PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=687215}

Batman v Superman: Świt sprawiedliwości

Batman v Superman: Dawn of Justice
2016
5,8 130 tys. ocen
5,8 10 1 129780
4,4 44 krytyków
Batman v Superman: Świt sprawiedliwości
powrót do forum filmu Batman v Superman: Świt sprawiedliwości

Jestem świeżo po obejrzeniu i w sumie to nie wiem co powiedzieć. Dobra. To jest po prostu zły film, źle nakręcony, źle napisany i w sumie to czuję się oszukany. Tak, oszukany to dobre słowo. Ale zacznę od podstaw. Chaos narracyjny w tym filmie jest przerażający, akcja skacze z miejsca na miejsce i po 20 minutach człowiek zastanawia się nad racjonalnością i sensem kolejnej sceny. Po godzinie i dziesięciu minutach miałem dość, dalej było tylko gorzej. Oto, przez pół filmu dowiadujemy się o istnieniu jakiegoś (Bóg w niebiesiech raczy znać jego podwaliny) konfliktu między batmanem a supermanem. Jak tłumaczy to scenariusz? W najbardziej prostacki, kretyński i najmniej wiarygodny sposób. Oto Superman ratując Lois z jakiejś pustyni zabija przez przypadek cywili - to pierwsza rzecz. Drugie tłumaczenie? Oto zgłasza się człowieczek, zakompleksiony mały facet (bo tylko tak można to tłumaczyć), któremu to blok cementu zmiażdżył nogi. Od tej pory kipi on nienawiścią do supermana (mimo, że ten podczas całej akcji, w której to nasz obywatel dostał urazu uratował świat przed jakimś gigantycznym obiektem latającym niszczącym wszystko co mu stanie na drodze, wiecie zwykły dzień Supermana :) ). Jak się później okazuje i jedno i drugie wytłumaczenie było zamierzonym czynem Luthora (niestety film kompletnie tego nie udźwignął, w żaden sensowny i racjonalny sposób tego nie przedstawił). Przez pół filmu dwaj antagoniści pałają do siebie nienawiścią tak na prawdę nie wiadomo DLACZEGO!!!!? Bo chyba nie wmówicie mi, że Batman idąc za głosem motłochu obwiniającego supermana za jego przypadkowe "ofiary" zaczyna pałać nienawiścią do pana z Kryptonu niczym krnąbrny i obrażony na cały świat gimnazjalista z wysypem pryszczy?! Poza tym (tu ciekawa kwestia) od drugiej połowy już wiadomo, że to Luthor wykorzystuje Batmana przeciw Supermenowi, bo widzimy jak nasz mroczny rycerz zbroi się, szykuje, ostro ćwiczy z oponami coby zrobić kaloryfer. Znaczy, że co? Luthor zapukał do niego do jaskini i zapytał: "Cześć Bruce, wiesz, jest taka sprawa...?" Problem w tym, że nawet jeśli film przez pierwszą część stara się zamysł Luthora wytłumaczyć to robi to w kompletnie bezsensowny i nieczytelny sposób, albo ja jestem ułomny (w co wątpię!) Głupota goni głupotę, chaos, brak racjonalności, bezsens, mógłbym tu wymienić kilkanaście wątków i scen kompletnie bez sensu (chociażby tajemnicze znamię Batmana, którym to Batman wyręcza się osobami o wątpliwej praworządności w celu oczyszczenia miasta z opryszków. KAMAN!!!), ale już nie chce mi się nawet pisać. O patosie scen nawet nie wspomnę. Poza tym film oszukuje. To nie jest Batman vs Superman! To jest Batman, Wonder Woman, Superman vs Doomsday (Bo przecież nasi ulubieńcy w końcu uświadamiają sobie bezpodstawność konfliktu, brawo!) zgodnie z zasadą "wróg mego wroga jest moim przyjacielem". Ostatnim grzechem głównym filmu o którym napiszę jest jego bezpłciowość. Film kompletnie, ale to kompletnie nie wzbudził we mnie żadnych emocji, a to właśnie leży u podstaw dobrej historii, której tu niestety nie ma. Nie kibicowałem ani "S" ani "B" bo kompletnie się z nimi nie utożsamiałem! I zanim wylejecie wiadro pomyj na moją głowę, że to komiks ze wszystkimi konsekwencjami tego faktu powiem, że sam jestem miłośnikiem komiksu, i nie jeden i nie sto przeczytałem i posiadam. Wiem, że to konwencja superbohaterska, tyle że w przypadku Marvela (mniej lub bardziej, ale jednak) to wszystko się trzyma kupy! Tu nie! Ten film jest po prostu bez sensu! Tyle. 4/10