Czy można nakręcić film o legendzie, który nie będzie wielkim kiczem? Czy można zagrać postać, która jest oryginalna i wyjść z tego z twarzą?
Czy można zagrać członków zespołu, którzy są równie znaczący jak wokalista, i którzy mimo różnicy poglądów, razem tworzą jeden wielki band?
Pomyślałam... wyjdzie z tego kolejna amerykańska komercha, ale na pewno ktoś ma jaja żeby podejmować to wyzwanie.
Mówili "idź, jest dobry...", "Ludzie płaczą na nim...". Myślę 'jak można płakać przy tak zaje*&^stej muzyce'?
Poszłam do kina. I co? I szczerze powiem, jestem w szoku - najlepszy film biograficzny jaki widziałam!
Wspaniałe połączenie historii życia z muzyką. Gardło zaciśnięte.
Nie mam pretensji do reżyserów, ale chcę więcej! Myślałam 'powinna wyjść druga część'. Chyba chcę wiedzieć co było w tych najgorszych chwilach.
Chapeau bas za całość.