Całkiem nieźle się bawiłem, oglądając 'Mrożone laski w bikini'. Nie była to zabawa wysokich lotów, jednak film okazał się na tyle atrakcyjny, że nie wywołał we mnie uczucia znudzenia, wielopoziomowego ziewania itp. Rozmowy bohaterów może nie należały do szczególnie ambitnych, jednak były dość dobrze rozpisane. To ważne, żeby dialogi (te w pierwszej połowie filmu, kiedy nie ma jeszcze konkretnej akcji) nie znudziły widza. Właściwa akcja zaczyna się mniej więcej w połowie filmu, czyli standardowo. Jeśli chodzi o sceny mordów - to najsłabszy element tego obrazu. Zauważyłem pewną monotematyczność (?) Mianowicie - laski giną w podobnych okolicznościach. W podobnych i niekoniecznie ciekawych okolicznościach. Likwidacja dziewczyn odbywa się poza kadrem, nie ma żadnych mocniejszych scen. Napięcia też za bardzo nie ma. W sumie to niewiele tu jest. Ostatnia dziewczyna na polu bitwy też nie zachwyca. 'Laski' nie mają osobowości, każda z nich mogłaby być przysłowiową 'final girl'. Padło na płaczkę bez woli walki i przetrwania, która najchętniej położyłaby się na ziemi i błagała mordercę o litość. Takie odniosłem wrażenie. Ponarzekałem trochę, ale ten film naprawdę nie jest taki zły, jak go malują. Nie powinienem polecać go nikomu, jednak myślę, że osobom lubującym się bardzo, bardzo w slasherach, może się spodobać.