Mając naście lat, byłam wielką fanką Queen - ich płyty znałam dosłownie na pamięć, kolekcjonowałam albumy książkowe i biografie Freddiego. Potem mi trochę przeszło (to znaczy, dzisiaj nie mam już szajby), ale film na pewno zobaczę. Ciekawi mnie jednak, czy ortodoksyjni fani Queen faktycznie czekają na ten obraz z utęsknieniem, czy też może raczej się go obawiają - bo przecież niezależnie od tego, co nam tam pokażą, my i tak będziemy niezadowoleni... :-)