Spektakl nietypowy, oto na wielkim ekranie zobaczyć można film Bryana Singera i Anthonyego McCartena o słynnym Freddiem Mercurym i kultowym zespole Queen. W rolę charyzmatycznego frontmana wcielił się 37- letni Rami Malek. Aktor o korzeniach egipskich, posiadający licencjat ze sztuk pięknych i mający spore doświadczenie na ekranie. Bardzo mocno nakreślił rolę. Wiadomo, Mercury`ego z wielu względów ciężko było zagrać, a jednak udało im się. Wybitna, rewelacyjna i pełna ducha kreacja, nie tylko jego, ale podkreślę- całej obsady. Biograficzny dramat przedstawia drogę do sławy Mercury'ego i zespołu Queen, życie osobiste lidera, jednym zdaniem- upadki i wzloty w rockandrollowym świecie. To obraz idealny pod każdym względem, idealna synchronizacja montażu i dźwięku, bardzo dobrze zagrany i wyreżyserowany. Z biografii wyłania się dramatyczny portret zwykłego ciężko pracującego człowieka, a zarazem (niezwykłego) artysty, umiejącego śpiewać i tańczyć w sposób bardzo ekspresyjny. W pierwszych scenach filmu Bryan Singer nieśmiało podąża za frontmanem z kamerą po scenie, a potem zaczyna całą historię od początku, wtedy gdy narodziła się legenda. Opowieść snuje się subtelnie, ukazując artystę tworzącego własne teksty, inspirowane życiem. Ubierającego się w sposób ekscentryczny, całą swoją postacią podkreślającego swoją niezwykłą muzyczną osobowość. Stanowiącego z czasem postać kultową rockandrollowego świata muzycznego. Wielkiego frontmana zespołu Queen, człowieka, którego nie da się zastąpić. Takiego, który popełnia zwykłe ludzkie błędy, jak próba odejścia od zespołu, (i za nie srogo płaci), goniącego w ferworze życia za platoniczną miłością, sławą i pogłosem. Ostatecznie pogodzonego z losem zapisanym na kartach życia i pokornie przyjmującego to, co przynosi fatum. Wszystko to otoczone i skąpane jest w niesamowitych dźwiękach rocka. Wielki plus dla twórców, że stworzyli prawdziwą historię z krwi i kości, o wielkiej pasji do muzyki, porzucając wgłębianie się w teorie dotyczące prywatnego i skandalicznego życia Freddiego Mercury. Oddali hołd legendzie w honorowy i subtelny sposób. Uważam, że nie podkopali fundamentów zaufania fanów i nie przekroczyli granicy dobrego smaku, by stworzyć obraz wyjątkowy, skierowany do szerszej publiki. Ścieżka dźwiękowa z filmu na długo pozostaje w głowie, a i w sercu, ta nuta pobrzmiewać będzie już na zawsze. "Bohemian Rhapsody" staje się bowiem wyrazem ekspresywnego eksperymentalnego rocka. Oryginalnego i niepowtarzalnego. Wielkie brawa dla twórców i obsady za oddanie hołdu Freddiemu Mercury. Filmowa perełka, a dla fanów niesamowita, bliska sercu- podróż sentymentalna do świata dźwięku, emocji i wspomnień. Podróż, w której spotkać można człowieka, który stał się legendą rocka- Freddiego Mercury.