kolorowy i ociakający wymuszonym humorem był zwyczajnie nudny i głupi. Szkoda mi się nawet rozpisywać o tym syfie.

2017 - wonder woman. Akurat ten film odniósł sukces i pewnie ktoś mi zarzuci, że jestem stronniczy jak nie będę go chwalił, ale prawda jest taka, że najlepsze co mogę o nim powiedzieć to, że był najlepszym filmem w DCEU do tego roku, co i tak czyni go filmem mniej więcej na poziomie najgorszych w MCU w historii. A co do sukcesu... Kapitan Marvel i Black Panther też sukcesy odniosły a szału nie było (zresztą to samo tak poza kategorią komiksową tyczy się choćby avatara). Jeśli chodzi o ten film to był niezły, ale moim zdaniem zrypali nie umieszczając akcji podczas IIwś (wiem czemu tego nie zrobili więc nie tłumaczcie) i robiąc głównego złego z aresa... film byłby lepszy gdyby okazało się, że choć Diana widziała w konflikcie nadprzyrodzone manipulacje i zwalała wszystko na bogów czasem po prostu ludzie to ludzie i rozpętają wojnę światową bo zachowują się jak debile...


też 2017 - Liga sprawiedliwości. To mógł być sukces. To powinien być sukces. Może nie na miarę infinity war/endgame bo to były owoce praktycznie dekady ciężkiej pracy o czym szerzej wyżej. Ale mógł to być sukces na poziomie Avengers 1. I pierwsza z kilku części cyklu. A była początkiem i płytą nagrobną. Bo WB nie próbowało tworzyć swojego universum krok po kroku cierpliwie. Chcieli wszystko już. Cyborga i Aquamana znaliśmy tylko z idiotycznej sceny z otwierania maila w BVS. Po fatalnym legionie i bvs praktycznie nikt nie czekał na ligę. Wypuszczenie tego filmu w takiej formie i w tym momencie było samobójstwem. Powinni odbudować swoją pozycję filmami o indywidualnych herosach by odzyskać troszkę zaufania i dać czas ludziom by zapomnieli o fatalnym poprzednim roku. Wtedy dopracowana Liga mogła dać DCEU drugą szansę w rywalizacji z MCU i szczerze to wcale nie musieli jej wygrywać. Mogli być na drugim miejscu byle nie za daleko a i tak uznać to za sukces w oczach widzów, krytyków a jednocześnie finansowy. Ale wypuścili gniota gorszego od jakiegokolwiek odcinka animowanej ligi sprawiedliwości a to smutne.


I to był koniec. 2016 śmiertelnie ranił DCEU, jeszcze żyło, ale w agonii. 2017 pomimo sukcesu WW dobił to universum skracając jego męczarnie.

WB nadal robi filmy w świecie DC. Jeśli nie świetne to napewno lepsze od tych na których budowali to universum. Gdyby zaczęli od tego a nie od durnowatej nachalnej sznajderyzacji... W każdym razie są to filmy w świecie komiksów DC ale nie DCEU. DCEU jako spójny świat przestało istnieć raczej bezpowrotnie. Cahil pewnie nie wróci do roli supermana, Afflek nie wróci do roli batmana. Zostają im Shazamy, WW i podwodny khal drogo. Nie wiem czy kiedyś Flash dostanie film. Raczej nikt nie chce oglądać cyborga. WB traktuje odejście od budowania universum na rzecz indywidualnych tytułów w starym stylu jako zwykłą zmianą w polityce firmy. Ale to kapitulacja. Chcieliśmy zrobić universum, przegraliśmy i musieliśmy porzucić ten pomysł i uciekać. A troszkę szkoda. Bo choć kocham MCU troszkę jestem wypompowany po endgame i nie ma we mnie jakiegoś hypu na "co dalej" bez Starka i Rogersa. Gdyby DCEU trwało może teraz przyszłaby jego era a Marvel osunął się na drugie miejsce? To byłby ten moment. Ale DCEU nie ma. Jego twórcy sami go zabili.

Z góry przepraszam chciałem krótko i czytelnie a wyszło w moim stylu czyli rozpisałem się i to troszkę bez ładu i składu. Ale może kiedyś ktoś to przeczyta? Jeśli tak to niech da znać. Nieważne czy popiera moje spostrzeżenia czy uważa, że jestem w błędzie i ogólnie debilem a DCEU było i będzie lepsze od rywala bo.... (no właśnie jeśli ktoś tak uważa to czekam na argumenty bo jestem ich bardzo ciekaw). Pozdrawiam.

Szczerze mówiąc to nie chciało mi się czytać. Nie bardzo rozumiem dlaczego napisałeś ten temat akurat pod BvS, który jest filmem wybitnym. Każdy kto posiada więcej niż dwie szare komórki w głowie i zna dorobek Snydera, powinien być przygotowany na to że BvS, podobnie jak jego poprzedni film tj. Strażnicy nie będzie kinem lekkim i komfortowymi dla widza. To "gęste jak atrament" oniryczne kino neo-noir, skierowane przede wszystkim do dorosłego widza. Od przeszło 20 lat komiksy DC charakteryzuje cięższy klimat - pomijając new 52 - Superman to niebezpieczna istota (Luthor, Azzarello ), skłonny do gniewu dzik. Jeszcze gorzej ma się sprawa z uwczesnymi komiksami z Batmanem, które najczęściej miały wydźwięk wręcz horroru. To nie Snyder i Affleck zabili DCEU, to chore posunięcie WB, które podobnie jak R. Scott przy drugiej części Prometeusza - posłuchało wrzasków widowni że film na podstawie komiksu niewesoły, za mało kolorowy i bez one-linerów. WB mając krótkowzroczny zarząd, dało się wciągnąć w głupawą wojenkę z Disneyem. Disney z MCU to jednostrzałowiec, owszem mają świetne otwarcia ale gro kasy zarabiają tylko krótko po premierze. O MCU nikt nie będzie pamiętał, Avengers odejdą w niepamięć jak anonimowany Dzwonnik z Notr Damme. Obrazy Snydera, gdyby tylko pozwolono mu poprowadzić to uniwersum do końca pamiętane byłyby jeszcze przez dekady. Polecam ci odnalezienie i poczytanie jakie plany miał Snyder nie na jeden, ale na całą trylogię Justice League. To samo dotyczy zaszczucia Afflecka i zmuszenia go do zrezygnowania z całości prac nad Batmanem. Śmierć DCEU rozpoczęła się po zatrudnieniu Wheedona i wysr..niu się przez WB na Batmana.

Aha i nie pamięta wół jak cielęciem był. To nie Iron Man rozpoczął MCU - o czym Disney chciałby zapomnieć, ale potworki typu Hulk z Nortonem ( scena po napisach w której pojawił się RDJ jako Stark po raz pierwszy ) oraz jego jeszcze gorszy prequel Hulk z Ericem Bana zwany w niektórych kręgach SILK, całkiem nieśmiały Dare Devil z czasów kiedy Affleck jeszcze był kiepskim aktorem. Wasze nieortodoksyjnie towarzystwo nadal rży z całkiem dobrego nawet Cap America Pierwsze Starcie, no u wisienka na torcie czyli całkowicie obrzygane Avengers 2.

użytkownik usunięty
Jasir_Karim

No to po kolei ignoranciku:
1) Mi też się twoich wypocin czytać nie chciało. A piszę pod BVS bo tego gniota uznałem za film który zabił DCEU

2) BVS wybitne.... HAHAHA. 28% od krytyków i "wybitne" 63% od widowni. Myślisz, że skoro film X nie podobał się większości widzów, to czyni tych nielicznych którym się spodobał jakimiś lepszymi? Wyjątkowymi? Pewnie każdy film na świecie, nawet najgorszy, komuś się spodobać może. I nie czyni to tego jednego zadowolonego widza geniuszem. Istnieje mit, że BVS było za mądre i zbyt dojrzałe dla widzów stąd go nie zrozumieli i nie docenili. To oczywiście bzdura. Fabuła była idiotyczna, pełna luk, pełna absurdalnych niepotrzebnych scen które istniały tylko po to żeby na siłę wpychać widzowi przyszłe filmy (WW odbiera maila z flashem/bonaquamanem/złomiarzem, sny Bruca o apokalipsie, sno/wizja z Flashem), oraz wiele absurdalnych niepotrzebnych scen istniejących bez żadnego powodu (kretyński wątek z dochodzeniem w sprawie kuli lexkorpu z afryki). Ten film nie był ani mądry ani dojrzały. Próbował takowy udawać, ale strasznie nieskutecznie. Ludzie nie olali tego filmu bo ich przerósł intelektualnie, olali go bo go rozumieli po prostu uznali, że jest fatalny. To "wybitne dzieło" to przyczyna dla której JL poległo w box office. Oczywiście JL było równie kiepskie. Ale gdyby BVS nie zabił całego hypu względem tego świata i bohaterów to JL miałoby szansę zarobić tak jak zarobiło BVS mimo swojego nędznego poziomu (i żeby nie było - BVS zarobiło dużo na tle JL, ale na tle marvela to finansowa porażka). Aha i kończąc dyskusję o poziomie tego gniota. On nie przeszedł do historii jako jedna z największych klap w kategorii adaptacji komiksu bo był poważny i mroczny. Przegrał rynek i walkę o sympatię widzów bo silił się na sztuczną powagę, ale byl głupszy i płytszy niż filmy od których udawał dojrzalszego.

3) W JL WB zmieniło strategię przez wrzaski widzów, że za ponuro? Pewnie tak. Ale to jeszcze jeden dowód, że Marvel lepszy. On robił swoje. A MCU było jak kundel goniący własny ogon bezmyślnie. A dokładniej bezmyślnie podojrzając za trendami. Postawili na "mrocznego sznajdera" bo Mroczny Rycerz był hitem a był realistyczny i poważny. Gdy MoS i BvS okazali się porażkami a większość widzów olała projekt próbowali wzorować się na MCU i w połowie projektu zaczęli stawiać na humor i kolory. Ba w połowie filmu - zatrudnili Wheedona (tego od Avengers) żeby im zavengersował ukończoną w 80% ligę sprawiedliwych. Efektem było gówno będące w połowie sznajderowskim ponurym crapem a w połowie silącym się na humor filmem wzorowanym na Avengers.

4) wojenka DCEU z MCU była głupotą ze strony WB? Znowu ignorancją się popisujesz. Herosi WB początkowo byli o wiele bardziej znani, co dawało im ogromną przewagę na starcie, nie musieli kręcić filmów o przygodach człowieka który umie się zmniejszać czy przygodach gadającego szopa i jego drzewa. Mieli calutką JL do dyspozycji a Marvel zaczynał bez X-men i Spidermana czyli dwóch najsłynniejszych marek komiksowo związanych z jego światem. A rynek adaptacji komiksów jest wart grube miliardy. Więc wojenka nie była głupia - trzeba było podjąć rękawicę bo nawet przegrywając (czego WB w ogóle nie zakładał) mogli zarobić miliardy. Głupie było wykonanie i danie wolnej ręki Sznajderowi który na starcie już przegrał cały projekt, a potem w panice tylko pogorszyli sprawę.

5) "MCU TO JEDNOSTRZAŁOWIEC" 11 lat i 23 filmy i ani jednej klapy na miarę BVS czy JL. faktycznie jeden strzałXD ahahaha. Nie jesteś mądry, ale fajnie, że chociaż śmieszny potrafisz być (chociaż szkoda, że nie próbujesz bo to znaczy, że nie opowiadasz żartów tylko jesteś żartem).

6) "mają świetne otwarcia ale gro kasy zarabiają tylko krótko po premierze", Lubię jak debile sięgają z dupy po argumenty które można łatwo sprawdzić i obalić. BvS zarobiło 330 milionów dolarów w USA. 166 milionów zarobiło w weekend otwarcia. Było w kinach długie tygodnie a ponad 50% to wynik pierwszych paru dni. Kapitan America Civil War - z którym BVS rywalizowało w kinach i z którym oba filmy dzieliły koncepcję (herosi walczą między sobą) zarobiło setki milionów więcej, co biorąc pod uwagę potencjał marketingowy bohaterów jeszcze kilka lat wcześniej wydawało się nie możliwe. Gdyby w 2010 r, ktoś powiedział "film o walce kapitana ameryki z iron manem będzie większym hitem niż film o walce batmana z supermanem" zostałby wyśmiany przez cały świat. To pokazuje jak wybitne były dzieła z DCEU a jak fatalne MCU - że aż w parę lat bohaterowie DC stali się synonimem kiczu i porażki a Marvelowi synonimami sukcesu. A wracając do zarobków na otwarcie. Civil War zarobiło 408 baniek w USA w sumie, z czego 179 na otwarcie. Czyli w jego wypadku to "gro" zarobków na otwarcie to niecałe 44%. I to tylko jeden jedyny przykładowy film, jak chcesz mogę wybrać więcej - ten wybrałem bo tak jak mówię rok i temat postawiły go przeciw BVS więc do porównania idealne. Weekend otwarcia w stosunku do sumy przychodów Civil War to 43,87% a BVS 50,3%.

7) "O MCU nikt nie będzie pamiętał, Avengers odejdą w niepamięć" To o BVS, Suicide Squat, JL i MoS świat dawno zapomniał a wspominają te filmy tylko żeby wyśmiać. Zaś jeśli chodzi o szanse na to, że Avengers przepadną w ludzkiej pamięci. Najniżej notowana w box office jest dwójka - na 10 miejscu z 1,4 miliarda zysku (459milionów zysku z czego 191 w weekend otwarcia - 41,1%) The Avengers jest na 8 miejscu 1,5 miliarda (623 bańki w usa, 207 na otwarcie = 33,1%!), Infinity War nr 5 z 2 miliardami (678 baniek z czego 257 to otwarcie co daje 37,9%), Endgame to nr 1 i ma prawie 2,8 miliarda (858baniek w usa, 357 na otwarcie = 41,6%). Podsumowując wszystkie części Avengers były hitami, jeden jest największym sukcesem kasowym w historii kina a całe MCU najlepiej zarabiającym cyklem filmów w dziejach. Zostanie zapomniany? ten "argument" jest równie głupi i żałosny jak wszystkie inne które udajesz, że masz. A jak ci się podobają moje wyliczenia? Marvele gro zarabiają na otwarcie? Póki co sprawdziliśmy 5 filmów, ponad 20% całego MCU i żaden nawet nie zbliżył się do 50% przychodów na otwarcie. A BVS to jedyny który to przekroczył.

8) nie musisz mnie zachęcać do czytania bucu. O MCU i DCEU wiem więcej niż ty. I co z tego, że miał plany na trylogię skoro okazał się takim nieudacznikiem, że mu ją odebrali żeby się na wstyd i koszty nie narażać? A Ben Afflecka nikt nie zaszczuł kłamco. Fakt, że ludzie krytykowali wybranie go na batmana, ale po BVS uznawany był powszechnie (także przeze mnie) za jedyny chyba pozytywny aspekt tego filmu i ludzie (łącznie ze mną) życzyli mu sukcesów w tej roli, ale potem było JL i Affleck sam postanowił porzucić tą rolę która przynosiła mu wstyd a nie zaszczyt bo to universum ssało. Tylko jego, Wonder Woman i Khala Drogo mi szkoda w tym projekcie, ale akurat Afflecka najbardziej.

9) śmierć DCEU rozpoczęła się po zatrudnieniu Sznajdera. Zaczął od spaprania supermana czym na starcie zniechęcił wielu. Potem było fatalne BvS po którym została przy WB garstka zaślepionych fanatyków. Wheedon nie byl przyczyną a skutkiem klęski DCEU. Zatrudnili go bo widzieli, że konają a tonący brzytwy się chwyta. Nie udało mu się. Ale to akurat wina jego tylko częściowo - misja którą dostał była niewykonalna.

10) jedyny wół tutaj to ty co już parę razy udowodniłem. Iron Man rozpoczął MCU. Kwiecień 2008 premiera. Hulk premiera to czerwiec 2008. Więc kolejny pseudoargument który obaliłem na czilku. Dasz radę obalić jakiś mój? hulk z baną to żaden prequel, był kręcony jako samodzielny film i nie ma żadnego związku z mcu poza tym, że jest tam hulk. Daredevil z Afflekciem w MCU?XD hahaha co za typ. Może jeszcze punisher z lundgrenem? a w DCEU superman z Christopherem Reevesem? (chociaż akurat to by WB na zdrowie wyszło). Jesteś żałośnie pozbawiony wiedzy jeśli myślisz, że każdy film o herosach marvela w hostorii zaliczany jest do mcu. Masz dziecko drogie: https://pl.wikipedia.org/wiki/Marvel_Cinematic_Universe
dokształć się.

11) kto niby rży z Capitana Ameryki 1 czy Avengers 2? W obrębie MCU są 23 filmy, każdy ma prawo lubić jedne bardziej inne mniej, dla mnie samego te są daleko od ulubionych, ale za najgorsze też ich nie uważam, a co najważniejsze - nawet najgorsze filmy z MCU to i tak poziom do którego DCEU musiało się wspinać i rzadko do niego zbliżało.

Widzę że się napracowałeś, szanuję twoje zdanie chociażby z tego faktu że lubisz Batmana Afflecka. Ale to i tak nie zmienia oczywistej rzeczy że za upadek DCEU stoi polityka WB która poleciła skrócić materiał przygotowany przez Snydra z trylogii do 2 godzin, oraz Whedona, który musiał bo by się udusił skompresować JL do kolejnych Avengers. Whedon jak zapewne wiesz zmienił m.in charakter postaci ( oryginalnie Arthur Curry miał być alkoholikiem, Wonder Wonder Woman nie była skłonna do pomocy - poniosła porażkę podczas sceny w banku, Flash nie był comic reliefem ale poważnym gościem, Superman nie pojawiłby się w pierwszej części, miał być jedynym z villianow po powrocie, miała pojawić się Supergirl ) oraz widok niektórych scen ( rozjaśnił obraz, czerwone niebo w finale to jego pomysł, nie mówiąc już o tym że nie bardzo zależało mu na poprawie CGI, zwolnił kolesia od oprawy dźwiękowej ) przez co JL wygląda jak kiepskiej jakości gra komputerowa. Krążą nawet teorie spiskowe wg których Whedon celowo ukręcił jaja DCEU na polecenie Disneya

użytkownik usunięty
Jasir_Karim

Ja szanuję każdego kogo nie zraża czytanie takich długich wypowiedzi, zwłaszcza jak czyta moje^^

Zgadzam się z Tobą częściowo. JL było filmem okropnym (choć przy pierwszym seansie nawet mi się podobało i na spontanie dałem 7/10 chyba). I duża w tym wina WB. Wygonili Sneidera, zastąpili Wheedonem i kazali mu zamienić JL w Avengers na szybko. Skrócili trylogię do jednego filmu zresztą niedługiego (fun fact - był krótszy od bvs bo WB uznało, że dwugodzinny film w ciągu doby kina puszczą więcej razy niż trzygodzinny to więcej biletów się sprzeda). Tym samym zniszczyli ten film i skazali na pożarcie w box office i w oczach widowni/krytyków.

To wszystko prawda. Ale JL nie zabiło DCEU. Gdyby wizja Sneidera przyciągnęła widzów a jego filmy były hitami na miarę oczekiwań to robiliby dalej filmy po swojemu. Ale MoS i BvS rozczarowało w oczach widzów, krytyków i finansowo. Stąd panika WB i głupie decyzje. Trafnie zauważyli, że DCEU przegrywa z MCU (a przecież to były czasy dalekie od szczytu potęgi MCU który był w latach 2018/19 z infinity war i endgame). Popełnili jednak błąd w próbie naprawienia sprawy. Zrobili co zrobili. A powinni odsunąć premierę o JL o rok albo dwa, film dopracować a w międzyczasie puścić Aquamana i solowego Batmana z Affleckiem, może coś jeszcze z kimś ze składu JL.

A czemu nie zrobili tego co sugeruję, że powinni? Nie pamiętam teraz nazwisk, ale dwóch kolesi z WB, chyba producentów odpowiedzialnych za ten film odchodziło. Umowy im się kończyły. Gdyby JL przesunięto choć o rok udział w zyskach przypadłby komuś innemu. Więc przeforsowali by film wyszedł w terminie, zarobi może więcej niż BVS (tak jak Avengers zarabiało więcej niż solowe filmy z MCU) a słodkie procenty od zysków będą ich. Przeliczyli się.

A wracając do samego poziomu JL to jestem pewien, że Sneider Cut byłoby lepsze niż to co dostaliśmy. Ale czy dobre? BVS zrobił po swojemu i było długie, nudne i bez sensu. "Save Martha", Luthor wydający dźwięki jak myszka miki... Po pierwsze robienie z pojedynku Batmana z Supermanem skutku intryg Luthora tylko umniejsza ich inteligencji. Co innego gdyby stanęli do walki w myśl nieporozumienia płynącego ze sprzecznych ideologii czy po prostu faktu, że Bat nie znał supermana i faktycznie uznawał go za zagrożenie - ten powód wystarczył. Nie potrzebny był inny. Ale nie to jest najgorsze samo w sobie.

Batman i Superman to 2 ikony popcultury. Najsłynniejsi herosi. Czy komuś się to podoba czy nie od wielu lat byli oni dwaj i może spiderman a cała reszta tłem dla nich. Ich spotkanie na ekranie powinno być wydarzeniem na miarę avengers samo w sobie. A ich pojedynek może jeszcze większym.

I nie dość, że poza fabułą zawartą w tytule film miał kaprawe intrygi luthora, głupie śledztwo lois w sprawie kuli która nikogo nie obchodzi, Wonder Woman i sprawdzanie przez nią maili, jakieś wizje apokaliptycznej przyszłości tym śmieszniejsze teraz, że nigdy nie nadejdzie bo ten film był tak głupi....
Czego nie wybaczę BVS nigdy to wepchnięcie tam na ostatnie parę minut z dupy totalnie Doomsdaya. Jego pojedynek z supermanem to jedyne komiksy supermana jakie trzymam z nostalgii na półce. Był epicki a śmierć supermana w komiksach była wydarzeniem które wykroczyło poza świat komiksów, chyba w wiadomościach o tym mówili. A śmierć supermana w BVS? Śmierć supermana powinna być na miarę pstryknięcia Toniego. Cały świat powinien wstrzymać dech, uronić łzę. Ktoś w ogóle zareagował? Ktoś lubił tego supermana? Bo moja reakcja była w stylu "o superman umarł. A whatever" A potem się skapnąłem, że kolejny film to JL więc druga myśl "zwisa mi, że umarł, zresztą i tak w kolejnym go wskrzeszą". Co ciekawe ta sama logika nie powstrzymała mnie przed urojeniem łzy nad śmiercią spidermana w infinity war. To jest właśnie różnica klas między DCEU a MCU.

PS: ludzie atakują mnie, że jestem fanboyem Marvela i krytykuję DCEU. Jestem nim i krytykuję - mają rację. Ale nim pojawiło się MCU nie wiedziałem co to Avengers. Słyszałem to hasło czasem, w komiksach się przewijało, ale jak się dowiedziałem, że Iron Man może prowadzić do Avengers musiałem googlować co to w ogóle jest avengers. Nawet niespecjalnie się podjarałem. W tym samym czasie byłem starym koniem ale wielkim fanem młodych tytanów, czy animowanej ligi sprawiedliwości a z jeszcze dawniejszych czasów animowanego batmana. Więc gdyby 12 lat temu ktoś mnie zapytał czy chętniej obejrzę kinowe avengers czy justice league wybrałbym JL bo avengers mi zwisało. Ale przez te 12 lat MCU udowadniało na każdym kroku, że zasłużyło na szacunek. Filmy lepsze i gorsze ale nigdy fatalne. Spójna wizja, piękny i epicki projekt. a DCEU... robione bez wyobraźni, bez planu, podążające za modą (najpierw mrok, patos i udawanie realizmu bo mroczny rycerz udowodnił, że to się sprzedaje, a potem kopiowanie stylu mcu bo okazało sie, że moda się zmieniła). Suicide Squat jest gorsze fabularnie niż odcinek "task force x" w podobnych klimatach animowanej ligi. Każdy odcinek animowanej ligi jest lepszy od dowolnego filmu z DCEU. Żaden film nie wywołuje takich emocji jak niektóre odcinki "głupiej bajki". Odcinek w którym batman towarzyszy umierającej na guza mózgu As do ostatniej chwili.... widziałem pewnie kilkanaście razy i przy kolejnym rewatchu mnie wzruszy. Śmierć supermana mnie nie ruszyła nawet przy pierwszym w filmie. Więc tak. Jestem fanboyem MCU bo obejrzałem prawie wszystkie filmy i prawie każdy po kilka razy i jestem im wdzięczny za 11 lat dobrej zabawy. A DCEU krytykuję bo powinno być równorzędnym rywalem dla Marvela, miało nawet przewagę w postaci lepiej znanych herosów którzy więcej widzów przyciągaliby do kin swoimi losami. Ale okazało się tanim kiepskim projektem nastawionym na jak największy zysk przy jak najmniejszym wysiłku.

To bardzo chodliwy temat ostatnio jak się okazuje:

https://www.youtube.com/watch?v=Rwuo2OP1NPs

Ja nie robię łez na żadnym filmie ;,,) czy to z DCEU czy tym bardziej z Marvela. DCEU miało być monumentem dla komiksowych filmów, tym czym jest Wielki Sen dla gatunku noir czy Gandhi dla biografii. Mogło być bo miało Snydra i Afflecka. Nie było bo WB. Już pisałem że gdyby WB dało całkowicie wolną rękę Snyderowi historia potoczyłaby się zupełnie inaczej. Filmy DCEU zostałyby docenione może nie od razu, może po latach. Wierzę że BvS zostanie doceniony. Jakim cudem wytwórnia filmowa która wchłonęła Hannę Barbere, Walmark która jakimś cudem jednak robi w miarę udane filmy animowane ze świata DC, potrafiło tak spierdlić sprawę z DCEU.? Pozostawiam bez odpowiedzi.

użytkownik usunięty
Jasir_Karim

Nic by się nie zmieniło jakby miał wolną rękę bo miał wystarczająco wolną aż mu to z rąk wyrwali ale po kilku latach i 2 marnie przyjętych filmach. Co do ronienia łez na filmach ja generalnie wrażliwą duszę mam choć może przez moją sarkastyczną naturę ciężko to zauważyć.

Potrafię się wzruszyć sceną w filmie czy bajce a te które to potrafią wzruszają mnie i przy piętnastym podejściu. A DCEU nie potrafiło wcale. Od początku postawili na efekciarstwo. Nie było w tym emocji, nie było sensu. Mogę się rozpisać na 3 strony a4 o tym dlaczego bvs fabularnie ssie. I nie byłoby źle gdyby fabuła była prosta ale trzymała się kupy. Ale Snyder wydalił coś niesamowicie pogmatwanego i niepotrzebnie skomplikowanego, ale głupiego i płytkiego.

Wiem, że są zarzuty o to samo wobec MCU. Ale powiedz mi. Pierwsza z brzegu postać. Tony. Zaczyna jako samolub, ruchacz, egoista, cyniczny drań. Kończy pierwszy film jako nadal cyniczny drań, odrobinę samolubny, ale też taki który zrezygnował z produkcji broni żeby chronić życie i został bohaterem, a prywatnie się zabujał więc troszkę generalnie dojrzał. W drugim filmie przyznaję wiele się nie zmieniło, był chyba wątek, że zabija go jego bateria w sercu powoli. W Avengers kapitan ameryka wytknął mu, że jest samolubem który nie umiałby poświęcić życia dla innych. I może jeszcze w tamtym momencie miał rację co do Toniego. Ale nim film dobiegł końca Tony dojrzał by poświęcić swoje życie by uratować miliony istnień gdy wziął atomówkę pod pachę i wleciał do portalu. W Iron Manie 3 zmagał się z PTSD wynikającym z tego doświadczenia. Cały film był o jego lękach które uosabiały setki zbroi które tworzył. Film kończył się wysadzeniem wspomnianych zbroi które ludzie mylnie odebrali jako rezygnację z bycia Iron Manem, ale on tylko zrezygnował z pozwalniania by strach rządził jego życiem.

Potem było Age of ultron (swoją drogą nie mam przed oczami kolejności mcu - układam je chronologicznie właśnie przez pryzmat historii Toniego) w którym próbował ochronić świat. Ale omal nie doprowadził do jego zagłady a wydarzenia które rozpętał pochłonęły setki, może tysiące ofiar. W Civil War, wiem, że wiele osób kpiło, że Indywidualista Tony stanął po stronie rządu i prawa a harcerzyk Steve stanął po stronie rebeliantów wobec prawa i władz - niby nie miało to sensu. To tylko pokazuje, że te opowieści przerastają ludzi którzy nie doceniają ich historii. Toni był indywidualistą ale gdy zobaczył ile cierpienia przyniósł swoją postawą w Age of Ultron postanowił zdusić swoje samolubne pobudki i przestrzegać prawa za wszelką cenę i pilnować by inni herosi go nie łamali bo to grozi kolejnymi ofiarami. Kapitan może normalnie poparłby prawo, ale Civil War było po zimowym żołnierzu więc on sam też się zmienił. Zrozumiał, że rządy, władze, agencje bezpieczeństwa mogą być skorumpowane, rządzone przez ignorantów albo zwyczajnie opanowane przez wrogich agentów. Powierzać takim ludziom władzę nad mocami herosów byłoby nierozsądne. I stąd każdy z nich stanął po stronie którą wybrał. Swoją drogą pojedynek Toniego ze Stevem i Buckim był pięknie zrealizowany a to "I can do this all day" nawiązujące do scen z pierwszej części przygów kapitana jeszcze zanim zdobył moce... I ten pojedynek w odróżnieniu od tego z BVS miał sens. Kapitan słusznie zaznaczał, że Bucky nie jest winien tego co zrobił bo był pod kontrolą prania mózgu. Co jest świetnym argumentem dlatego toni z czasem poniecha zemsty bo to bez trudu pojmie, ale w pierwszej chwili logika na bok - "on zabił moją mamę".

W homecoming przekonujemy się, że Peter Parker jest dla Toniego jak przybrany syn. Nie sądziłem, że dynamika między nimi może być aż tak niesamowita. I to jak widział Petera - jako dzielnego bohatera, ale też jako dziecko które trzeba chronić - sprawiło, że w infinity war chciał go trzymać z dala od niebezpieczeństwa. Co innego walka z oprychami na ulicach a co innego z inwazją ufo chcącego zniszczyć pół wszechświata. Ale Peter w tym wydaniu jest bohaterem z krwi i kości, zostaje walczyć. I ginie. Na swój sposób to wydarzenie jest niemal równie straszne dla Starka co zagłada połowy ludzkości. NIe powstrzymał Thanosa, choć zbroił się na to 10 lat. Nie uratował świata. Nie potrafił nawet ocalić jednego młodego bohatera. Był tym tak zdewastowany, że po powrocie na ziemię nie wziął udziału w ataku na Thanosa. W któtym swoją drogą thor odrąbuje mu głowę. Dlaczego? w infinity war on jeden mógł powstrzymać thanosa, ale zamiast go zabić postanowił spojrzeć mu w oczy by napawać się jego porażką. Ta chwila samolubnej dumy wystarczyła by thanos pstryknął a połowa wszechświata zginęła. Jakiż to musiał być ciężar dla thora? ta trauma tłumaczy czemu gdy widzimy go ponownie jest otyły. Ludzie atakowali film za nabijanie się z otyłości. Ale nabijano się z thora a nie z problemu jako takiego. I co więcej - ile adaptacji komiksów dało ludziom pierwszoplanowego otyłego herosa?

Wracając do Toniego kolejnych latach całkowicie poniechał myśli o bohaterskich wyczynach. Miał żonę, miał córkę która była dla niego całym światem. Gdy postanowił pomóc odwrócić pstryknięcie Thanosa zrobił to bo zobaczył zdjęcie Petera i zrozumiał, że niczego nie robiąc nie straci swojej córki, ale poświęca szansę na ocalenie przybranego syna. Mimo, że jest gotów do działania i opracował podróże w czasie nie robi nic. Poszedł do Peper. Może liczył, że mu to wypersfaduje. Ale ona go zna i wie, że zrobi to co jest dobre bez względu na cenę i ryzyko więc nawet nie próbuje go powstrzymać.

W trakcie misji odzyskiwania kamieni (która ogólnie pełna jest ukłonów wobec fanów i odniesień do dawnych filmów - piękny hołd dla tych wspólnych lat) spotkał swojego ojca. Człowieka którego znał krótko i którego więcej w domu nie byo niż był. Mógł zobaczyć na własne oczy jak temu człowiekowi zależy na jeszcze nienarodzonym synu i jak bardzo jemu samemu zależy na tacie którego niemal nie znał. Gdy odzyskują kamienie nim banner pstryknie tony szepcze "odzyskujesz utraconych, pamiętaj, nie zmieniaj niczego innego". Czemu mówi do kogoś mądrego jak do debila? Bo ma córkę którą kocha nad życie i boi się, że cofnięcie czasu czy inny błąd mógłby mu ją odebrać.

Finałowa walka to klasa sama w sobie. Wiem, że sama bitwa ma wiele wad i niedociągnięć. No i? czy przeżyliśmy w kinie cokolwiek piękniejszego niż widok bohaterów kilku cyklów i 22 filmów stających na jednym planie do walki z jednym wspólnym wrogiem? Ale jeszcze zanim padło "avengers assemble" (na które miliony ludzi czekało od pierwszego filmu z cyklu) mieliśmy pojedynek Kapa, Thora i Toniego z Thanosem w którym to pojedynku Steve podniósł Mjolnira. Thor krzyknął "wiedziałem". Ja też wiedziałem, że Steve zawsze był godny. W "ultronie" nie podniósł młota tylko dlatego by nie upokarzać Thora.

"I am Iron Man" Pstryk. Byłem w kinie 2 razy na tym filmie i łzy poleciały mi przy obu podejściach gdy Tony umierał i go żegnaliśmy. To jest pożegnanie którego kino nigdy nie zapomni. Śmierć supermana w bvs... słabo o niej pamiętałem nim wyłączyłem film. A powtarzam - śmierć supermana powinna być kamieniem milowym w historii kina. A była kiepskim żartem bo wszyscy wiedzieli, że występuje w kolejnym filmie^^

Ale to tyle ode mnie w kwestii mcu. Do każdego kto pisze, że to kiepskie, nudne, płytkie bajki. Czy to co tak nieudolnie opisałem wyżej to kiepska nudna opowieść o jeszcze jednym z miliona nudnych postaci z adaptacji płytkich komiksów?

Momoa chce ujawnienia Snydercut.

https://m.youtube.com/watch?v=FP0L9uci53E

Poza tym warto przeczytać komentarze. Ludzie chcą spełnienia wizji DCEU Snydera.

użytkownik usunięty
Jasir_Karim

Wiedziałem, że sporo osób chce, chociaż przyznaję, że może nie doceniałem ile. Ale może i nie dziwne bo sam z ciekawości bym obejrzał choć nie jestem aż tak optymistycznie nastawiony do jakości (lepsze niż to co dostaliśmy, ale czy dobre?).

Natomiast nie wiem na ile możliwe jest by to zobaczyć. Raporty sprzed paru lat sugerowały, że gdy Sneider odchodził film nie był dokończony, więc jego "cut" nie miałoby prawa istnieć.

Więc albo tamte info było błędne, Sneider skończył film a Wheedona wezwali by go poprawił jak już było wszystko nakręcone (a dokręcał tylko swoje sceny które chciał dodać ewentualnie jak jakieś chciał poprawić). To w sumie nie jest niemożliwe. WB kłamało, że Sneider ustąpił sam po tragedii rodzinnej gdy tymczasem odsunęli go przemocą wykorzystując tragedię jako zasłonę dymną. Więc mogli kłamać też w kwestii ile nakręcono nim odszedł.

Ale mogli i nie kłamać. A niezależnie czy kłamali nie wie czy wierzyć w przecieki, że ktoś Sneider cut widział, bo Sneidera nawet jak wywalono po tym jak to nakręcił nie dano mu czasu na montaż. Myślę, że takie filmy (jeszcze nie obejrzałem przyznaję - dopiero do domu wszedłem) wołające "sneider cut istnieje - sam je widziałem" to zwyczajny clickbait, zwłaszcza jak sie jest youtuberem z 900 likami pod filmem. Są ludzie którzy mają ich 10 czy 40 razy więcej a nie mają dostępu z pierwszej ręki do takich materiałów - najwyżej do jakichś przecieków (znają kogoś w studiu kto może znać prawdę i wygada anonimowo) a nawet wtedy zależnie od kanału czasem ma to pokrycie w prawdzie czasem to zwykła ściema pewnie.

Ale jeśli Sneider Cut istnieje powinni je wypuścić. Wizerunkowo mogliby stracić. Ale z drugiej strony jest szansa coś na tym zarobić. A niewykluczone, że sukces marketingowy (bo na krytyczny bym nie liczył, Sneider nie jest dobrym reżyserem, jedyny jego film który osobiście uwielbiam to watchmen a nawet ten podobno ma marną opinię)

AAAAAAAA
I PS: jeżeli lubisz kino "heroiczne" z naciskiem na jakiś realizm/ponurą wizję świata (coś co próbował zrobić Sneider ale nie umiał) to jeżeli nie musi to być DC to polecam The Boys. Osobiście jeszcze nie obejrzałem, ale już wiem, że warto. Zwłaszcza jak się nie jest przewrażliwionym i zniesie się odrobinę brutalnej rzeczywistości i przemocy z jaką w kinie "superheroicznym" jeszcze nie było (skala i rodzaje)

użytkownik usunięty
Jasir_Karim

aaaaa spoko Momoa mówi, że widział a nie autor filmu, mogli to dać w cudzysłów jak cytują, ale spoko. Nie widzę powodu żeby nie wierzyć Jasonowi.

Aczkolwiek odkąd usłyszałem jak ktoś żałował, że przez to, że gra Aquamana nie będzie mógł zagrac Lobo troszkę mniej jego postać lubię. Faktycznie byłby zarypistym lobo.



PS: tak się zagadaliśmy, że zapomniałem o jednym aspekcie. Dla mnie czy liga sprawiedliwych zasługuje na istnienie zależy od jednego. Czy w sneider cut też superman jest silniejszy od całej reszty ligi razem wziętej. Bo jeżeli tak to mija się to z celem. W Avengers rosła moc Iron Mana, był Thor i Hulk, doszli Strange, Scarlet Witch i Vision - wszyscy mieli mniej lub bardziej boskie moce, ale żadne nie było na tyle potężne by rujnować wartość wszystkich jako drużyny. Kapitan Ameryka był jej liderem nawet mimo mocy mniejszej niż większość składu dzięki temu że moc to miał w duszy/sercu a nie mięśniach.

Dopiero Kapitan Marvel zachwiała ten balans i dlatego (oraz z wielu innych powodów) nienawidzę jej i uważam, że szkodzi MCU swoją obecnością nie wnosząc absolutnie niczego dobrego.

Jeżeli Superman jest szybszy niż Flash (w animowanym justice league to flash był szybszy co pozwalało mu choć do pewnego stopnia rywalizować z Supermanem w razie konieczności) a silniejszy niż cała reszta ligi razem wzięta... istnienie ligi traci sens. Powstała żeby go wskrzesić i może spadać, przyleci zło to on je walnie. Źle. Moim zdaniem źle.

Nie mogę tego lobo przeboleć. Jakby momoa z Cavilem się parę razy pacnęli jak równy z równym lepiej bym sie poczuł.
No i ten doomsday dalej boli, powinni zachować go na jakiś finał w którym superman zginąłby ratując ziemię przez stworem który nałupał reszcie ligi (jak w komiksie tylko może bez wskrzeszania bo to zepsułoby efekt)