Zdziwiło mnie że film dozwolony od 12 lat już wiem czemu. Zero kontrowersji. Queen to poza nieco niegrzecznym Freddim chór parafialny. Czarny charakter Paul jest tak groteskowy, że budzi współczucie. Ni słowa o "wystawnym" życiu artysty, jedyna impreza jaka znalazła się w filmie to odpowiednik studenckiego party na 3 piętrze akademika. Wszystko niestety zbyt płytkie i przesłodzone. Szkoda....oczywiście wszystko poza muzyką..
Jakby chcieli nakręcić film o samych imprezach Freddiego to nie starczyło by nawet 2 godzin czasu filmowego. Myślę jednak, że nie o to chodziło twórcom. W filmie nie przedstawiono wielu więcej istotnych faktów z życia zespołu, skupiając się bardziej na innych wątkach. W końcu sam tytuł filmu to "Bohemian rhapsody" a nie np. "Historia Freddiego Merury'ego." I o tym wybitnym utworze jest akurat dużo.