i jego kolegami do zapomnianej przez ludzi twierdzy Deutschkreuz. Choć zastajemy w niej okna zabite deskami, dziedziniec zarośnięty trawą, zaś sam budynek nieco nadgryziony zębem czasu, to dla chcącego nic trudnego - można zabawić się w odtwarzanie historii. Chłopaki lubią przecież "zabawę w wojnę". Przy okazji tych młodzieńczych eksperymentów wysłuchujemy kilku anegdot z historii zamku, jak np. hrabiowie zabawiali się ze służącymi na polach czy jak wykąpali służące w winie, które potem sprzedawali - na pewno za dobrą cenę.
Ostatecznie film jest okazją do namysłu nad sensem wojny, nad zachowaniem ludzi w skrajnych sytuacjach, kiedy czekając na wroga nie wytrzymują nerwowo. Bo czują, że wróg jest blisko, ale jednoczesnie nie mogą go dostrzec; wtedy nawet kępa trawy wydaje się zakamuflowanym żołnierzem. Choć najgorsze jak podkreśla reżyser, to "gdy człowiek przebierze się za człowieka w ludzkiej skórze"...