Film - zdecydowanie polecam. Jazzowa muzyka - po prostu zajebista, gra kolorów i świateł, przyjemni aktorzy i taki "amerykański" luz.. Trzeba zobaczyć.
Najbardziej jednak uwagę zwracaj stroje - kolorowe, ale przy tym stylowe, eleganckie. Chciałbym, żeby taki styl wkroczył do codziennej mody. Nasze ulice byłyby kolorowe, ale przy tym różnorodne - teraz wszyscy ubierają się tak samo, pseudo-hipstersko i alternatywnie. Poczuć się jak bikiniarze...
Co do zakończenia - troche rozczarowujące. Nie ogladam raczej musicali, ale z tego co wiem wiekszosc konczy się dobrze. Ten też z powodu swojego kolorytu mógł skonczyć się idealnie. Bob wraca z ameryki, znowu zostaje Bikiniarzem (albo nawet nie, gdyz info o tym, że takich bikiniarzy nie ma w ameryce było jednak ciekawym i podnoszącym wartosc filmu elementem). Polza i Mels nie zostają rodzicami, nikt nie zostaje aresztowany, wyjezdza czy zostaje powołany do wojska. A śliczna Katia dołącza do Bikiniarzy - tak ja to widze ;) Zabawa trwa dalej
zakończenie było idealne! gdyby było tak jak piszesz powstałby kolejny nudny (mimo że i tak bym pewnie pokochała ^^) musical. jak dla mnie rewelacja :D