Reżyseria-Bryan Singer , zdjęcia-Newton Thomas Sigel , montaż-John Ottman, muzyka-Queen - to się musiało udać. I udało. God save the Queen.

Tak, Freddie wiecznie żyje, żyje Jego cudowna muzyka,niebiański głos, charyzma....Show must go on.....Zgodnie z Jego przesłaniem. Nikt Mu nie dorówna. Teraz tworzy w niebiosach uszczęśliwiając anioły. Kocham Cię ....Na pewno to odbierasz....

Dokładnie tak, a dzisiejsze przyznanie Złotych Globów jest nie tylko zwycięstwem dla twórców filmu ale przede wszystkim zwycięstwem Queen i Freddiego. To dzięki tej wielkiej muzyce i charyzmie Freddiego, tegoroczny film wzbudza takie emocje. Freddie-show must go on.....zgodnie z Twoim testamentem.

Film świetny, Malek jeszcze lepszy(zasłużone Złoty glob i Oscar).
Natomiast co do Freddiego Mercury'ego, to nie rozumiem tego wychwalania go pod niebiosa jako człowieka. Owszem , był utalentowanym artystą, ale jego życie prywatne budzi we mnie niesmak. Nie wiadomo właściwie czy wolał kobiety czy mężczyzn, jakby nie mógł się zdecydować. We wszystkim w życiu przesadzał, co doprowadziło go do zguby. Niby taki inteligentny, utalentowany artysta, a nie potrafił w pewnym momencie przystopować. Nie dostrzegam też u niego żadnej charyzmy. Ot, jeden z wielu utalentowanych ludzi. Jedyne , co podoba mi się u niego to charakterystyczny głos. Lubię Queen, ich piosenki, ale to jako zespół, który tworzyli także May, Taylor i Deacon . Na samego Mercury'ego, gdyby występował solo, nigdy nie zwróciłabym uwagi. Jeśli ktoś poczuł się urażony moją wypowiedzią, to przepraszam. Po prostu takie jest moje zdanie.

Wiem do czego pijesz! Wychodząc z kina po NARODZINACH GWIAZDY czułam się zniesmaczona.
Czy to aby na pewno była wzruszająca opowieść chwytająca za serce? Facet żył na krawędzi i wszystko co wydarzyło się w filmie było do granic przewidywalne. Gdybym piła na umór też napisała bym tak 'piękną historię'.
Wracając do Freddiego - był niesamowity. Nie wyliczając wymienionych przez Ciebie wad i słabości był niesamowicie zawzięty w swoich czynach. Jego ogromna wiara w siebie i zawziętość - o to się rozchodzi. Ta mieszanka doprowadziła do perfekcji a tym samym legendy. Pamiętaj, że jego wady i słabości o których piszesz (niepodważalny fakt) mogły doprowadzić do tak skrajnych poczynań i kariery. Kariery, która określana jest wiecznie żywą legendą. Jego osobowość składała się ze skrajności we wszystkim co robił.
Oczywiście szanuję Twoja opinie. Muszę jednak przyznać, że coś się we mnie zmieniło po oglądnięciu THE FIRST MAN i BOHEMIAN RHAPSODY. Doszło do mnie, że ludzie są niesamowici i potrafią przenosić góry. Zazwyczaj niestety bezwzględność w dążeniu do celu rodzi się z wewnętrznych braków albo życiowych tragedii.