Widziałam w listopadzie we Francji. Plusem jest niesamowity klimat, który potrafi robić tylko Jeunet. Wnętrze tego baraka pełne wynalazków, robocików i przedmiotów zrobionych z odpadków to po prostu bajka. Zastanawiam się właśnie czy widziałam gdzieś jeszcze w kinie taki klimat: niby realistyczny, a tak niesamowicie baśniowy. No i końcowa intryga też zaskakująca i bardzo fajnie przeprowadzona. Tylko jakby w środku filmu czegoś było brak. Jest pomysł, jest klimat, ale czegoś znacząco mi brakowało. Był moment, że wyczekiwałam końca. Może ja po prostu lubię Jeuneta opowiadającego o miłości? Tu też był mały miłosny epizod, ale właśnie-epizod.
Brawa dla Jeuneta - bo potrafi pokazać, że można znaleźć w życiu radość, mimo wszystko.
Zastanawiam się jak przetłumaczyć tytuł filmu.