Zdaję sobie sprawę, że wiele osób nie podziela takiego zdania i nawet nie podobał im się jakoś specjalnie Malek jako Freddie, jednak dla mnie to była kreacja zasługująca na Oscara, a przynajmniej na nominację.
Osobiście w filmie nie widziałem aktora, a Freddiego Mercury we własnej osobie
W moim subiektywnym odczuciu Rami Malek nie był klonem Freddiego i fizycznie sporo ich dzieli. Jednak Malek sprostał zadaniu w 120% dosłownie "lepiąc" wokalistę Queen na nowo, dając mu drugie życie (zwłaszcza w scenie z koncertu Life Aid). Nieważne że Freddie miał ciemnobrązowe oczy a Rami niebieskie, bo z nich emanowała czysta, nieopisana i niewyobrażalna PASJA. To było zjawiskowe, serio. WSZYSTKIE OSCARY ŚWIATA DLA MALEKA!