Czy ktoś po za mną od razu pomyślał o nim jak zobaczył gościa odgrywającego rolę Johna Reida?
Czy ten gosciu - Aidan Gillen gra w każdym filmie tak samo? :-)
Identyczna gra jak Grze o Tron...
Pomyślałem w pierwszej chwili, że brakuje tylko Sansy Stark, którą mógł by wplątać w jakąś intrygę.
A po za tym, to Bohemian Rhapsody, to świetny dramat biograficzny. Myślałem , że wręcz dokument. Ale chyba dokumentem nie jest
Dbałość o odwzorowanie szczegółów i autentyczność postaci, a przede wszystkim koncertu Live Aid robi duże wrażenie.
Zastanawiałem się nawet przez chwile, czy filmowy Brian May , to nie prawdziwy Brian May odmłodzony komputerowo, albo charakteryzacyjnie:-)
Niestety nagłośnienie w Cinema City bardzo nie sprostało koncertowi Live Aid i zamiast w pełni się cieszyć super oddanym koncertem , męczyło mnie źle ulokowane i dudniące głośniki, rozsadzające uszy nadmiarem niskich tonów..
Sudan Gillen- to aktor,którego dotąd nie widziałam w innych filmach,dlatego trudno mi się odnieść. Natomiast,aktor kreujący Briana May'a -prezentuje się jak sobowtór gitarzysty Queen. Uważam, że zasłużył na uznanie. Na filmie byłam dwukrotnie. Po raz pierwszy, znając pobieżnie muzykę Queen i historię Freddiego. Obraz mnie zafascynował, wzruszył i zainspirował do zapoznania się z dokonaniami zespołu. Tak się"wkręciłam", że roczną nagrodę z pracy przeznaczyłam na zakup płyt - chłonę teraz, odkrywam i nieustannie kontempluję tą cudowną,wielowymiarową muzykę,przeczytałam 4 książki biograficzne (Freddiego i Queen), obejrzałam dokumenty,teledyski w internecie i posiadam DVD z koncertu Magic Toure. Stałam się fanką Freddiego i Queen. Odnajduję w tej niebanalnej muzyce,tekstach własne emocje,jest ona dla mnie swoistym lekarstwem na wszystko i tak już pozostanie na zawsze. A głos,wszechstronny talent,charyzma,czar Freddiego budzi nadzwyczajny podziw. Jego nieziemski wokal jest poezją i ucztą dla duszy. Rekonstrukcja Live Aid w filmie jest świetna ale znacznie bardziej intensywnych wrażeń dostarcza oglądanie autentycznych koncertów. Bardzo chciałabym aby na seansach kinowych wyświetlono prawdziwy koncert Queen i móc mieć te doznania-zbliżone do tych,które były udziałem fanów ponad 30 lat temu. Po tych wszystkich analizach,pomimo, że wciąż doceniam wkład i zaangażowanie twórców filmu"Bohemian Rhapsody",to nie zgodzę się, iż był to swoisty dokument. Film ma wiele błędów chronologicznych (na czele z tym, że Freddie na Live Aid nie miał diagnozy AIDS), kilka faktów zostało niewłaściwie przedstawionych lub nawet wcale nie miało miejsca w rzeczywistości. Pierwszy raz oglądałam film jako swoisty laik. Po zapoznaniu się ze szczegółami, wybrałam się ponownie na seans i wtedy pojawiła się weryfikacja. Niemniej,film bardzo doceniam i cieszę się, że powstał bo rozbudził moją miłość do tej cudownej,niepowtarzalnej muzyki,zespołu i nieprzemijającej wielkości Freddiego. A co do kin: pierwszy seans obejrzałam w Cinema City, drugi w Multikinie. Szczerze mówiąc,nie poczułam znaczącej różnicy w odbiorze.
Ja aż takim fanatykiem nie jestem. Aczkolwiek miałem 15 lat temu fazę na queen i słuchałem chyba z miesiąc w kółko platinium collection - 3 płytowego wydawnictwa , zawierającego najważniejsze hity zespołu oraz kilka singli solowych Freddiego i remixów. Też oglądałem kiedyś z ciekawości kilka dokumentów , ale zapamiętałem z nich tylko, że jakiś niezbyt urodziwy Pan był inspiracją dla Freddiego do napisania piosenki 'Killer Queen' No i ,że sposób wypowiedzi i usposobienie Briana i Freddiego idealnie pokrywa się w Bohemian z tym co widziałem w tych dokumentach. Basista był bardzo skryty i to też się zgadzało. Co do Rogera, to nie wiem. Ale skoro nadzorowali z Brianem ten film , to pewnie Roger taki właśnie był.
Kino Cinema ma na prawdę fatalne nagłośnienie i popsuło mi odbiór filmu. Szczególnie koncert Live Aid. Wyświetlanie jakichkolwiek koncertów w tak nagłośnionym kinie nie ma najmniejszego sensu, ponieważ słychać właściwie tylko niskie tony. Bęben z Live Aid tak w rzeczywistości nie walił. O wiele lepiej obejrzeć koncerty w domu na 50 calowym telewizorze 8k, a dźwięk niech leci przez dobry sprzęt stereo, a głośniki są ustawione w optymalnie wedle naszych preferencji:-)
Polecam posłuchać całą płytę Queen np.Innuendo. To ostatni album nagrany za życia Freddiego,który jest nieprzeciętnym bogactwem dźwięków, instrumentów,przenikających się aranżacji i melodii. Tytułowy utwór często określany jest mianem"Bohemian Rhapsody lat 90-tych" i jest w tym sporo racji. Podczas sesji nagraniowych,Freddie był już w bardzo złej kondycji zdrowotnej a mimo to,jego wokal brzmi zjawiskowo. To tez było zaskakujące dla kolegów z zespołu,o czym czytałam. Poza tym, słuchając koncertów, mam wrażenie, że na żywo śpiewał jeszcze doskonalszą barwą głosu. Wsłuchując się w tych kilka albumów, odkryłam wspaniałe, dotąd nieznane mi utwory,które nie były wcześniej szczególnie promowane.
W tegorocznym filmie,Rami Malek , ewidentnie starał się wykazać jak najlepiej, a wyzwanie miał karkołomne bo charyzma Freddiego była jedyną w swoim rodzaju. Włożył zapewne wiele serca w tą szczególną kreację i należy to docenić.Jednakze,pozostali panowie wcielający się w członków zespołu(na czele z "Brianem May'em") może nawet lepiej się upodobnili? Takie mam odczucie.