PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=619201}
7,9 228 321
ocen
7,9 10 1 228321
4,9 47
ocen krytyków
Bohemian Rhapsody
powrót do forum filmu Bohemian Rhapsody

Duży zawód

ocenił(a) film na 5

Beznamiętny i powierzchowny - tak bym określiła ten film.
Jako miłośniczka muzyki Queenów, nie dowiedziałam się o nich nic. Jak tworzyli muzykę? Co się złożyło na ich niesamowitą kreatywność i wyczucie gustów muzycznych milionów słuchaczy? Jak to jest występować przed setką tysięcy fanów? Jak Freddiemu udało wypracować się niesamowitą więź z publicznością i dlaczego to właśnie ich koncerty na żywo są tak legendarne?
To może coś z prywatnego podwórka?
Jakie były relacje i więź między członkami zespołu? Na czym polegał fenomen przyjaźni między Mary Austin i Freddiem? Jak się czuł Freddie jako globalna gwiazda o tak egzotycznym pochodzeniu? Czemu Freddie wybrał drogę ostrych imprez i romansowania? Czemu na informację o rozprzestrzeniającej się epidemii AIDS, stwierdził "F*ck it"?
Ten film jest szalenie pusty, takie brykowe streszczenie kariery zespołu, połączone z ich przebojami i odtworzonym koncertem Live Aid. Ten film nie niesie ze sobą żadnej treści, poza zbiorem pustych faktów - wydali płytę, zdobyli agenta, podpisali umowę z wytwórnią, pojechali na koncerty. No naprawdę, wow. Nie ma tam żadnej wizji, pomysłu na ten film - można by rzec, że Bohemian Rhapsody nie miało reżysera i w sumie to prawda - ponoć Bryan Singer z taką częstotliwością nie pojawiał się na planie zdjęciowym, że w końcu go wywalono z roboty.
Moim zdaniem ten film sprawdzi się tylko jako edukacyjny film dla młodzieży - to dobry wstęp do zapoznania się z twórczością tego zespołu i na własną rękę odkrywania go dalej.
Pełna recenzja tutaj:
https://www.youtube.com/watch?v=8sIgICLGVVw

ocenił(a) film na 4
Scrach

Jesteś fanem, znasz historię Queen i nie widzisz w tym filmie debilizmu np typu rozpadu grupy i utraty głosu przez Ferdka(przed koncertem live Aid w 85' roku) który wraz z zespołem tworzy album A Kind of Magic a później rusza w niesamowitą trasę i w 86' mamy tego potwierdzenie oglądając koncert z Wembley? Do tego w 84' wychodzi album The Works z którego hit Radio Ga Ga jest grany właśnie na koncercie Live Aid. Więc gdzie ten rozpad gdzie problem z głosem itd jak jest pokazany w filmie?Jak dla mnie obraz zrobiony dla kasy i może troszkę dla "tolerancji" dla ludzi którzy lubią muzykę Queen ale nie dla fanów.

ocenił(a) film na 8
tustydm

De facto trudno jest zawrzeć w tak krótkim filmie całą historię Queen. Powiedzmy sobie szczerze, że te imprezy i libacje to też były bardzo grzecznie pokazane. Wychodzi na to, że tolerancja na takie zachowania mocno się zmieniła przez te wszystkie lata, plus zespół chciał nam sprzedać siebie w jak najlepszym świetle. Oczywiście są rzeczy które bym poprawił, ale oprócz tych króliczych jedynek to tragedii nie było...

nynavee

Podpisuję się pod tym! Zastanawiałam się czy jest choćby jedna znakomita scena i nie ma żadnej! Żenujący montaż. "Piknikowe" ujęcia tłumu Live Aid. Oczywiste dobranie utworów do scen. Pokazanie życia Freddiego jako wiecznie zagubionego, smutnego, zmuszonego do życia jako gej i marzącego wciąż do powrotu w objęcia jedynej przyjaciółki i reszty zespołu - czyli ugrzeczniona wizja Maya i Taylora. Tak jak w przypadku ich muzyki, tak samo w tym filmie zabrakło Freddiego i wyszła z tego miałka papka.
Tak jak w przypadku Jobsa, czekamy na lepszą wersję... gdyby tylko chciał się tym zająć Fincher lub Villeneuve...

ocenił(a) film na 3
mirwaa

Słusznie! Popieram Twoją całą wypowiedź!

nynavee

Mam bardzo podobne odczucia. Całość jest niezmiernie kiczowata i pozbawiona głębi jak dla mnie. Freddie Mercury był wszak o wiele bardziej interesującą i charyzmatyczną postacią aniżeli pokazano to w tym filmie. Głębia i emocjonalność jest tutaj na poziomie "Dynastii", naprawdę. Każdy zachwyca się odtwórcą roli Freddie'go - jednak dla mnie Malek to żaden aktor w tym przypadku, jedynie zręczny imitator. Ratowały go jedynie ujęcia koncertowe gdzie kapitalnie poruszał się na scenie i udało mu się tutaj przemycić jakiś pierwiastek charyzmy Mercury'ego. Podczas seansu miałam wrażenie, że oglądam jakiś cukierkowy musical Disney'a dla nastolatków. Laurka dla zespołu świetna. Ale nie niesie za sobą większych wartości. Zaburzona chronologia i koloryzowanie może wręcz wkurzać jeśli ktoś trochę orientuje się w historii zespołu. Jak dla mnie jedno z największych rozczarowań tego roku.

ocenił(a) film na 9
olka0207

Zastanowiłaś się trochę dlaczego tak jest? Film ukazuje głównie muzykę i legendę zespołu, głównie Freddiego i nie miał być to kolejny dramat psychologiczny. Gdybyś znala biografię Freddiego wiedziałabyś, że o AIDS powiedział tylko najbliższym. Życie prywatne trzymał dla siebie i nie chciał się użalać przed fanami. Film, gdzie ukazano by jego walkę z AIDS, męki jakie czuł dla wielomilionowej publiczności byłoby pluciem w twarz i odarciem go z legendy. Koledzy zrobiliby mu wielkie świństwo zezwalając na takie sceny.

Alex_Tyler

Nie mówię, że film miałby traktować tylko o jego chorobie albo biseksualizmie - bo to by była tania sensacja i nawet na to nie liczyłam. Po prostu zrobiony jest na odwal, żadna postać nie ma tutaj choćby nakreślonego rysu psychologicznego, relacje między postaciami płytkie i powierzchowne. Ni to film o Freddie'm, ni to o Queen niestety. Podtrzymuję swoje zdanie, że film jest przesłodzoną laurką dla zespołu i jego lidera, a przez to zwyczajną wydmuszką. Ale skoro jesteś usatysfakcjonowany/-a to super, każdy ma prawo do własnej opinii.

ocenił(a) film na 5
Alex_Tyler

Zgadzam się. Bardzo dobrze, że uszanowano godność Freddiego i zaprezentowano Jego kunszt oraz fenomen. Zrobiono to doskonałe,Rami Malek zagrał świetnie. Jednakże nikt nigdy nie dorówna nadzwyczajnemu Freddiemu. Oglądając teledyski i koncerty,doznajemy Jego niepowtarzalnej charyzmy.

nynavee

z bólem podpinam się pod Twoją wypowiedź, całość ratuje, oczywiście muzyka. Rami Malek jest w porządku i nie mogę się do niego przyczepić... dialogi są momentami szalenie dziwaczne, postaci bez żadnego rysu psychologicznego. film nie jest ani o Freddiem ani tak naprawdę o Queen, to taki zlepek scen, które btw czasem rozmijają się z prawdą! niezwykle powierzchowne, lekko naiwne i niewiarygodne. jestem zawiedziona... nawet bez wielkiej wiedzy o zespole nie pokazano mi niczego czego bym nie wiedziała.

https://skazaninapopcorn.blogspot.com/2018/11/under-pressure.html

ocenił(a) film na 3
so_impatient

Bravo! W punkt!

ocenił(a) film na 9
nynavee

Zastanowiłaś się trochę dlaczego tak jest? Film ukazuje głównie muzykę i legendę zespołu, głównie Freddiego i nie miał być to kolejny dramat psychologiczny. Gdybyś znala biografię Freddiego wiedziałabyś, że o AIDS powiedział tylko najbliższym. Życie prywatne trzymał dla siebie i nie chciał się użalać przed fanami. Film, gdzie ukazano by jego walkę z AIDS, męki jakie czuł dla wielomilionowej publiczności byłoby pluciem w twarz i odarciem go z legendy. Koledzy zrobiliby mu wielkie świństwo zezwalając na takie sceny.

ocenił(a) film na 4
nynavee

Wiesz co jest najgorsze? Ja nie jestem fanem Queen, niewiele o nich wiem, mimo to... nie uważam bym dowiedział się z tego filmu czegokolwiek. xD Według mnie film muzycznie jest świetny, ale jako biografa... meh.... Zapraszam też na moją pełną recenzję pod - https://www.youtube.com/watch?v=Anr3rUB233M

ocenił(a) film na 9
nynavee

Myślę, że osoby, które miały takie oczekiwania ja Ty mogą być rzeczywiście rozczarowane. Z jednego prostego faktu. To nie jest film dokumentalny! Jeśli ktoś chce poznać historię Freddiego powinien poszukać wywiadów z ludźmi, którzy go znali, z nim współpracowali itd. Ten film to w moim odczuciu pokazanie fenomenu Queen. I może nie jest wierne faktom ale mam wrażenie (w kontekście dotychczas przeze mnie oglądanych dokumentów, wywiadów itp.), że oddaje ducha Queen, relacji między członkami zespołu, tego kim Freddy był (myślę, że celowo twórcy nie skupili się na kontrowersjach z życia Freddiego, żeby nie odciągać uwagi od muzyki, którą stworzyli i fenomenu który trwa do dzisiaj). Sceny z Live Aid były dla mnie ukoronowaniem i właściwym oddaniem hołdu wielkiemu Artyście

chicka3421

Ale film nie musi być wierny faktom. Problem z tym filmem jest taki, że... nie robi tego co napisałeś. Nie oddaje ducha Queen, relacji między członkami zespołu jest jak na lekarstwo. Ciekawi mnie chociażby czy ktoś nie znający Queen przed seansem jest w stanie wymienić imiona członków zespołu. Szczerze mówiąc wątpie.

_Zero_

W sumie jakby te 2-3 lata temu ktoś mnie pytał o ich wymienienie i wspomniał że pominąłem Deacona, miałbym mętlik w głowie. On był właściwie nieobecny w tym filmie.

ocenił(a) film na 9
nynavee

"Queenów". Brrrrr.

ocenił(a) film na 5
travelshark44

Ojeja jeja, gdyby tylko takie problemy panowały na świecie.

nynavee

Wróciłem z kinowego "muzycznego" minimaratonu: najpierw "Bohemian Rhapsody", a potem "Narodziny gwiazdy". Pierwszemu dałem 5/10 gwiazdek; zero emocji podczas oglądania, nie przekonała mnie ta poprawna, ugładzona wydmuszka. Drugiemu dałem 8/10 i bardzo polecam; wiem, że to fikcja, ale przy prawdziwej biografi Frediego nie jedna fikcja by wymiękła.

ocenił(a) film na 7
nynavee

Jako miłośniczka nie zadawałabyś takich pytań. Bo widziałabyś różne dokumenty, czytałabyś różne książki

ocenił(a) film na 5
shamar

Zaraz, czyli jako miłośniczka Queen powinnam wiedzieć o nich już wszystko z innych źródeł, a ten film ma mi dać... co?

ocenił(a) film na 7
nynavee

Ten film nie jest zrobiony dla fanów tylko dla kasy i nowych fanów.

nynavee

Sprawdziłem więc ten film "Bohemian Rhapsody"...I tak ....obiecałem sobie, że nie mogę być znowu zbyt wylewny, lecz w trakcie seansu uznałem również, że nie mogę tak po prostu przejść po jego obejrzeniu do porządku dziennego bez refleksji....Ogólnie ...Wielkie Rozczarowanie - jako formie filmowej dałbym mu góra 5 na 10....W połowie zacząłem już tak się nudzić, że zacząłem sobie w głowie układać w miarę zwięzłą recenzję ......Oglądam to i coraz bardziej się nudzę, gdy postanowiłem porównać ten film do "Skazanego na Bluesa" ...Przecież jak stwierdziłem oba scenariusze napisało życie i wystarczyło tego nie zepsuć ....Jednak gdy oglądałem film o Ryśku to w ciemności pokoju pokulała mi się łezka, a Film o Queen wg mnie został zrąbany, ponieważ zabrakło w nim np. kluczowego wg mnie motywu wyścigu z czasem, gdzie Freedy wiedząc, że umiera chciał postawić sobie pomnik - ostatkiem sił nagrywając kawałek "Show Must Go On", gdzie już nie miał siły stać, a sieknął taki numer, który ma w sobie moc.....Co było ponad jego siły , ale ...zrobił to i wiedział że postawił swoją kropkę nad przysłowiowym " I"......"I chociaż moje serce pęknie, to przedstawienie musi trwać dalej" .....Dziękuję - Przepraszam, ale musiałem znowu pójść pod prąd ....
Ps...Film "Skazany na Bluesa" jest wg mnie o 2 klasy wyżej...Tam poczułem emocje

maryo5

EDIT ......Freddie oczywiście.....

ocenił(a) film na 3
nynavee

PanKracjusz............popieram wszystkie Twoje wypowiedzi! Uważam dokładnie tak samo. Ten film to jedno wielkie G! I tyle w temacie tej szmiry!

ocenił(a) film na 5
nynavee

Zgadzam się w pełni. Mam wrażenie, że z filmu nie dowiedziałam się niczego.

nynavee

Ja z kolei nigdy jakąś wielką fanką Queen nie byłam, aczkolwiek obok ich twórczości nie byłam w stanie przejść tak do końca obojętnie. Z większością tego co piszesz się zgadzam. Co do funkcji edukacyjnej to akurat nie bardzo - długo nie mogłam sie połapać kto jest kim z kim i dlaczego. Miałam wrażenie, że całą ludzką część historii zepchnięto na margines celem skupienia się na piosenkach. Wyszedł taki ni to musical, ni to film koncertowy, ni to biografia z muzyką w tle. Takie nie wiadomo co. Do tego największy jak dla mnie grzech tego filmu to brak wykonania w całości "Bohemian Rhapsody", widocznie za długie było :P
Film w dużej mirze wyprany z emocji, może ze 4 momenty były, że mnie ruszyło, a tak to bieg po wątkach przez dwie godziny. No i zabrakło mi końcówki, tego całego dramatu, może w myśl słów Mercury'ego, które padły gdy mówił zespołowi o chorobie, no ale mimo wszystko szkoda.

ocenił(a) film na 3
nynavee

Do Twojej opinii "nynavee", dodałbym tylko parę słów o odtwórcy głównej roli. Kompletny blamaż, człowiek w ogóle nie przypomina Freddiego, jest co najwyżej jego karykaturą. Jeśli twórcom zależało na ośmieszeniu, zinfantylizowaniu i spłyceniu sylwetki Mercurego, oraz jego roli w muzyce, to świetnie im się to udało. Już na pierwszy rzut oka widzimy , żę aktor jest marną podróbka pierwowzoru. Żadnych cech wspólnych! Kurduplowaty , wątły chłopiec- z wytrzeszczem oczu jak ze Szczecina do Kielc- miał podszyć się pod rosłego, dobrze zbudowanego mężczyznę? Przesłodzony , zmanierowany i błazeńsko infantylny "ciapciak", miał zastąpić charyzmatycznego, porywającego, pełnego pasji, monumentalnego twórcę? No bez dalszego komentarza.

Film można obejrzeć raz, później to już tylko omijać szerokim łukiem.

ocenił(a) film na 5
nynavee

Zapraszam do dyskusji nt. filmu
https://m.filmweb.pl/film/Bohemian+Rhapsody-2018-619201/discussion/Ocena+filmu+p rzez+Wielkiego+Fana+Queen+oraz+Freddiego,3075824

ocenił(a) film na 5
nynavee

Taki to film. O wszystkim i o niczym. Niestety nie próbujący opowiedzieć konkretnej historii. Taka konstrukcja fabularna bardziej nadaje się na serial. Mnóstwo wątków, w którym żaden w odpowiedni sposób nie wybrzmiewa bo nie jest wystarczająco rozwinięty.
Z muzyką, którą wszyscy uważają za zaletę bym polemizował. Wystarczy do jakiegokolwiek filmu wsadzić bezczelnie piosenki Queenu by uznać go za dobry? Przecież muzyka jest tu pretekstowa, nie jest integralną częścią filmu, dodającą smaczku, napięcia czy flow z oglądania. Jest tu pretekstowa. Sceny są specjalnie stworzone w taki sposób by mieć pretekst do puszczenia utworów Queenu. I tak przechodzimy z procesu powstawania piosenki do koncertów i tak w kółko do końca po drodze zahaczając jeszcze o scene kręcenia teledysku, która totalnie nic nie wnosi, w której aktor grający Rogera Taylora wygląda jak Chloe Grace Moretz z "Kick Assa". Muzyka stanowiąca lwią część filmu jest tu przede wszystkim kurtyną próbującą zasłaniać jego liczne wady.
Aktor grający główną rolę jakoś mnie w tym filmie nie raził. Choć wydaje mi się , że podczas niektórych scen głównie koncertów chciał być jak najbardziej wyrazisty i tu zastanawiam się na ile to kreacja, a na ile imitacja.
W kontrukcji fabularnej przypomina mi niedawno oglądany "Kochając Pabla, nienawidząc Escobara" Również film z gatunku o wszystkim i o niczym. Tylko z tą różnicą, że ten wymieniony przeze mnie nie miał w soundtracku tak znanych piosenek.
Albo to ja podobni mnie się nie znają. Ktoś mądry tu pisał, że takie wady w filmach dostrzega się wraz z doświadczeniem filmowym. I osobiście się zgadzam. I nie potrafię pojąc w jaki sposób owy tak miałki filmik dostał tyle konkursowych wyróżnień.
Do najwybitniejszego muzyczno-biograficznego filmu jaki dany mi było obejrzeć czyli "Spaceru po linie" to "dzieło" nie dorasta do pięt w żadnym aspekcie.

ocenił(a) film na 5
Parablos

W ostatnim akapicie miało być.

Do [...] nie ma co porywnywac. Nie dorasta mu do pięt w każdym aspekcie.

Parablos

Ja mysle ze film jest dla mlodego widza a nie dla orykow urodzinych z poczatku lat 70 ...fred mial genijalny glos i kochal wystepy sceniczne
Swietnie dobrali postac Brayana pasowal
Syn queenowiec byl pod wrazeniem filmu ;) ja ogladalem tylko dla muzyki bo tragizm Mercurego znalem

nynavee

Czy jako "miłośniczka muzyki Queenow" spodziewałaś się dowiedzieć czegoś nowego?

"Jak to jest występować przed setką tysięcy fanów?" - chyba oglądałaś nieuważnie, bo w filmie jest cała rozmowa na ten temat...

ocenił(a) film na 6
nynavee

Uwielbiam Queen a glos Freddiego jest tak unikatowy jak jego styl. Chce sie go sluchac i sluchac bez konca. To, co wyprawial na scenie i to w jaki sposob dzialal na fanow nikt nie moze przebić. Rami Malek staral sie jak mogl ale mnie w zaden sposob do siebie nie przekonal- za braklo charyzmy, za braklo samego Freddiego..... Za braklo lepszej charekteryzacji, Mercury byl bardzo przystojny i niezle zbudowany w porownaniu do Ramiego. Freddie gdzie kolwiek jestes kochamy Ciebie!!

ocenił(a) film na 7
nynavee

Bardzo trafna recenzja. Nie potrafię ocenić tego filmu nie porównując go do Rocketman. Tam cały film był równy, bardzo fajnie wyważony pomiędzy częścią osobistą a karierą. Tutaj trochę tego zabrakło. Początek się ciągnął strasznie i tak, był pusty. Końcówka nadrobiła ale nadal pewien niedosyt zostaje. Odniosłem wrażenie, że za bardzo skupiano się na kwestii orientacji głównego bohatera, a za mało na historii całego zespołu, najważniejszych epizodów z jego historii. W Rocketman to było zdecydowanie bardziej subtelne, lepiej poprowadzone. Także no ogólnie, uważam, że to niezły film, ale tylko tyle. Ogólnie to ja oceny tych dwóch filmów bym zamienił miejscami. Dla mnie jeśli któryś zasługuje na ósemkę to już prędzej Rocketman. Bohemian Rhapsody to takie typowe 7/10.

ocenił(a) film na 10
nynavee

Ten film to najlepssy film świata. Z tego filmu dużo się dowiedziałam. Ten film wcale nie jest pusty. Dla mnie ten film to arcydzieło. Pięknie odegrane role, wspaniała scenografia..... Jednym słowem KOCHAM

ocenił(a) film na 4
nynavee

Jakich faktów? W tym filmie nic się nie zgadza.

nynavee

Zgadzam się, ten film to abominacja. Nie wiem jak można było nakręcić coś tak powierzchownego o takim człowieku.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones