Nie kumam zachwytów nad tym filmem.Cóż z tego,że jest to "realizacyjny majstersztyk",jak sama historia nie porusza widza,ten film ogląda się jak taką ładną wydmuszkę.Film powinien wywoływać u widza emocje(łzy,śmiech,nostalgie czy nawet wk.....wić widza),a tu nie ma niczego.Film jest dobrze zagrany z górującym nad resztą obsady Keatonem,jest kilka ciekawych scen(moja ulubiona to ta z krytyczką przy barze,oraz końcowa scena przedstawienia).Podsumowując trochę mnie zmęczyło to artystyczne bla,bla,bla płynące z ekranu.Po tych wszystkich nagrodach spodziewałem się czegoś lepszego.
Mnie poruszył i zasmucił gdyż jest to bliski mi temat. Ale rozumiem, że dla wielu osób jest to przeintelektualizowany, artystyczny bełkot bo tak to właśnie z zewnątrz wygląda i dobrze jest takim komentarzem tym "artystom" dowalić żeby to oni właśnie spojżeli na te swoje problemy z innej strony ;)