Czytam niektóre recenzje i szczególnie zaskoczyła mnie ta, w której autor porównuje film do postaci komiksowych. Nie jestem fanką Queen. Nie jestem fanką chyba żadnego zespołu. Jestem za to fanką MUZYKI zespołu Queen. I taka biografia w pełni mnie satysfakcjonuje. Gdy będę chciała poznać życiorys jakiegoś artysty to sięgnę po książkę. Bo jak zmieścić kilkadziesiąt lat w dwóch godzinach? Tym bardziej gdy zespół liczy jeszcze kilka innych osób. To właśnie historia muzyki Queen ma zachwycać w "Bohemian Rhapsody", nie kontrowersja, choroba czy lider.
Tytuł filmu też trafia w punkt. Utwór i cała twórczość Queen to połączenie różnych stylów co dało genialny efekt. Tak samo członkowie zespołu, kreatywność Maya (doktora astronomii), energia Taylora (który chciał być dentystą), eksperymentatorstwo Deacona czy w końcu charyzma i przebojowość Mercurego (który też od razu gwiazdą nie był) dało nam grupę wszechczasów. Dało muzykę, która pomimo mijających lat wciąż chwyta za serce. Ci, którzy poszli na film oczekując obrazu staczania się, kontrowersji i walki z chorobą chyba mało mają tego serca.
Według mnie to jest wspaniały hołd dla twórczości Queen, dla muzyki, która łączy pokolenia, wzrusza i bawi.
Mnie zaskoczyła wypowiedz na YouTube pewnego pseudo-recenzenta filmów który powiedział o tym filmie cytuje - ''Alkoholu w tym universum praktycznie nie ma, a narkotyków to już w ogóle.'' Jakby szampan i kubeczki stojące na fortepianie wypełnione piwem to nie był alkohol, jakby biały proszek na stole to nie był narkotyk. A najgorsze jest to że te jego głupoty obejrzało już 11 tyś. ludzi. Nie chodzi oto że ja zazdroszcze że tyle osób go ogląda, ale oto że jak posłucha te 11 tyś. ludzi tych głupot to potem mało która zechce pójść do kina i się sama przekonać jaki jest ten film. Bo pan wyrocznia z YouTube tp ma zawsze racje. Kurcze mamy kiepskie czasy...
Co do tytułu filmu, to bodaj w samym filmie pada stwierdzenie że utwór Bohemian Rhapsody to punkt zerowy dla Queen czy też samego Freddy'ego Mercury'ego i ja sie z tym zgadzam. Tak naprawdę to gdyby nie został puszczony w radiu i nie odniósł sukcesu
to prawdopodbnie zespół by się rozpadł.
No niestety czasy kiepskie i małe jednostki tego nie naprawią. Trzeba się przyzwyczaić, ale też nie dać się im ;) Jeśli przez taką recenzję nie pójdą do kina to cóż, ich strata. Film nie straci, ja bardzo chętnie pójdę za nich kolejny raz. I kolejny... :)
Czy zespół by się rozpadł... nie wiem, być może. Chociaż wydaje mi się, że niekoniecznie. Może nie byłby po prostu w tym miejscu, w którym jest. Ale to tylko gdybanie. Najważniejsze, że jest i będzie.