Niemal wszystko było w tym filmie wyzwaniem. Obsada, której reżyser powierzył zupełnie inne role niż dotychczas grali, zdjęcia, które układają się w jedno długie niby-ujęcie, muzyka, stanowiąca set perkusyjny. A jednak to wszystko zadziałało i powstał film efektowny, a co ciekawsze, bardzo treściwy. Dotąd Alejandro González Iñárritu głównie bawił się naszymi emocjami. Teraz obyło się bez sztuczek i emocjami są przepełnieni bohaterowie. Zaś komediowe tło filmu pozwala widzom zdystansować się do nich i zanalizować ich zachowania. To coś nietypowego jak na oscarowy film.
Na razie obok "Boyhood" mój faworyt w wyścigu po statuetkę.