Witam mam mieszane uczucia co do tego filmu. Zacząlem interesować się Queen od momentu śmierci Freddiego miałem wtedy lat 9. Uwielbiam ten zespół po dziś. Nie pamiętam koncertu Live Aid, gdyż jestem za młody na to. Film kręci się wokół Live Aid nie wiem dlaczego tak jakby twórcy chcieli pójść na łatwiznę bo ten koncert jest najbardziej znany... Dla mnie wspaniałym zakończeniem byłby koncert na rzecz walki z AIDS po śmierci Freddiego wspaniałe wydarzenie muzyczne, które zgromadzilo wielu muzyków chcących oddać hołd Freddiemu. Live Aid był punktem zwrotnym w karierze zespołu a nie uwieńczeniem jego kariery jak to jest przekłamane w filmie. Dlaczego po Live Aid kończy się film. Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Przecież odrodzenie się zespołu i walka Freddiego z chorobą i jednoczesna aktywność artystyczna do samego końca to byłaby najciekawszy materiał na film. Praca na płytą Innuendo to byłoby coś co bym chciał zobaczyć a nie jakieś tupanie nogami itp. Czy bardziej wzruszającym momentem żeby zakończyć film niebyłoby pokazanie jak Freddie na prawdę pożegnał się z fanami w ostatnim teledysku słowami I still love you? Wszystko jest robione teraz na skróty pod publiczkę niestety takie czasy... Mam nadzieję że ktoś kiedyś wyciągnie z tej historii więcej bo warto drążyć... film oceniam na 2/10 te 2 tylko za realizację muzyczną filmy, ale i tak obejżę go z10 razy bo to Queen.
Wspaniała wypowiedź, piękne słowa.
To tylko film. Na szczęście mamy cudowne bogactwo w postaci ponadczasowej muzyki, koncertów, wartościowych filmów dokumentalnych, książek.
Brian May był producentem niniejszego filmu,Roger chyba w jakimś stopniu też.Dlaczego tak wyszło? Można dywagować...
Jedno jest pewne,: w kategorii czysto filmowej,obraz ten jest bardzo emocjonujący i porywający. Jako biografia Queen i Freddiego: skrótową, nierzetelną,pełną błędów relacją.