PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=619201}
7,8 251 tys. ocen
7,8 10 1 251301
5,2 95 krytyków
Bohemian Rhapsody
powrót do forum filmu Bohemian Rhapsody

Ten film nie ma prawa nazywać się biograficznym. Chronologia wydarzeń, dla twórców tego czegoś, zdaje się być pojęciem abstrakcyjnym. To jakaś fantazja Briana Maya, któremu żal dupę ściska, że w tym zespole liczył się głównie Freddie. Tak to jest kiedy za produkcję filmu bierze się artysta z nadmuchanym ego wielkości Mount Everest. Dobrze, że Mercury nie żyje, bo gdyby żył i ujrzał jak go sportretowali, to palnąłby sobie w łeb. Zrobili z niego biednego, zagubionego chłopczyka bez przyjaciół, odpowiedzialnego za rozpad zespołu, który w rzeczywistości nigdy się nie rozpadł. Na szczęście biedny Freddie ukorzył się przed zespołem i wyznał, że bez nich nie znaczyłby nic (w tym miejscu powinien być najazd kamery na spodnie Maya, aby ukazać potężny wzwód).
Żal i żenada.


ocenił(a) film na 8
ast

Czekaj, czekaj. Zwala winę za coś, co się nie wydarzyło?
Po części wiem do czego pijesz, ale umówmy się że to Mercury dostawał intratne propozycje... Poza tym w kilku miejscach w filmie pojawiły się jakieś napięcia. Trudno nam to oceniać z perspektywy relacji po tych wydarzeniach.
Chyba May i Taylor są w stanie najbardziej wiarygodnie to przedstawić z ich perspektywy. W sumie najwięcej czasu z nim spędzili. Myślę że film dobrze przekazuje tą przepaść w charakterach między Mercurym a resztą zespołu. To nie znaczy, że "oni" mają rację i że przedstawili to 100% wiarygodnie. Na pewno nie, ale zrobili co mogli i efekt końcowy mnie zadowala.
Czy był szczęśliwy i jak to można by pokazać w takiej produkcji, nie zatracając przy tym jego charakteru? Podobno poza sceną był dość skrytym człowiekiem, teraz możemy już tylko gdybać i rozważać które relacje były prawdziwsze niż pozostałe...

Scrach

"Czekaj, czekaj. Zwala winę za coś, co się nie wydarzyło? "
Yhy, nie wiem co cię w tym dziwi. Film przedstawia sytuacje, w której zespół się rozpada, bo zły Freddy zapragnął kariery solowej, taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Można rzec, że to pomówienie :) A najlepsze jest to, że w rzeczywistości pierwsi karierę solową mieli May i Taylor :) Nie jest też tajemnicą, że May wielokrotnie zdradzał swoją żonę z fankami, a Taylor posuwał wszystko co się rusza. W filmie jednak zgrywają cnotki, które sodomie i gomorii mówią stanowcze NIE!!! Bo muszą wracać do domu do swoich rodzin :) To tyle jeśli chodzi o wiarygodność i "perspektywę" tych Panów. Cały film to żałosna, lecz niestety, udana próba rozmycia rzeczywistości oraz wybielenia pozostałych członków zespołu. Udana, bo ludzie lubią takie ckliwe historie z morałem. Szkoda tylko, że nie uszanowano pamięci głównego bohatera.

ocenił(a) film na 8
ast

No z tą prywatą to trochę popłynęli, ale moim zdaniem i tak wyszło całkiem zacnie. Mogło być znacznie, znacznie gorzej. Z drugiej strony to film fabularny i ewidentnie film jest prowadzony od wątku do wątku z przebojami Queen w tle. Taką konwencję przyjęli...

ast

Zgadzam sie z Tobą @ast absolutnie..Zielonego pojecia nie mam jak ten film kupil tylu ludzi? To jak czlonkowie dali poprowadzic ten film/poprowadzili go, to jest to totalnie podłe.. Kuźwa,oni w tamtych czasach mieli wszystko,r*chali wszystko co sie ruszalo,a zrobili z siebie ministrantów-prawiczków.. Jakim trzeba być debilem,żeby tak nakreslic film tworcom i jakimi debilami muszą byc twórcy,że to w takiej formie wypuszczają ?! Tak jak napsiales..Jakby Freddie żył,to by se palnął w łeb jakby to zobaczył... Współczuje mu 'kolegow' z zespołu.. Wierne żonom,rodzinne, abstynenckie aniołki XD Tylko skrajni narcyzi mogli tak sie przedstawic w filmie,a z niezyjacego kolegi zrobic głównego kozła ofiarnego,który był tym złym,imprezowal po calosci,odszedł,a potem sie kajał nieszczesnik jeden...

Tak chcieli byc równi,tak chcieli żeby film byl 'Queen'owski' zamiast 'Mercury'owskiego' ?? To po co tylko pokazli ciemną strone Freda,a siebie ujeli w swietle anielskiej czystosci?? I te niektóre ckliwe jak w telenoweli,łopatologicznie przedstawiane sceny,niektore tez z życia prywatnego Freddiego,dokładanie tak jakby,k#.rwa,przy nich byli! Mercury sie w grobie przewrócil jak zobaczył tą profanacje..

Od strony technicznej..Widac,że reżyser miał gorszy okres... Nierówno,na kolanie,niektore sceny jak z "Mody na sukces",szczególnie banalnie,własnie w takim stylu,przedstawiona postac Prentera..I o ile moze i był sukinkotem,to i takiego prowodyra mozna przedstawic na poziomie,a nie jakbym oglądal intrygancką postac z "Mody..",ktorą podkrec Forrestera.. Aktorstwo czesto dosc przeszarżowane,z kilku stron nie rowne,ale Malek ogółem OK. Ma te oczyska i to w sumie nie jego wina. Troche szarżował,ale i czesto wyrabiał. Ogolnie nic do niego nie mam za tą kreacje. Wiele innch aspektow tez oceniam dosc pozytywnie i dlatego,mimo że korciłoby mnie za tą propagande zespołu wsadzic tu "dwoje" to tego nie zrobie..Szkoda kilku ludzi,którzy sie jednak postarali,szkoda kilku aspektow technicznych i szkoda Malka,choc nie uwazam tej kreacji za wybitną,to na pewno zrobil co mogl. Wiec nie bede taki :)

Fatalnie zmarnowany potencjal przez narcystyczną grupke onanistów...

mateos8

Lepiej tego nie można ująć.

ocenił(a) film na 5
mateos8

Trafione w "10". Jak można się tym filmidłem zachwycać?

ocenił(a) film na 3
mateos8

Jak oni mogli zrobić film o Queen bez Freddiego? Gdyby nie Freddie, to by pewnie May przygrywał na cymbałkach do kotleta.

ast

Mam wrażenie, że na forum udzielają się sami znajomi Freddiego i reszty członków Queen, którzy wiedza lepiej od nich samych jak było naprawdę! ;)

Kreciolka

Ach masz rację. Fredi dowiedział się o swojej chorobie zaraz przed Live Aid, no i oczywiście nie grali ze sobą od lat przed tym koncertem. Co tam oficjalne profesjonalne biografie, co tam wywiady, co tam publiczne dostępne dane, które ukazują dziesiątki kompletnie zmyślonych sytuacji w tym filmie! Przecie członkowie Qłin wiedzom najlepiej ;)

ocenił(a) film na 10
ast

och jak się tak czepiasz to ja się przyczepię, że wcale w filmie nie jest powiedziane, że mieli kilkuletnią przerwę. Jest koncert rock in Rio z 1985 :).

Tyrq

Geniuszu :)
W samym filmie jest scena, w której mówią przed Live Aid, że nie grali ze sobą od lat.
Co do Rock in Rio, to przedstawiony jest lata wcześniej, a nie w 1985(kolejna bzdura).
Chciałeś się czepnąć, ale nie wyszło. Przepraszam.

ocenił(a) film na 5
Kreciolka

Dobre :-)

ocenił(a) film na 3
Kreciolka

Kreciolka..........masz rację hahahahahaha.

ocenił(a) film na 7
ast

Zgadzam się w zupełności. Do tego sam aktor grający Freddiego to jakiś okrutny żart, totalna pomyłka. Ok, Freddie miał charakterystyczną szczękę, ale to coś wydymające usta jak po nieudanym zabiegu kwasem hialuronowym to istna karykatura. O posturze nie wspominając.

ocenił(a) film na 8
martttinita

Ale sie przyczepiliście do tego Maleka. Tak, Freddie też miał wystające zęby i przez to lekki "dziubek". Tak, Freddie też był drobny, po prostu miał trochę inny typ budowy, Rami jest bardziej suchy, że tak powiem. Nie, Malek nie jest sobowtórem tylko aktorem, któremu należy się szacunek za robotę jaką wykonał, bo zrobił to bardzo dobrze i im dłużej był na ekranie tym bardziej stawał się Mercurym.

ocenił(a) film na 7
mleqs

Nie przyczepiłam się do Maleka. Sam aktor podobał mi się np w serialu Mr. Robot. Przyczepiłam się do nietrafności wyboru ;) Co do reszty Twoich odczuć - im dłużej był na ekranie tym bardziej stawał się Mercurym - to moje są wręcz odwrotne. Dla mnie postać była sztuczna i trochę taka "na siłę" właśnie przez tą przejaskrawioną mimikę.

ocenił(a) film na 5
mleqs

Freddie drobny? Chyba tylko w ostatnich latach życia,w czasie nasilającej się choroby. Wcześniej był to męski,wysportowany,silny,dobrze zbudowany gość.

ocenił(a) film na 8
Mila1505

Owszem męskości odmówić mu nie można, miał ten pazur na scenie, ale koleżanka nie widziała chyba dobrze zbudowanego faceta. Polecam obejrzeć materiały z wywiadów lub nagrań studyjnych.
Poniżej fotka z MJ
https://www.google.com/search?q=freddie+mercury+michael+jackson&rls=com.microsof t:de-DE:IE-Address&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiZmJ7fvoXfAhUI_qQKHV_3BD 0Q_AUIDigB&biw=1920&bih=1060#imgrc=gMcBTT5f2qNkdM:&spf=1543902968461

Rozumiem, że miał sylwetkę atrakcyjną dla kobiecego oka, ale przestańmy pisać o Freddiem jak o atlecie. Przypuszczam, że gdyby Malek stanął przy Mercurym nie byłoby wielkiej różnicy, na pewno mają inne proporcje.

ocenił(a) film na 5
mleqs

Owszem tak, miał atrakcyjną sylwetkę i aparycję. Zapewne niejeden atleta może poszczycić się jeszcze większą "mocą". Jednakże największym atutem i siłą Freddiego był niewątpliwie jego muzyczny talent oraz sceniczna charyzma.

ocenił(a) film na 8
Mila1505

I to jest dobra puenta i tu się zgadzam.

ocenił(a) film na 3
mleqs

To raczej jest totalnie gówniana puenta. Ten filmik był do niczego. Jeden wielki badziew.

ocenił(a) film na 1
ast

Popieram w 100 % !

ast

Brian May nie jest twórcą scenariusza. Na pewno miał wpływ na scenariusz - jak inni członkowie grupy. Twierdzenie, że to jego fantazja jest Twoim wymysłem. Jak i insynuacje, że May zazdrościł Freddiemu bo i czego? Role w zespole były jasno określone. May był i jest uznanym wirtuozem gitary. Do roku 1980 szczycili się tym, że nie używali syntezatorów. Więc rola Maya jako jedynego i głównego muzyka w zespole tworzącego brzmienie i harmonię jest oczywista.
I te dziwne uwagi o "ściskaniu dupy" i "potężnym wzwodzie": Czy powinny dotyczyć Maya? No... nie wiem...

2krzychok

To raczej prosta analiza, a nie wymysł. To, że May ma rozdmuchane ego nie jest tajemnicą, potrafił obrazić się na dziennikarza, za to, że nie zwraca się do niego per doktor.
Podsumowując:

1.) Czy role w zespole były jasno określone? - Tak.
2.) Czy May był i jest uznanym wirtuozem gitary? - Tak
3.) Czy do roku 1980 szczycili się tym, że nie używali syntezatorów? - Tak

4.) Czy te 3 punkty w jakikolwiek sposób przeczą moim tezom przedstawionym w tym wątku? - Nie

ocenił(a) film na 5
ast

Dla mnie to był zwykły film, podobny do tych o wymyślonych zespołach. Prawie, jak filmy z Hannah Montana, tylko inna muzyka, którą mogę sobie puścić z magnetofonu i nie męczyć się oglądaniem. Nie było by piosenek Queenu, to byłby to zwykły, podrzędny filmik. Recepta jest prosta na sukces takiego czegoś. Zrobić marne coś, dać muzykę (właściwie piosenki) znanego zespołu i najlepiej, żeby jeden z członków był już martwy, że to niby jego biografia. Dodać nagonkę medialną, która wmawia, że to arcydzieło i od razu posypią się nominacje z litości dla zmarłego.

ast

W pełni się zgadzam . Uważam zresztą, że tyle nominacji do Oscarów to jakaś pomyłka..a już nominacja dla samego Rami Malek , mocno naciągana . Na tle pozostałych nominowanych, wypada słabo. W roli Freddiego , niestety kompletnie mnie nie przekonał. Chłopięca twarz, cherlawa wątła postura , brak jakiegoś magnetyzmu ..Freddie był niesamowicie męski. I jeszcze dodajmy tą protezę z karykaturalnymi zębami..

ocenił(a) film na 5
Vegelicious

O tak. Freddie był ekscytująco męski. Znacznie bardziej niż wielu współczesnych heteroseksualnych ale metroseksualnych facetów.Urok i aparycja Freddiego w połączeniu z tym co najważniejsze- czyli mistrzostwem wokalnym i artystycznym stanowią fascynujący obraz. Dla mnie to ideał.

Mila1505

Witaj Mila1505 , widzę że wciąż walczysz z komentarzami :) będąc przy tym niezwykle kulturalna, elokwentna i pełna szacunku. O ileż ja niestety, rozczarowałam się samym filmem( uważam że Brian May i Roger Taylor, wystawili sobie laurkę ) Zbyt wiele przekłamań na wielu polach, strasznie się wybielili ci dwaj panowie, tak jakby oni sami nie mieli przygód seksualnych z przypadkowymi kobietami, nie imprezowali i nie ćpali. Zresztą od lat, rozmieniają legendę zespołu Queen na drobne. Aż chciałoby się krzyknąć ; oddajcie Królowej to co królewskie. Zapoznając się z faktami na temat zespołu i samego Freddiego, już po obejrzeniu filmu, narastało we mnie poczucie niesprawiedliwości, jakby Mercury został tak naprawdę upokorzony . Dużo by opowiadać . Druga kwestia , niezwiązana z filmem, to nienawiść wobec Mary Austin, wszechobecna na prawie wszystkich forach dla fanów Queen. Wiem , że to nie w temacie, ale musiałam o tym nadmienić . Bardzo ją opluwają, zwłaszcza kobiety niestety. Czyżby chora zazdrość wstecz? do tego jakaś walka pomiędzy homo i bi , w kontekście życia uczuciowego i seksualności Freddiego. I jedni i drudzy, obstają przy swoim i uważają swoją prawdę za nadrzędną. Aczkolwiek większą napastliwość wychwyciłam z strony osób homoseksualnych. Ciągle wałkują temat Jima . Za dużo by się rozpisywać .Jest to niesamowicie irytujące dla mnie, jako osoby patrzącej "z boku" na te dyskusje. Oni wręcz nienawidzą Mary, za to że dostała ten konkretny dom i tyle fortuny. A wracając do samego filmu, jak sama zauważyłaś zapewne, chociaż nie można odmówić Rami Malek, że bardzo się starał i włożył wiele pracy w swoją rolę, to jednak ..hmm.. Na pierwszy rzut oka, karykaturalne zęby o czym już pisałam, ale przede wszystkim, brak męskości . Sylwetka i twarz jak u 20 letniego chłopca, zero seksu, zero magnetyzmu . Męskości zabrakło, oj zabrakło. Freddie nie był adonisem , nie był także nazbyt wysoki, i nie był też atletą, ale był dobrze zbudowanym , bardzo pociągającym mężczyzną z wręcz zwierzęcym magnetyzmem. Miał to rzeczone" coś" .Patrzę na jego zdjęcia, głównie z okresu ;1980-1987 i myślę sobie WOW. Łącząc fizjonomię z bardzo bogatym życiem wewnętrznym , piękną duszą (mimo że się trochę pogubił) i licznymi talentami , nie dziwię się , że można było oszaleć na jego punkcie.

ocenił(a) film na 5
Vegelicious

Vegelicious,po pierwsze kolejny raz dziękuję za serdeczność :-). Po drugie- szczerze przyznaję, że w ogromnej (o ile nie całkowitej) mierze, przychylam się do Twych opinii. Tak jak pisałam już wcześniej, film otworzył moje zmysły i duszę na wszechstronną cudowność muzyki Queen, zafascynował postacią Freddiego, inspirując do odkrycia Jego PRAWDZIWEJ historii i osobowości. Chociaż,przypuszczam, że on sam dla siebie był swoistą zagadką. Zresztą, w jednym z wywiadów wyznał:"nikt nie wie jaki naprawdę jestem i nikt nigdy się nie dowie".To, że w filmie są ewidentne przekłamania i nieścisłości jest niepodważalne. Jeśli istotnie,Brian May i Roger Taylor chcieli pomścić jakieś swoje niespełnione ambicje lub uczucia zawiści to jest to bolesne i przykre....dla pamięci Freddiego oraz dla fanów grupy-rownież tych wieloletnich. Wiadomo, że część ludzkosci od zarania dziejów epatuje egoizmem, wspomnianą zawiścią, szkalowaniem bezbronnych, wybielaniem siebie kosztem innych. Ale w tym wypadku aż się prosi o wręcz zwykłą, przyjacielską, męską lojalność. Przecież panowie znali się ponad dwie dekady,razem pracowali, koncertowali,uzupełniali się,tworzyli wielkość zespołu. Szkalująca prasa,media to jeden wielki wypaczony "kocioł" ale w kameralnym gronie ściśle zaangażowanych osób, powinny być zachowane szlachetne wartości. Choćby z racji sentymentu. Na podstawie przeczytanych biografii wiem, że Brian przechodził depresję po śmierci Freddiego....Dodam trochę prywaty, chcąc podkreślić, że wiem jakim stanem jest żałoba bo niespełna dwa lata temu straciłam Mamę...Tym samym nie rozumiem jak można po latach zachowywać się przeciwstawnie do wcześniejszych uczuć.
Co do wątku Mary,to dla mnie sprawa jest jednoznaczna. Szkalującym chodzi o jedno: bogactwo. A Freddie,poprzez swój testament zachował się najbardziej uczciwie jak tylko można.
A postać Freddiego.... Tak jak Jego głos i emocjonalne interpretacje utworów wywołują dreszcze,tak samo oddziaływuje cała Jego postawa. Wystarczy popatrzeć na jego zmyslowe gesty,ruchy na scenie,spojrzenia. Ogólną aparycję i sylwetkę też miał moim zdaniem rewelacyjną. A "zęby"nadawały mu swoistego uroku :-).To, że się moralnie pogubił,wynika moim zdaniem, w dużej mierze z tkwiącej w nim wrażliwości. Oglądając wywiady z nim,jestem pod wrażeniem jego inteligencji,ironicznej dyplomacji jaką przejawiał. To był naprawdę nietuzinkowy mężczyzna i zgadzam się: trudno było nie oszaleć na jego punkcie.
Trochę się rozpisałam ale to bardzo miłe prowadzić dialog z serdeczną, inteligentną osobą,która myśli i czuję w podobny sposób. Pozdrawiam gorąco :-)

Vegelicious

Te nominacje jeszcze można przeboleć w świetle tego że ,,Narodziny gwiazdy'' dostały 8, w tym Lady Gaga za aktorstwo. To jest dopiero żenada, od dawna Oscary nie są dla mnie żadnym wyznacznikiem że film jest choć trochę wart uwagi.

ocenił(a) film na 8
ast

Film był w kategorii SOFT ponieważ chcieli zwiększyć liczbę widzów zrobili go w kategorii od 13 lat. Jakby nie patrzeć trochę stracił na dosadności. Ja jako fan Freddiego znam całą historię więc mogę sobie dopowiedzieć aczkolwiek przeciętny widz będzie miał obraz okrojony. Co do aktora uważam iż zagrał dobrze aczkolwiek nie był wyraźnie podobny z aparycji do tego był zbyt niski oraz jego karnacja była zbyt ciemna. trochę mi to przeszkadzało ponieważ cały film czułem iż jest to tylko odtwórca głównej roli, a nie Freddie;(((....

ocenił(a) film na 6
MisHeLLo

Akurat Rami jest niższy od Freddiego o zaledwie 2 cm. Ale zgadzam się co do oceny jego gry

użytkownik usunięty
MisHeLLo

Przecież ten film wszystko pokazuje na tacy i mądry człowiek domyśli się o co chodzi, nawet bez znajomości historii Queen czy Mercury'ego. Co z tego, że nie pokazali dosadnie tego gejostwa, orgii, czy czegoś innego? To nie pornol, tylko film. Jeżeli ktoś chce zobaczyć porno z udziałem facetów, to zawsze może takowe w internecie poszukać, pełno tego jest. Oczywiście, to film rozrywkowy w dużej mierze, ale wiesz, że istnieje coś takiego jak własna interpretacja dzieła lub oglądanie czegoś ze świadomością, z otwartymi oczami i na trzeźwo, a nie tak po łebkach. Z niczego nie miał tego AIDS. Wiem, że nie tylko homoseksualiści czy biseksualiści na to chorują, ale trudno się domyślić, co tam się działo na tych balangach, które były pokazywane na ekranie?

Ja nie chciałbym takiej biografii Freddiego, w której pokazywane są jego inicjacje seksualne, bo po co to? Chcę ciekawej fabuły i czegoś dogłębnego. Ważne jest poprowadzenie historii i aktorstwo. "Bohemian Rhapsody" ma wspaniałego Ramiego Malka, ale zdecydowanie nie ma do końca dobrego scenariusza. Trochę przesady w nim jest, i już nie chodzi o zgodność z faktami. Po prostu, ten wątek z karierą solową Mercury'ego jest trochę na wyrost, bo czy to od razu powód, przez który zespół miałby się rozpadać? Zarówno zespół, jak i karierę solową można ze sobą połączyć, a w tym filmie robią jakiś problem, jakby było to jakąś przeszkodą - no i w tej produkcji jest, zarówno dla Freddiego, jak i samego Queen. To jest jakaś paranoja. Przez takie coś nieodwracalnie spada ocena, zarówno dla samego filmu, jak i scenariusza. A w moim wypadku raczej się zatrzymuje, bo jak w listopadzie wystawiłem 6/10, to teraz i po powtórce daję taką notę.

ast

"Zrobili z niego biednego, zagubionego chłopczyka bez przyjaciół," ale większość bi/homo jest taka, niepewna swej seksualności, niezgodna, odrzucona przez rodzinę, atakowana przez media (w tamtym okresie tym bardziej), co pokazuje jak rodzina i przyjaciele jest ważna, kasa tego nie zastąpi i tyle, niedawny przykład George Michael, zmarł w samotności, nieszczęśliwy.

ocenił(a) film na 3
ast

oesu, jak ja się z Tobą zgadzam. Zaczynam odnosić wrażenie, że tam był jakiś przekaz podprogowy na zasadzie: "nie zwracajcie uwagi na te groteskowe ZĘBY Maleka, a o tendencyjnym, patetycznym i przekoloryzowanym scenariuszu zapomnijcie po odtworzeniu Live Aid "... To nie jest film o Queen. To laurka dla Maya, który - jakby tak sobie przeanalizować sceny z udziałem tej postaci - powinien już dawno otrzymać pokojowego Nobla. Kupa roku, centralnie.

ast

Skoro tylko Freddie się liczył w Queen to dlaczego płyty solo Mercurego okazały się klapą?

Rockman92

Hmm, dobre pytanie. Ale w sumie nie pisałem, że tylko, ale głównie.

ast

Mercury wiadomo miał charyzmę i głos. Ale nie tylko on robił dobre piosenki, w zespole wiele przebojów napisali inni, albo wspólnie razem. Solowo Mercury nie miał tak dobrych piosenek jak Queen i nie pomogła mu jego charyzma i arcytalent. Jednak to piosenki i dobre melodie są najważniejsze.

ocenił(a) film na 7
Rockman92

przecież jego płyty solowe miały być i były inne niż płyty Queen.

ocenił(a) film na 6
ast

Dałam 2 dodatkowe gwiazdki za muzykę, bo uważam, że panowie Taylor i May za bardzo maczali łapki w tym projekcie.

ocenił(a) film na 8
ast

Świetne wykonanie i mimo słabego dopasowania Malika (wyobrazalam sobie Sashe C albo kogoś bardziej męskiego w tej roli) całkiem nieźle mu wyszła gra (jak na niego) Nie wypowiadam się na temat zespołu itd bo tu nic mi nie wiadomo jak było.. A sama grałam w wielu zespołach więc wiem jak jest i nie wierzę że ten film oddaje realia. Freddiego niestety nigdy nie poznamy i nie poznamy prawdy do końca. On jest legenda a legendy żyją wiecznie :) tak samo będzie wieczna muzyka Queen i głos Freddiego. Ostatnie sceny z koncertu wymiataja mimo wszystko

KhyraVolain

Nie wiem czy wiesz, ale Frediego pierwotnie miał grać właśnie Sasha. Niestety nadmuchane ego Maya rozwaliło sprawę. Cohen mówił o tym w jakimś wywiadzie. Dosyć zabawna historia :)

ocenił(a) film na 8
ast

Słyszalam cos o tym ale nie wiedzialam dokladnie o co chodzi.. ehh
Wyobrażam sobie ze wtedy ten film to byłoby prawdziwe arcydzielo.

KhyraVolain

wwwkropkayoutubekropkacom/watch?v=xq-M4JA3fIU

kropka = .

ocenił(a) film na 8
ast

Dzięki!

ast

Jestem świeżo po seansie i mam podobne odczucia. Film mi się podobał, całej biografii Freddiego nie znam na pamięć, ale to niezbyt dobrze, że kolejność wydarzeń nie zgadza się z prawdą - równie dobrze można by dokręcić scenę z UFO i nazwać film biograficznym.
Co do samego filmu - tytuł sugeruje widzowi, że to biografia zespołu Queen, nie samiego Freddiego. Życie każdego człowieka ma swoje cienie i blaski, pojawiły się zarówno narkotyki, jak i arkohol, ale tylko w odniesieniu do Freddiego. W momencie, gdy chcieli ponownie zjednoczyć siły przed Live Aid to wyglądał, jakby cała reszta śpiewała w chórze kościelnym - wszyscy tak badzo potępili zachowanie Mercury'ego jakby sami nawet piwa nie wypili (o czymś mocniejszym nie ma nawet mowy). Film jest przerysowany bardzo, całe zło zostało przerzucone na jednego człowieka, podczas gdy reszta zespołu to uosobienie chóru anielskiego. Moim zdaniem wychodzi tu nadmuchane do niewyobrażalnych rozmiarów ego niektórych członków Queen, którzy do dziś nie mogą ścierpieć, że nie są tak uwielbiani jak Freddie. Prawda jest taka, że gdyby nie on, nie wiadomo, czy ten zespół wydałby choćby jedną płytę. Zdziwił mnie też koniec tego flmu - liczyłem, że zostanie ukazane, jak Freddie walczy z chorobą. Wiem, że nie wszystkie szczegóły jego życia muszą znać wszyscy, ale skoro sam Mercury nie ukrywał tego (choćby w ostatnim teledysku, w którym wystąpił przed śmiercią - These Are The Days Of Our Lives), nie widzę powodu, dla którego trzeba było o ten ważny element wykastrować film.
Z drugiej strony, czego można było się spodziewać, oprawa dźwiękowa jest wspaniała. Odtworzenie koncertu Live Aid było cudowne i wynagradza wiele. Do tego świetna kreacja Freddiego - Rami Malek naprawdę dał radę. Wizerunek (choć nie zawsze), ruchy, obycie sceniczne to coś niesamowitego.
Trudno jest ocenić ten film źle, mimo tego, że nie jest pozbawiony oczywistych wad. Jestem fanem i miłośnikiem twórczości Freddiego i dla mnie było to niezwykłe przeżycie.

ocenił(a) film na 1
ast

zgadzam sie w 100 % ,jak dla mnie totalna kicha ,a zagrany jak we flash gordonie

ocenił(a) film na 7
ast

Oj trochę za mocno się napinasz. Film rzeczywiście scenariuszowo i aktorsko średni. Mi też infantylizacja Frediego i robienie oddanych ojców rodzin z reszty zespołu przeszkadzała. Jednak muzycznie ten film to majstersztyk, piosenki są świetnie wkomponowane i sfilmowane. Niestety nie da się pogodzić dużej ilości muzyki i pełnej biografii. Coś musieli wybrać. Wybrali muzykę i ja się cieszę.

ast

Zgadzam się w 100 %, wystarczy obejrzeć oryginalny koncert z Wembley i już można stwierdzić jak bardzo postać przedstawiona w filmie różni się od prawdziwego Mercurego, który był seksownym facetem pełnym poweru i ROCKMANEM, a nie zagubionym chłopcem, który w filmie na dodatek miejscami wygląda jak upośledzone umysłowo dziecko.

ocenił(a) film na 3
agawa070

Racja! Dlatego tak mocno boli Oscar dla Ramiego!