Film pokazuje Mercurego jako uczuciowego gejka piszącego łzawe ballady, ostrego na pokaz bo tak przystoi gwieździe rocka lub przypartego do muru, uciekającego w alkohol, narkotyki i seks przed niezrozumieniem, brakiem miłości i samotnością. Tymczasem Freddie był facetem który wiedział czego chce od życia, zwierzęciem na scenie i w życiu, rżnącym wszystko co się rusza, bo muzyka z alkoholem, narkotykami i seksem była jego całym życiem. Jego fizyczność była dominujące na scenie - był typem macho, zaś Malek na scenie w podkoszulku wygląda kurduplowato karykaturalnie. Obmacywanie facetów i sceny polibacyjne, to całe wyuzdanie filmu - brak jakiekolwiek sceny erotycznej ani pokazującej zażywanie narkotyków... zaś Eddie upija się szampanem ... Trochę pikanterii upodobniło by tą laurkę do życiorysu z Wikipedii z której można więcej się dowiedzieć niż z filmu. Sceny z koncertu Africa Aid dla mnie były niezbyt porywające, nieco wyblakłe i bez rozmachu. Już lepsza była scena, gdy Eddie uczył widzów ich własnej piosenki. Ponadto uważam, że Malek nie do końca udźwignął tej roli a poprawność polityczna dołożyła swoje 7/10
Nie do końca się zgadzam. Pomijam już kwestie filmu bo to jednak w dużej mierze fikcja i wizja sztabu ludzi go tworzących.
Jeśli chodzi jednak o postać Freddiego,to owszem,nie był ascetą, poszalał na różnych płaszczyznach życia(co niestety przypłacił przedwczesną śmiercią), był pogubiony moralnie i przesadzał z używkami. Po przeczytaniu kilku biografii i analizie filmów dokumentalnych,wyciągam wniosek, że pewne wypaczenia wynikały właśnie z głęboko zakorzenionej w nim wrażliwości, nadmiernej uczuciowości,która jest znamienna u osób z artystyczną duszą. Sam przyznawał, że scena-owszem- jest jego życiem,ale tworzy na niej swoistą kreację samego siebie. Mówił wprost, że zgrywa macho a wewnętrznie jest "delikatny jak dziecko". Zmieniona tożsamość była jednym z elementów owej medialnej kreacji. To samo potwierdzają osoby z jego bliskiego otoczenia. Prawdziwe "ja" prezentował w twórczości,w tekstach,które są niejednokrotnie pełne zawaluowanej symboliki. Artyści (z prawdziwego zdarzenia -nie gwiazdki jakich wiele obecnie) często zmagają się z samymi sobą. A dla Freddiego na pewno niełatwym wyzwaniem dla psychiki było pogodzenie się z niekonwencjonalną orientacją seksualną i wszystkimi komplikacjami z tym związanymi. Był uczuciowym człowiekiem,który mocno odczuwał wszelkie niepowodzenia- głównie w sferze prywatnej. To nie są moje dywagacje tylko opinie poparte merytorycznymi materiałami.