Obejrzałem go dla Nortona i widząc te rzędy Oscarów (od razu powiem, że Keaton zagrał coś świetnego tutaj). Nie wiem, czy cały film zrozumiałem dobrze, ale mam pytanie do ostatniej sceny: co się tam stało? Riggan w końcu się spełnił, uwolnił od dawnego "ja", uwolnił jak... ptak? Ja tak to zrozumiałem, chętnie posłucham innych koncepcji.